piątek, 20 marca 2015

Rozdział 8

Co jeśli wszystko legnie w gruzach
                                gdy wydaje się być w porządku?
Co jeśli zawali ci się życie przez jeden błąd,
                                którego nie byłaś powodem?
Może zamiast się użalać ogarnij się i podnieś z podłogi!
Nie mogę...


Mulat nachylił się nade mną, a ja nie wiedziałam co robić. Totalnie mnie sparaliżowała, a ja nie wiedziałam... No właśnie, czego? Po chwili poczułam jak Rose go odpycha. Uderzyła go i to mocno, a potem uciekła. Cholera! Widziała nas w jednoznacznej sytuacji. Jak by nie było jej chłopak PRÓBOWAŁ mnie pocałować. Jak mogłaś na to pozwolić idiotko! Karciłam się wiele razy w myślach, aż w końcu złapałam suknie ręką i wybiegłam z budynku na tyle szybko na ile pozwalały mi buty. Przed lokalem po prostu zrzuciłam je z nóg, zbyt mi zawadzały. W końcu znalazłam się w domu. Przed łazienką, na podłodze leżała czerwona sukienka przyjaciółki. Zapukałam cicho.
- Rose...? - szepnęłam.
- Spieprzaj! - warknęła odkręcając kran.
Oszołomiona poszłam do swojego pokoju. Zrzuciłam swój strój i założyłam dresy (trzy/czwarte spodenki i koszulkę na krótki rękaw). Usiadłam na parapecie i wyjrzałam przez okno. Po moim policzku zleciała pierwsza łza. Nigdy tak do mnie nie mówiła. Nigdy się nie kłóciłyśmy tak na serio. I wiedziałam, że wtedy nadszedł ten pierwszy raz. Mimowolnie wyjęłam żyletkę z torebki i przekładałam ją między palcami. Czy ból fizyczny naprawdę uśmierza psychiczny? Nim zdążyłam cokolwiek zrobić zadzwonił mój telefon. Odebrałam.
- Nie krzywdź się. Wiem, że spieprzyłem ci życie, ale nie tnij się. - był to Kamil.
Jednak nie mogłam uwierzyć, że do mnie dzwonił. Ale skąd wiedział, że chciałam się pociąć? A w zasadzie nie chciałam tylko wyjęłam żyletkę. Spojrzałam przez okno. Stał na drugim końcu ulicy i na mnie patrzył, a wszystkie wspomnienia odżyły. Wypuściłam ostrze z dłoni, a ono prześlizgnęło się po mojej łydce zostawiając na niej delikatną kreskę, z której zaczęła sączyć się krew. Nie przejmowałam się tym wtedy. Zerwałam się i wybiegłam przed dom. Stał pod drzwiami, a ja rzuciłam mu się na szyję. Był tu, mogłam go dotknąć... Zacisnęłam powieki czując, że to sen. Szatyn pogłaskał mnie po głowie.
- Już dobrze. - mruknął z lekkim uśmiechem w moje włosy. Przyjrzał mi się - Zraniłaś się. Chodź. - złapał lekko moją rękę i pociągnął do domu.
Zaprowadził mnie do salonu i posadził na kanapie. Czułam ulgę, bo tu był. Czułam niepokój, bo tu był.
- Gdzie masz apteczkę? - spytał z troską w oczach.
- W łazience. - odparłam.
Zniknął na chwilę. Wrócił po kilku minutach i uklęknął przede mną. Delikatnie wytarł moją ranę i oczyścił środkiem dezynfekującym. Kiedy założył opatrunek, jego usta na chwilę przywarły do mojej skóry. Po chwili siedział obok mnie. Nie do końca wiedziałam jak się zachować. Nie wiedziałam co mogę... Pierwszy raz czułam się zakłopotana w takiej sytuacji.
