środa, 12 sierpnia 2015

Rozdział 40

Bałam się. Przede wszystkim znów stresowałam. Czy lekarz nie powiedział mi jeszcze unikaj stresów? Wydaje mi się, że coś wspomniała. Zamknęłam oczy i całkowicie oparłam się na Louisie.
- Zamknij się. - warknął Tommo na Malika.
Zayn widocznie był zirytowany. Po prostu podszedł do nas i wziął mnie na ręce. Nie pytał czy może, czy nie. Po prostu przeszedł ze mną przez cały dom, posadził mnie na łóżku w moim pokoju, po czym zamknął drzwi na klucz i schował go, zapewne w kieszeni. Ściągnęłam płaszcz.
- Nie wyjdę do póki nie powiesz mi co jest grane. - mruknął, przeczesując ręką włosy.
Już powoli mu odrastały. Dużo bardziej lubiłam go w długich włosach. Ale krótszych niż do ramion. Skuliłam się kładąc głowę na poduszce. Jego obecność mnie raniła. Po moim policzku zleciała łza. Malik uklęknął przede mną i wytarł mój policzek.
- Bądź chociaż raz konsekwentny jak coś postanowisz. - warknęłam.
- W tej kwestii jestem taki sam jak ty. - uśmiechnął się lekko.
Pociągnęłam nosem. Źle się czułam. Byłam zmęczona. Zayn delikatnie odgarnął mi włosy z twarzy.
- Powiedz mi co się dzieje. - cisza - Melka.
Spojrzałam na niego. Mogłam to zrobić, pod jednym warunkiem. Okazało się, że istnieje dla mnie ratunek.
- Powiem. - odparłam - Pod jednym warunkiem.
- Ok. - powiedział niepewnie - Jaki to warunek?
- Jak ci powiem, to zostawisz mnie w spokoju. Nie spotkamy się więcej. I nie będziesz się ze mną kontaktował.
- Dlaczego?
- Zgadzasz się? - zignorowałam jego pytanie.
Podniósł się. Chodził nerwowo po pokoju. Na pewno rozpatrywał wszystkie za i przeciw. W końcu stanął przede mną.
- Zgadzam się. - szepnął.
Odetchnęłam. Wzięłam głęboki oddech.
- Ja... zachorowałam, ale już jest lepiej. - byłam na tyle słaba i za pewne wyglądałam źle, że nie trudno było uwierzyć w to małe kłamstwo.
-  Ale już wszystko w porządku? - chciał się upewnić.
Nie wiedziałam dlaczego.
- Tak. - szepnęłam.
Nic nie dodając, Malik wyszedł z mojego pokoju. Po moich polikach pociekły łzy. Jesteś cholernym tchórzem Amelia! Po chwili byłam w ramionach Louisa. Nic nie powiedział, ale wiedziałam co myślał. Długo tak ze mną siedział. W końcu zmorzył mnie sen.
Siedzieliśmy w salonie. Wiedziałam, że muszę powiedzieć reszcie, ale nie mogłam znaleźć na to odpowiedniego momentu. Zadzwonił telefon Harrego. Przeprowadził szybką rozmowę, po czym spojrzał na nas.
- Chłopaki mamy trasę. Zaczynamy za niecały tydzień. Wrócimy dopiero na święta.
Wszyscy posmutnieli. Nie dziwiłam się. Rozejrzałam się. Nigdzie nie było Jess. Była tylko Rose i Ness, Wstałam na chwilę. Wahałam się, ale w końcu przecież muszą się dowiedzieć.
- Jeśli chodź trochę poprawi wam to humor to... - uśmiechnęłam się lekko - możemy zrobić imprezę z okazji wszystkich cioci i wujków.
Nie załapali od razu, chodź Lou natychmiast mnie wyściskał. Objął mnie i stał obok. Wyglądał jak dumny ojciec.
- Z góry oznajmiam, że ja będę chrzestnym. - powiedział.
- Śnisz. - mruknął Harry z bananem na ustach - Ja będę najlepszym ojcem chrzestnym.
- Chciałbyś! - fuknął Tommo.
Zaczęli się kłócić. Ze śmiechem poszłam do drzwi. Ktoś dzwonił. Kiedy je otworzyłam, odebrało mi mowę. Przede mną stałą Jess i Adam. Wpuściłam ich nic nie mówiąc. Kiedy wróciliśmy do pokoju wszyscy umilkli. Niall natychmiast porwał Jess w swoje ramiona. Przywitali się pocałunkiem. Adam ciągle mi się przypatrywał.
- Idę na spacer. - mruknęłam.
- Ja też. - dodali łącznie Harry, Rose, Liam i Ness,
- I ja. - po chwili dołączył Lou.
Roześmialiśmy się wszyscy. Szybko się ubraliśmy. Nailler został w domu z dwójką gości. Biedak. Może ich polubił.
Wróciliśmy po 22. Byliśmy w barze na coca coli. Wszyscy solidarnie zmówili to co ja. To na sylwestra będzie picolo. Niedługo święta. Czuję, że nie mam co pokazywać się w domu. Usiedliśmy w pustym salonie.
- Amelia. - zwrócił się do mnie Hazza - Kto jest ojcem?
Zesztywniałam. Miałam nadzieję, że nie zada mi tego pytania, lub sam się domyśli. Styles ty kretynie. Tak trudno zgadnąć?
- Jak myślisz? - odparłam spuszczając wzrok.
- Ten kretyn. - mruknął Lou.
- Wie? - dopytywał Loczek.
- Nie. Do cholery nie wie i nie będzie wiedział! - uniosłam się - Przepraszam. - dodałam po chwili - Pójdę do siebie.
Wzięłam szybki prysznic i zasnęłam ubrana w koszulkę Malika.

* * *

Wracałam od lekarza. Z moim maleństwem wszystko było dobrze. Już 16 tydzień (czwarty miesiąc). Mój brzuch stał się widoczny. Cieszyłam się, że paparazzi się mną nie interesują. Wybuchłby skandal. Nie chciałam robić zamieszania. Lekarz pytał czy chcę znać płeć dziecka. Można ją określić już w 14 tygodniu. Chciałam, żeby była to niespodzianka. Świata miałam zamiar spędzić sama. Wszyscy się rozjeżdżają więc ja zostanę w Londynie. Chłopcy już wrócili z trasy, ale wznawiają ją zaraz po sylwestrze. Weszłam do domu i rozebrałam się. Na dworze zrobiło się na tyle zimno, że zaczęłam nosić zimową kurtkę. Poszłam do salonu. Zastałam tam już tylko Rose, Harrego i Lou.
- Chcieliśmy się pożegnać. - mruknęła Stone tuląc się do Harrego.
- Jak tam nasz mały piłkarz? - spytał Tommo całując mój policzek na powitanie.
- Hej! - oburzyłam się - Skąd wiesz, że nie dziewczynka?
- A ty wiesz? - spytał Loczek.
- Nie. Chcę mieć niespodziankę. - odparłam.
- Trzymaj się i pisz w razie czego. - powiedziała Rose - Zakładam, że będzie mały Malik. - uderzyłam ją w ramie, a ona się zaśmiała.
Nie wiem, czy zniosłabym to, gdybym miała małą wersję Zayna. Nadal go kochałam. Miałam nadzieję, że maleństwo będzie do niego podobne, ale nie na tyle by mi go przypominać.
- Dokładnie. Ma być chłopiec. - dodał Loczek, całując mój policzek.
- Zobaczycie, że na przekór wam będzie dziewczynka, - odparłam.
- Założymy się, że piłkarz? - rzucił z bananem Louis.
Pożegnałam się z nimi i zostałam sama. Ten duży dom był bez nich strasznie pusty. Zrobiło mi się przykro. Będę sama, tak jak chciałam, ale nie cieszyłam się. Zawsze spędzałam święta z rodziną. Nie chciałam jednak do nich jechać, ze względu na to, że stres mi szkodzi. Mi i maleństwu. Nie miałam do kogo pójść, ani z kim spędzić świąt. Zajęłam się przygotowaniami. W końcu już po jutrze wigilia. Chciałam mieć przystrojony dom. Robiłam choinki z papieru, popijając ciepłą herbatę. Siedziałam na kanapie w salonie, przed kominkiem w którym tańczył ogień.
- Wiesz, zawsze spędzałam te święta z rodziną w Polsce. - mówiłam do mojego nienarodzonego dziecka. Zauważyłam, że lubię to robić - W tym roku, będziemy tylko ty i ja. Może w przyszłym zobaczysz dziadka i babcię. - westchnęłam - Nie będzie tak źle. Sylwester spędzimy z wujkiem Louisem i Harrym. No i z ciocią Rose.
Czas do wieczora szybko mi zleciał. Ciągle coś robiłam; przygotowywałam ozdoby, przywieszałam je, przejrzałam nowości o gwizdach. Wcale nie szukałam informacji o Zaynie. Wcale... Każdego dnia o nim myślałam. Siedział mi w głowie i nie potrafiłam go od tak wyrzucić. Wszystko byłoby prostsze gdybym mogła. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Niestety wiem, że takie rzeczy się nie zdarzają. Położyłam się na kanapie. Ziewnęłam. Zrobiłam się zmęczona. Żałowałam, że nie powiedziałam Zaynowi o dziecku, ale tak będzie lepiej. Wychowam je sama, mimo iż wiem, że powinno mieć ojca. Może kiedyś jakiś mężczyzna zdoła wybić mi z głowy Zayna i zajmie jego miejsce. Będzie dobrym mężem i ojcem. To tylko fantazjowanie, na które nie powinnam poświęcać czasu. Eh... Zamknęłam oczy i nawet nie wiem kiedy zasnęłam na kanapie.
Puk, Puk Puk! Puk! Puk, Puk! I dzwonek do drzwi. Jęknęłam cicho. Pewnie Rose czegoś zapomniała. Tak dobrze mi się spało. Spojrzałam na zegarek 20. Przecież ona dawno powinna być w Polsce. W takim razie, pewnie Louis. Podniosłam się i okryłam ramiona kocem, pod którym spałam. Było mi zimno. Miałam na sobie, jeansy i sweterek. Ponowie odezwał się dzwonek. Ziewnęłam.
- Już! - krzyknęłam zachrypniętym głosem, po drzemce.
Uchyliłam drzwi. Owiał mnie zimny wiatr, ale zrobiło mi się gorąco gdy ujrzałam jak czekoladowe tęczówki patrząc wprost w moje oczy.













































~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Tak, wiem, że krótki, ale...
Będę mogła potrzymać was w niepewności ;)
A poza tym to rozdział 40! WOW!!!
Szczerze? Nie mam pojęcie czy nie zepsułam tego rozdziału. Na początku wyglądał nieco inaczej. Jest po małej przeróbce.
Mam nadzieję, że mimo to wam się podoba. I jeszcze jedno pytanie:
Pod ostatnim rozdziałem jest 36 wyświetleń (chyba), a dlaczego nie ma ani jednego komentarza...? :(
Do następnego kochani! ;)

3 komentarze:

  1. Super rozdział. Kiedy next???

    OdpowiedzUsuń
  2. Będzie dzisiuś ;D Tylko Zayn mógłby się w końcu ogarnąć, a nie zmienia co chwilę zdanie!

    OdpowiedzUsuń