piątek, 14 sierpnia 2015

Rozdział 41

Schowałam się za drzwiami, tak by widział tylko moją głowę. Nie otworzyłam ich mocniej i nie wpuściłam go do środka. Co on tu w ogóle robił? I po co przyszedł?
- Cześć. - przywitał się.
- Hej. - odparłam - Co tu robisz? - może zabrzmiało to trochę niegrzecznie, ale stres wziął górę.
Domyślił się, że nie chcę go wpuszczać do środka. Mocniej otuliłam się kocem, czując zimny powiew wiatru.
- Louis mi powiedział, że zostałaś sama w Londynie. Chciałem cię spytać, czy pojedziesz ze mną, do mojej rodziny.
Szczena mi opadła. Z wrażenia, można powiedzieć, puściłam drzwi. Natychmiast zasłoniłam się okryciem. Zaprosiłam go cicho do środka. Zamknęłam drzwi i przeszłam do salonu. Usiedliśmy na kanapie. Usadowiłam się najdalej od niego jak tylko mogłam. Zauważył to. Cień smutku przemknął po jego twarzy. Bałam się, że zauważy mój brzuch. Skuliłam się nieco.
- To nie jest dobry pomysł Zayn. - odparłam w końcu, przenosząc wzrok z kominka, na niego.
- Dlaczego? I tak siedzisz tu sama. Jak... - przerwałam mu.
- Nie mogę. - odparłam, spoglądając w podłogę.
- Dlaczego? - jego głos był łagodny.
Wzięłam kilka głębszych wdechów. Zrobiło mi się naprawdę gorąco. Bałam się. Co jeśli mu powiem? Nie powiesz. Jesteś zbyt wielkim tchórzem.
- Muszę być pod stałą kontrolą lekarza. - nie skłamałam, prawda?
Gdyby coś się stało... Nie wybaczyłabym sobie. Przecież to moje maleństwo.
- Daj spokój. W Bradford też mają lekarzy. To nie jest zabita dechami dziura.
- Wiem... - przerwał mi.
- Więc, nie ma się nad czym zastanawiać. Pakuj się i jedziemy.
Spojrzałam mu w oczy. Przegryzłam wargę.
- Ja... Naprawdę nie mogę, Zayn.
Moje ramiona zaczęły się trząść. Miałam ochotę zapalić, ale obiecałam sobie i dziecku, że nie będę palić, dopóki nie urodzę. Papieros zawsze pomagał mi się odprężyć chodź na chwilę. A poza tym, lubiłam palić.
- Hej... - poczułam jego ręce na moich ramionach - Przecież nikt nie zrobi ci krzywdy.
- Wyjdź. - odparłam nie mogąc już wytrzymać.
Zdziwiłam go. On jednak, w przeciwieństwie do mnie, zauważył, że coś jest nie tak.
- Powiedz mi co się dzieje. - poprosił, obejmując mnie ramieniem - Nadal możesz mi ufać...
- Po prostu odejdź. - wyszeptałam hamując łzy.
- Nie ma mowy. Będę siedział tak długo, aż mi powiesz.
Zapadła cisza. Nie miałam zamiaru mu powiedzieć. Wstałam i wzięłam swój kubek. Na pewno nie wyjdę z domu. W końcu tu mieszkam! Przeszłam do kuchni. Malik był moim cieniem. Obserwował każdy mój ruch. Zrobiłam sobie herbatę. Przez chwilę stałam przy blacie. Zacisnęłam powieki. To się nie dzieje naprawdę. Kiedy otworzę oczy, znów będę sama i wszystko będzie ok. Poczułam ciepły tors Zayna. Kiedy chciał mnie objąć odepchnęłam jego ręce. Odpuścił, ale nie odsunął się. Położył głowę na moim ramieniu.
- Widzę, że cię to męczy. Po prostu powiedz. - szepnął, muskając moje ucho ustami.
- Jestem w ciąży. - szepnęłam cicho, tak cicho, że sama ledwie to usłyszałam.
Mój oddech przyspieszył, a serce biło jak oszalałe. Chłopak delikatnie pociągnął koc, który wymsknął mi się z rąk i upadł na ziemie. Nie miałam się już czym zakryć, ani w jakikolwiek inny sposób zasłonić. Poczułam jak jego ramiona delikatnie mnie oplatają a dłonie lądują na brzuchu. Wstrzymałam oddech.
- Jest moje? - spytał cicho.
- Tak. - wyszeptałam z łzami w oczach.
Tak bardzo bałam się tego momentu. Tego co on mi powie. Zayn odwrócił mnie przodem do siebie, mocno objął i delikatnie podniósł. Schował głowę w zagłębieniu mojej szyi.
- Kocham cię. - wyszeptał - To wszystko mnie przerosło. Nie umiałem sobie z tym poradzić. Tylko dlatego zostawiłem ciebie i chłopaków. Żałuję. Naprawdę żałuję. Nie każ mi odchodzić. Jestem najszczęśliwszym facetem na świecie.
Zrobiło mi się ciepło, gdzieś w środku. On mnie nadal kochał, tak jak ja jego. Chciał być ze mną. Z nami. Kiedy postawił mnie na ziemi, mocno się w niego wtuliłam. Po chwili poczułam jego słodkie usta. Tak bardzo mi ich brakowało... Odwzajemniłam jego gest. Może w końcu nam się uda.
- Pojedź ze mną. - poprosił patrząc mi w oczy.
- Myślę, że twoi rodzice nie powinni poznać mnie w takim momencie. - odparłam cicho - Jeśli chcesz jedź. Ja zostanę tutaj.
- Oszalałaś? Nie zostawię cię. Zostanę tu z tobą.
Dopiero teraz byłam szczęśliwa.

* * *

Ja i Zayn powoli odbudowywaliśmy relację.Święta spędziliśmy tylko we dwoje. No, można powiedzieć w troje. Malik przyzwyczaił się do myśli, że zostanie ojcem. Widziałam, że strasznie mu się to podoba. Przed wigilią wyciągnął mnie na zakupy. Chciał popatrzeć na jakieś ciuszki dla naszego malucha. Jako, że nie wiedzieliśmy, czy będzie to chłopiec, czy dziewczynka, wszystko było raczej w neutralnych kolorach. Uniknęliśmy na szczęście konfrontacji z paparazzi. 
Nadszedł sylwester. Dzisiaj Louis, Harry i Rose mieli wrócić. Powiedziałam o tym Zaynowi. Nie chciałam, żeby doszło między nimi do kłótni. Lou był dla mnie teraz jak starszy brat, a jego przyjaźń z Zaynem była w strzępkach. Nie chciałam pogorszyć sytuacji. Kiedy przyjechali wszyscy cieszyli się, z tego, że nasza dwójka znów jest ze sobą blisko. Nie powiedziałabym, że ja i Malik znów jesteśmy parą. To prawda, że od czasu do czasu się całujemy, spędzamy razem mnóstwo czasu, ale mimo wszystko to skomplikowane. Wszyscy zadbali, żebym podczas imprezy wypiła tylko picolo. Nie musieli mnie wcale namawiać. W oczach Zayna, widziałam podziw. Cieszył się, że rzuciłam palenie. Jego radość zmalała kiedy powiedziałam mu, że to tylko na okres ciąży. Znów wszystko powoli wracało do normy. Czas leciał mi jak szalony. Zayn nie zdecydował się na powrót do One Direction. Stwierdził, że to za szybko, ale rozwijał swoją karierę solową. Byłam z niego dumna. Najlepsze jest to, że kiedy byłam w 8 miesiącu ciąży Malik kupił dla nas dom. Ten dom, stał obok mojego poprzedniego, więc można powiedzieć, będę miała wszystkich po sąsiedzku. Cieszyłam się, że będziemy mieć własny kąt. U góry były trzy sypialnie. Jedna była nasza, a druga, naszego maluszka. Siedzieliśmy w naszym domu. Zayn dziś gotował obiad. Stanęłam obok niego i podjadłam kawałek papryki. Poczułam delikatny ból. Maleństwo zaczynało kopać. Z uśmiechem wzięłam Malika za rękę. Położyłam ją na moim brzuchu. Widziałam że zamarł na moment czując delikatny ruch dziecka. Uśmiechnął się do mnie. Mocno mnie objął i pocałował.
- Będzie piłkarz. - wymruczał.
- Chciałbyś. - odparłam rozbawiona - Nasza córka też będzie mogła grać.
- Będzie chłopiec. - odparł pewny siebie i pocałował mnie ponownie.
- Nie sądzę. - odparłam z uśmiechem.
- Wiesz? - spojrzał mi w oczy.
- Nie. Po prostu czuję.
Kilka kolejnych dni i byliśmy znów u lekarza. Powiedziała, że z dzieckiem wszystko w porządku. To co dodała później, przeraziło mnie, jak i Zayna.
- Twój maluszek jest zdrowy. Wasz. Przeprasza, ale...
- Ale, co? - ponaglił ją Zayn.
- Może pani nie przeżyć porodu.
- Co? - powiedział Malik, patrząc w podłogę nieobecnym wzrokiem.
- Zrobimy wszystko co w naszej mocy, ale pani życie jest zagrożone. - ciągnęła.
Nie potrzebowałam więcej. Podjęłam już decyzję. Kim bym była, gdybym powiedziała, że teraz chcę z niego zrezygnować? Że chcę się go pozbyć, bo chcę żyć dalej? Pokochałam moje małe dziecko.
- Urodzę. - odparłam pewna siebie.
Lekarz uśmiechnął się do mnie. Zayn był przygnębiony. Pojechaliśmy do domu. Przez całą drogę, Mulat nie odezwał się słowem. Kiedy weszliśmy do środka, postanowiłam z nim o tym porozmawiać. Usiedliśmy w salonie.
- Zayn... - zaczęłam łagodnie. Spojrzał na mnie - Nic mi nie będzie.
Zmarszczył brwi.
- Amelia, możesz umrzeć. Nie chcę żyć bez ciebie. Nie wyobrażam sobie, ani jednego dnia, kiedy nie będę miał cię obok. - w jego oczach zalśniły łzy - Potrzebuję cię. Dla ciebie zrobię wszystko.
Mocno go przytuliłam. Bał się. Rozumiałam go. W moim gardle stworzyła się gula. Nie potrafiłam jej przełknąć. Zayn, cholernie się bał, a ja podzielałam jego uczucie.
- Kocham cię. - szepnęłam przeczesując jego włosy ręką - Nawet jeśli coś... mi się stanie, obiecaj. Obiecaj, że się nim zajmiesz.
- Obiecuję. - szepnął zaciskając powieki.
Pocałowałam go w czoło. Złapał moją dłoń i nie chciał jej puścić. Wiedziałam, że hamuje łzy, które cisną mu się na oczy. Położyliśmy się obok siebie. Wtuliłam się w Malika.
- Teraz ty obiecaj, że będzie dobrze. - poprosił, patrząc mi w oczy.
Uśmiechnęłam się lekko. Po jego policzku zleciała łza. Szybko ją starłam, głaskając go po policzku.
- Będzie.

* * *

Jechałam na szpitalnym łóżku na salę porodową. Odczuwałam niewyobrażalny ból i strach. Jedyne co mnie powstrzymywało przed zemdleniem to obecność Zayna. Ciągle przy mnie był. Po naszej rozmowie, obudziłam się w środku nocy. Poród się zaczął. Przyjechaliśmy jak najszybciej do szpitala. Wiedziałam, że Malik się boi. Ja też. Po chwili byliśmy na miejscu, a ja po prostu odpłynęłam. Chciałam walczyć, ale ciemność wygrała.

Zayn
Czekałem na korytarzu. Kiedy usłyszałem krzyk mojego dziecka wyprosili mnie z sali. Nie wiedziałem co się dzieje. Jedyne co do mnie docierało to to, że z Amelią nie jest dobrze. Nie wiedziałem czym się bardziej martwić. Nasze dziecko jest wcześniakiem, a Melkę reanimują. Musi ze mną zostać. Nie może umrzeć. Po chwili z sali wyszedł lekarz. Poderwałem się na równe nogi. Spojrzał mi w oczy, po czym przepraszająco pokręcił głową. Nie wierzyłem, że to już koniec. Ona... Musi ze mną być. Wbiegłem do sali. Leżała tam. Chcieli mnie wyprowadzić, ale im nie pozwoliłem. Nie hamowałem już łez. Nachyliłem się nad nią.
- Nie zostawiaj nas. - szepnąłem i musnąłem jej usta.
Poczułem jak ktoś mnie odpycha. Zaczęła reagować. To chyba najszczęśliwszy dzień w moim życiu. Kiedy stan Amelii był w normie, poszedłem zobaczyć nasze maleństwo. Było w inkubatorze. Było takie maleńkie i bezbronne. Takie kruche.
- Dziewczynka. - powiedziała mi z uśmiechem pielęgniarka.
Po moim policzku znów spłynęły łzy. Gdyby był chłopiec lepiej bym się trzymał, ale dziewczynka... Moja mała córeczka.











































~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Uf, Amelia żyje. Przyznam, że nie łatwo ratować ją z każdych problemów ;)
Myślę, że rozdział nie najgorszy, ale może być lepiej. Będzie ich jeszcze tylko kilka ;)
Co o tym sądzicie???
I dziękuję za komentarz pod ostatnim rozdziałem ;) zwykłe "super" dodało mi sił ;)
Do następnego!




2 komentarze:

  1. Zostałaś nominowana do Lister Blog Award! Więcej informacji na blogu: ---> http://you-are-my-property-honey.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń