_____________________________________________________
Pustka. To dobre określenie. Nie wiedziałam gdzie byłam, ani co się ze mną działo. Próbowałam się poruszyć, rozejrzeć, ale ogarniała mnie ciemność, a ciało było zbyt ciężkie by je podnieść. Co się stało? Nic nie odczuwałam. Próbowałam przypomnieć sobie ostatnią rzecz jaką zrobiłam. Co to było? ...
...
...
W mojej głowie panowała pustka. To było cholernie denerwujące. Spróbuj przywołać jakiś szczegół. Nawet najmniejszy. Powtarzałam to sobie i w końcu coś do mnie dotarło. Harry. Był pierwszą osobą jaka pojawiła mi się przed oczami. Rozmawiałam z nim, ale nie wiem o czym. Po chwili jego obraz rozmazał się i zniknął. No dobrze. Postanowiłam spróbować jeszcze raz. Tego nie chciałam widzieć. Przypomniało mi się spotkanie z Zaynem. Stałam koło auta. Nie pozwalał mi wsiąść. I w końcu pocałował mnie. Nie chciałam tego pamiętać. Chciałam to wyrzucić z głowy. To wspomnienie nie było mi potrzebne do niczego. Usłyszałam głośne pikanie i spróbowałam się uspokoić słysząc jakiś szmer. Brzmiał jak wzburzone głosy, które były bardzo daleko lub coś je tłumiło. Czułam się jak bym miała przepaskę na oczach. Nic nie mogłam zobaczyć i to mi nie dawało spokoju. Ktoś złapał moją dłoń. Po moim ciele rozlało się ciepło. Ktoś przy mnie był. Nie mówił nic, ale czułam, że tu jest. Nie tylko przez dotyk. Nie wiedziałam kim była ta osoba. Nie mogłam nawet rozróżnić czy był to mężczyzna czy kobieta. Starałam się być zrelaksowana, bo czułam, że głośne pikanie, które rozległo się wcześniej nie wróżyło niczego dobrego. Wiedziałam, że mam na to jakiś wpływa. A raczej to jak się czuję. Ktoś mi powie gdzie jestem? Nie mogę nic zrobić, ale być może będę spokojniejsza gdy ogarnę gdzie jestem. Nic jednak nie wskazywało na ta, że osoba stojąca obok i trzymająca moją rękę coś powie. Jednak myliłam się. Ciche słowa do mnie dotarły:
- Musisz ze mną zostać Amelia. Rose i Zayn też na Ciebie czekają.
Znałam ten głos. Tę barwę, ten ton... Harry. Harry był przy mnie. Gdziekolwiek byłam, on przy mnie jest. To oznaczało, że nic mi nie grozi. Poczułam się bezpiecznie. Nie tylko on. Kto jeszcze? Rose... Czy nadal się na mnie gniewała? To mnie nieco gnębiło, ale najważniejsze że była. Chciałam ją usłyszeć. Nie czułam jej obecności. Ale Harry wspomniał kogoś jeszcze... Kogo? ... Zayn. On też tu był? Ze mną? Dlaczego? Co ja dla niego znaczyłam? Nawet mnie nie znał. Jednak zrobiło mi się lepiej wiedząc, że też tu jest. Po chwili ktoś inny złapał moją dłoń.
- Jeśli mi to zrobisz i odejdziesz to przysięgam że mój duch nie da ci spokoju w zaświatach. - powiedziała niespokojnym tonem.
Ucieszyłam się słysząc jej głos. Jednak nie zrozumiałam tego co mi powiedziała. Dlaczego mialabym gdzieś odejść? Przecież wyjechałyśmy do Londynu zacząć nowe życie. Nie chciałam wyjeżdżać nigdzie indziej. Przecież był tu Harry. Nie chciałam się z nim rozstawać. Zmienił się i chciałam go poznać "na nowo". A co do Rose - wcale nie zmartwiłam się jej groźbą. Zbyt dobrze ją znałam. Nie zrobiłaby mi nic. Chciałam się do niej przytulić ale nie mogłam. Nic nie mogłam zrobić i to mnie okropnie denerwowało.
- Skoro masz już tą świadomość to może teraz znów cię ochrzanię. Nawet nie wiesz jak nas wystraszyłaś. Zmusiłaś mnie do płaczu, a wiesz jak nienawidzę płakać. Jeszcze jeden taki numer a obrażę się, zobaczysz.
Jak to ich wystraszyłam? Rose płakała przeze mnie? Dlaczego? Co się stało? Co się do cholery stało? Przypomnij sobie! Kamil, rozmowa z Harrym. No właśnie... Kamil... Jego tu nie ma? On mnie zostawił, tak? I nagle wszystko wróciło. Byłam w barze na imprezie. Kamil próbował mnie przekonać, że wcale się nie całował z dziewczyną i że ona nie jest jego dziewczyną. Nawet nie chciałabym go teraz widzieć. Może to i lepiej, że nie mogę patrzeć? W tym wypadku lepiej dla niego. O ile gdzieś tam był, a czułam, że nie... Więc kontynuując przerwane wspomnienia: pokłóciłam się z Kamilem i uciekałam. Nie wiem gdzie, ale biegłam. A potem chyba mam pusto w głowie. Ugh... Nikt nie może mi powiedzieć co jest?
- A z milszych rzeczy; mam nadzieję że wrócisz żebym mogła Cię ochrzanić jak będziesz kontaktować. Pamiętaj że cię potrzebuję. Kto będzie moim rozsądkiem? Kto będzie na mnie patrzył z pobłażaniem? No ty. Nikt inny się nie nadaje na to stanowisko więc nadal liczę na ciebie.
Moje wnioski są następujące:
Nie jest na mnie zła.
Chyba się rozkleja.
Nie "kontaktuję" (cokolwiek to w tej chwili oznacza)
I Rose po prostu się o mnie martwi.
Ostatnio często się martwiła więc przywykłam, ale ona powinna zacząć żyć swoim życiem. Mam nadzieję, że jak zacznę kontaktować to będę miała na to jakiś wpływ. A pomijając jej wszystkie wariacje to ona faktycznie mnie potrzebuję. Tak, uwielbiam moją skromność. Bardzo skromnie. Po chwili dłoń przyjaciółki zniknęła. Doszedł do mnie cichy szmer, jak by rozmowa, ale słyszałam jej zbyt dobrze. Po chwili moja ręka znów znajdowała się w ciepłym uścisku. Mój przyszły rozmówca westchnął. Swoją drogą byłam ciekawa jak wyglądała Rose. Skoro doprowadziłam ją do płaczu. Wiem, że jestem okropna, ale płacząca Rose to rzadki widok.
- No i co teraz? - powitał mnie melancholijny głos Zayna - Chcesz odejść? Nawet się z nami nie pożegnałaś...
Wytłumaczyła bym im, że nigdzie nie idę! Ale nie mogę nic poradzić na to, że jestem (dosłownie) uziemiona. Nie mogłam nawet kiwnąć palcem.
- Jeśli chcesz, dam ci spokój, tylko wróć.
Hola, hola... Kto ty jesteś, że dyktujesz mi warunki? Jak będę chciała to cię sama wykopię. Kluczowym pytaniem jest tylko: czy ja chcę? I tu się zaczynają schody... Skąd ja miałam wrócić? Oni mnie gdzieś wysłali? Czy może robią mi pranie mózgu? Nie, Harry raczej by się nie zgodził.
- Cholernie się o ciebie bałem. Jeszcze jak nam powiedzieli, że umarłaś, że twoje serce stanęło... Myślałem, że oszaleję. Nie możesz odejść. Chociaż ze względu na Harrego. Płakał.
Za dużo informacji Malik! Nie mogę tego zrozumieć. Powoli. Najpierw umarłam, bo stanęło mi serce, a teraz on spokojnie do mnie mówi? To gdzie ja jestem do cholery?! Harry przeze mnie płakał? Ale jestem zdolna, doprowadzam ludzi do łez. Ale mniejsza. Muszę więc wyjść z tego "stanu", w którym jestem i ich wszystkich ochrzanić za to, że nie powiedzieli mi gdzie jestem. Co to za logika? Ja sama się nie domyślę. Za mało wskazówek. Każdy przecież może stwierdzić zgon.
- Pamiętaj, że dotrzymuję obietnic. Więc jeśli chodzi o mnie, będziesz miała spokój, jeśli tylko powiesz.
Poczułam delikatne muśnięcie na czole. Po moim ciele rozlało się ciepło. Co on przed chwilą zrobił? Czy to jest to co ja myślę? Zaskoczyłeś mnie Zayn. I to bardzo. Nie spodziewałam się takiego chwytu. Co prawda chyba lubił manipulować ludźmi. Mam nadzieję, że mną też mu się udało i jakoś uda mi się wyjść z tego czegoś czymkolwiek to coś jest.
Może powinnam odpocząć i zasnąć? A co jeśli śpię? Jak mogę to sprawdzić skoro nie mogę się uszczypnąć? Te pytania raczej pozostaną bez odpowiedzi. Ciekawiło mnie to czy coś będę pamiętać, jak otworzę oczy. W sensie jak już będę kontaktować. To wszystko co teraz czułam i słyszałam zniknie z mojej głowy czy zostanie? To było ciężkie pytanie. Chyba najcięższe.
- To wszystko przeze mnie. - usłyszałam cichy szept.
Od razu poznałam Kamila. Więc jednak tu był? Syknął z bólu. Co mu jest? Nie byłam w stanie tego zobaczyć więc nie mogłam określić. Cholera! On zapewne mi nie powie. Chyba nie umiałam się na niego gniewać. Teraz byłam bardziej przejęta tym, że coś sobie zrobił, niż tym zajściem w barze. Po chwili poczułam jak całuje moją rękę.
- Jestem idiotą. Wiesz o tym. Zawsze nim byłem, ale nie wiedziałem, że aż takim. Jeśli z tego nie wyjdziesz nie daruję sobie.
To prawda. Zawsze był idiotą. Ale przez pewien czas go kochałam i nie jestem pewna czy nadal nie kocham. Wróćmy do tego, że jest idiotą. Zgodzę się z tym. Tego, że on o tym nie wiedział, mogłam się spodziewać. Ale dlaczego mam z tego nie wyjść? Mam zacząć się bać? Musiałam się uspokoić, bo zaraz zacznie coś pikać, tak jak wcześniej. Spróbowałam ochłonąć po czym znów zadałam sobie te pytania. Nadal nie umiałam na nie odpowiedzieć. Spróbowałam jeszcze kilka razy, a potem przestałam.
- Amelia... - Kamil przestał słysząc pikanie.
Poczułam, że się duszę, że nie mogę oddychać. Wszystko zaczęło mnie boleć, a szczególnie brzuch, klatka piersiowa i głowa. Nie mogłam złapać powietrza. Czułam, że się duszę. Po chwili coś miałam przy ustach. To coś pomagało mi oddychać. Usłyszałam wzburzone głosy, ale nie umiałam ich odróżnić. Nie wiedziałam nawet o czym mówiono. Ból narastał, a ja nie umiałam tego zmienić. Czułam, że zaraz zemdleję o ile to możliwe. Miałam ochotę krzyczeć z bólu. Dlaczego nie mogę?! Co raz rzadziej oddychałam, a w głowie dudnił mi tylko jeden odgłos. Bicie mojego serca.
Bum... Bum, bum...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Chciałam trochę przybliżyć wam uczucia Meli,
mam nadzieje, że jakoś wyszło ;)
nikt nie komentuje, ma doła (nie tylko z braku komentarzy) i zastanawiam się czy opłaca się pisać?
Może jestem takim beztalenciem, że nikt nie czyta?
Bardzo fajnie mi się pisze, ale brak komentarzy nie mnie nie motywuje do dalszej pracy
co wy o tym sądzicie?
(może chociaż jedna osoba mi odpowie)