- Wiem, że się mnie boisz. - powiedział patrząc mi w oczy - Ale przysięgam, że tym razem nie chcę zepsuć ci życia. Po naszej ostatniej rozmowie zrozumiałem, że nie mam po co żyć jeśli nie ma cię przy mnie.
Przysunęłam się do niego i wtuliłam w jego ciepły tors. Zaciągnęłam się zapachem jego perfum. Tak dobrze mi znane... Jego ręka mnie objęła. Pocałował mnie w głowię.
- Powinienem iść. - powiedział - Widziałem jak pokłóciłaś się z Rose.
Spuściłam wzrok. Nie chciałam się z nią kłócić. To wszystko przez Zayna. Ten baran związał się z moją przyjaciółką i zarywał do mnie. To nie była fair. W progu pojawiła się moja przyjaciółka. Na widok Kamila zesztywniała. Zrobiła ogromne oczy po czym...
- Co ty tu robisz?! - wybuchnęła.
- Powinnyście pogadać. - mruknął do mnie, wstał i wyszedł tarasem.
- Co tu robił? - spytała mnie oschle.
- Przyszedł do mnie. - odparłam cicho.
Zaśmiała się.
- On znowu zniszczy ci życie! Nie widzisz tego?!
Z moich oczu wyleciały łzy.
- Nie widzisz, że on się zmienia?
- Nie. - warknęła.
Przebiegłam obok niej i zamknęłam się w swoim pokoju. Długo płakałam w poduszkę, a przynajmniej tak mi się zdawało. Nie mogłam się uspokoić. Rose była na mnie zła, a ja... nie miałam się do kogo zwrócić. Do Harrego? Przecież jest przyjacielem Zayna. Skąd pewność, że mi uwierzy? Usłyszałam pukanie do drzwi. Nie otworzyłam. Nawet nie drgnęłam. Po chwili usłyszałam kilka kroków. Ciepłe objęci sprawiły, że przeszedł mnie dreszcz.
- Jesteś lodowata. - szepnął Harry - Chodź.
Pociągnął mnie lekko i po chwili siedziałam wtulona w jego tors. Jak długo tam siedzieliśmy? Godzinę? Dwie? Nie wiem...
- Wiem, o co poszło. - powiedział odgarniając mokry kosmyk z mojej twarzy - Opowiesz mi.
- Boję się, że mi nie uwierzysz. - odparłam zgodnie z prawdą.
Westchnął. Wiedziałam, że bolało go to, że mu nie ufam. Po prostu nie umiałam...
- Zawsze ci wierzyłem. - pocałował mnie w czoło.
Opowiedziałam mu jak wyglądała moja perspektywa z klubu. O Kamilu nie wspomniałam.
- Opieprzę go później. - mruknął - A co z twoim byłym?
- O nim też wiesz? - potwierdził ruchem głowy - Przyszedł porozmawiać...
- Czegoś nie rozumiem. - mruknął.
- Jak to?
Uśmiechnął się do mnie.
- O swoim byłym mówisz jak by był twoim chłopakiem a wydawało mi się, że to w Maliku się zakochałaś.
Jego słowa mnie oszołomiły i wprawiły w zakłopotanie. Zaczerwieniłam się. Nie wiem z jakiego powodu... Tak po prostu. Amelia przecież to Harry, możesz powiedzieć mu o wszystkim. Westchnęłam i spojrzałam mu w oczy.
- Masz rację. Kocham Kamila, chyba zakochałam się w Zaynie. Co jest ze mną nie tak?!
Loczek z pocieszającym uśmiechem przytulił mnie mocno. Tak dobre się przy nim czułam. Jak by tych lat rozłąki w ogóle nie było. Westchnęłam chowając głowę w jego ramionach.
- Wszystko z tobą w porządku. - odparł - Jesteś po prostu tak cudowna, że jeden się od ciebie uzależnił, a drugi się tobą zauroczył.
Uśmiechnęłam się. Zawsze wiedział jak poprawić mi humor.
- Zostaniesz ze mną? - spytałam.
- Jasne, że tak.
Położyłam się, a on mnie przytulił. I w końcu zasnęłam czując, że jutro będzie lepiej.
Obudziłam się. Loczek jeszcze spał. Wyplątałam się z jego ramion nie budząc go. Wzięłam szybki prysznic, związałam włosy w koka i ubrałam się w dresy. Zeszłam po cichu na dół. Do tej pory nie słyszałam krzyków. Teraz dopiero doszły do moich uszu z kuchni. Ale były to dwa męskie głosy, a spodziewałam się  Rose i Zayna. Hm... Stanęłam w progu i zaniemówiłam. Kamil i Zayn byli blisko bójki. Ich nosy prawie się stykały. Stanęłam pomiędzy nimi. Wiedziałam, że obaj są wściekli. Nie wiedziałam komu mogę przemówić do rozsądku by mnie posłuchał. Zdecydowałam, że będzie to Kamil. Położyłam ręce na jego torsie i lekko popchnęłam go w tył. Ustąpił i nawet przeniósł na mnie wzrok.
- Co tu robisz? - spytałam marszcząc brwi.
- Chcę przyłożyć temu... - zaczął ale...
- Zamknij się! - przerwał mu Zayn.
Westchnęłam widząc w ich oczach furię. Łatwo nie będzie.
- Kamil spotkamy się później. - zaproponowałam.
Spojrzał na mnie z troską po czym się odezwał:
- Jeśli cię tknie...
- Dam sobie radę. - uspokoiłam go.
Wyszedł, a ja musiałam zmierzyć się z Mulatem. Odwróciłam się w jego stronę. Był zły. Widziałam to po napiętych mięśniach i dłoniach zaciśniętych w pięści.
- Dlaczego z nim nie zerwiesz? - spytał.
Nie przesłyszałam się? On akurat nie ma nic do powiedzenie w tej sprawie. Prychnęłam.
- To moja sprawa.
- Cholera, zrozum! - warknął podchodząc do mnie.
- Nie Zayn. - odparłam - To ty zrozum. Zabawiłeś się moją przyjaciółką. Masz satysfakcję z tego, że się pokłóciłyśmy? - nie czekałam na odpowiedź zaszokowanego Malika - Och, to świetnie. Więc może już wyniesiesz się z naszego życia, co?!
Odwróciłam się na pięcie i jak najszybciej wyszłam na balkon. Ręce trzęsły mi się na tyle bym miała problem z odpaleniem papierosa. Po chwili udało się. Byłam wściekła. Na niego. Nie pocałowałam go, ani on mnie, a jednak Rose jest zła. Cholera! Uderzyłam ręką w betonowy schodek. Pożałowałam tego. Zabolało i to mocno. Przez moją rękę przeszedł nie przyjemny dreszcz. Jęknęłam z bólu. Przecięłam sobie z zewnątrz mały palec i część dłoni. Krew powoli zaczęła spływać po mojej ręce. Szybko zgasiłam niedopałek i wróciłam do domu. Poszłam do łazienki i przemyłam ranę. Jakież ja mam szczęście. Po chwili pojawił się koło mnie Harry.
- Co zrobiłaś? - spytał z troską.
Z łzami w oczach się do niego przytuliłam. W tej sytuacji nie wiedziałam co robić. A co zrobiłam? Nakrzyczałam na Zayna, bo jestem na niego wściekła, a z drugiej strony chciałabym, go lepiej poznać. I jeszcze powiedziałam Kamilowi, że spotkamy się później. Co ja wyprawiam?







































~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Więc powracam z kolejnym krótkim i nudnym rozdziałem ;)
Mam nadzieję, że jeszcze ktoś to czyta ;)
Było by miło gdyby każdy kto czyta napisał komentarz, może być nawet ":)"
dzięki i mam nadzieję do następnego :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz