czwartek, 9 lipca 2015

Rozdział 34

Zayn uważnie mi się przejrzał. Spłonęłam rumieńcem pod wpływem jego spojrzenia. Spuściłam głowę, by moja twarz zasłoniły włosy. Więc chłopcy taki mięli plan - chcieli "pogodzić" mnie i Malika. Czułam że wszyscy są w to zamieszani. Może Liam sobie to odpuścił. On był w porządku.
- Powiedz mi to co masz powiedzieć i będziemy wolni. - kiedy Zayn wypowiedział te słowa poczułam jak by ktoś rozrywał moje serce.
Nie zależało mu już na mnie. Ton jakim to powiedział, to jak to powiedział... tak jakby to nie miało dla niego znaczenia. Skoro tak nie miałam zamiaru z nim rozmawiać. Może zachowywała się jak zbuntowana nastolatka, ale mocno mnie to zabolało. Z trudem przełknęłam łzy. Miałam ochotę krzyczeć.
- Jak ci się tak spieszy to sobie wyważ drzwi. Nie przyjadą szybciej niż 3 dni. - warknęłam i odwróciłam się na pięcie.
Chciałam pójść do czytelni. Wolałam świat książek. Tam nie było moich problemów. Mogłam przeżywać magiczne i niestworzone przygody. Pasowało mi to w tej sytuacji. Chciałam uciec. Poczułam uścisk w nadgarstku. Zabolało, bo to był ten zabandażowany. Zayn niczego nie zauważył.
- Więc to był twój pomysł? - oskarżył mnie o tę sytuację.
Mój?! Trzymajcie mnie, bo nie wytrzymam! Przecież ja... ja nie chciałam go widzieć... chciałam zacząć od nowa, bez niego. Chciałam wyrwać rękę z jego uścisku, bez skutku. Malik mocniej mnie złapał. Skrzywiłam się z bólu. Rozluźnił uścisk, co wykorzystałam i odsunęłam się. Lekko rozmasowałam rękę, patrząc na Mulata. Dopiero teraz zauważyłam jak wyglądał. Miał białą koszulkę, przez która prześwitywały jego tatuaże. Na jego szerokich ramionach spoczywała ciemna bluza. Mimo to, że Malik wyglądał idealnie, był niesprawiedliwy.
- Nigdy bym się nie zniżyła do takiego poziomu. Sami to wymyślili. - fuknęłam.
Cofnęłam się do salonu. Zamknęłam na chwilę oczy. Było mi słabo. Jeszcze nie doszłam do siebie, a jak widać stres mi nie pomaga. Mój oddech był szybszy niż powinien. Opadłam na fotel. Po chwili nieco się uspokoiłam. Wiedziałam że nie mogę się na razie ruszyć. Powinnam odpocząć. Konsekwencje głupich decyzji! Nienawidzę mojego życia. Nie licząc moich przyjaciół wszystko jest do bani. Okryłam się kocem i położyłam głowę na oparciu. Moje serce biło jeszcze przyśpieszonym rytmem. Uspokój się. - powtarzałam to sobie kilka razy. I udało się. Pomogło. Poczułam dziwne ciepło w nadgarstku. Bandaż był brudny od krwi. Musiałam zmienić opatrunek. Chłopcy na pewno zostawili gdzieś bandaże. Tylko gdzie? W łazience na pewno jest apteczka. Powoli podniosłam się. Nie zauważyłam nigdzie Zayna. Miałam nadzieję, że nadal siedzi w kuchni. Stopień, po stopniu pokonałam schody. Odetchnęłam głęboko gdy byłam już na samej górze. Podpierając się ściany doszłam do łazienki. Otworzyłam drzwi. W środku był Zayn. Taka mała uwaga że był w samych bokserkach. Nie mogłam oderwać wzroku od jego umięśnionego torsu. Musiałam też przyznać że jego tatuaże robiły na mnie wrażenie. Zachowałam się tak, jakbym widziała go po raz pierwszy w takiej sytuacji. Tak, zdecydowanie mam wyczucie. Oblałam się rumieńców. Dlaczego tak reagowałam? Przecież miałam z nim skończyć.
- Podasz mi bandaż z apteczki? - spytałam cicho patrząc w podłogę.
- Pod jednym warunkiem. - spojrzałam na niego jak na głupka. Nie będzie mi dyktować warunków - Powiedz po co.
- Jest mi potrzebny.
- Zła odpowiedź. - skrzyżował ręce na klatce piersiowej.
To że wyglądał oszałamiająco niczego nie zmieniało. Co on sobie myślał? Potrzebowałam i już. Teraz nie musiałam mu się tłumaczyć. To była tylko i wyłącznie moja sprawa. Nie miał prawa mieszać się w moje życie. Teraz było już moje, nie nasze. Chodź ta prawda bolała, musiałam to przeżyć. Chciałam go ominąć i sama sobie wziąć, ale objął mnie w talii, nie pozwalają przejść dalej. Przeszedł mnie dreszcz. Znów poczułam jego dotyk na swojej skórze. To było cholernie przyjemne, a jednocześnie chciałam go odsunąć. Właśnie to starałam się zrobić. Odepchnęłam go, lecz nie puścił mnie. Próbował spojrzeć mi w oczy. Patrzyłam w podłogę. To nie było fair z jego strony. Przecież miał dziewczynę, a dokładnie wiedział jak na mnie działa.
- Zostaw mnie! - warknęłam w końcu.
- O co ci chodzi? - spojrzałam na niego.
Naprawdę nie rozumiał. Co on był głupi? To takie trudne?
- O co mi chodzi? - powiedziałam ze zdziwieniem - Może o to że rzuciłem mnie jak szmacianą lalkę bez wyjaśnienia? O, a może o to, że jesteś dupkiem? I tak nie zrozumiesz!
- Przeciwnie...
Wyrwałam mu się. Podeszłam do szafki i wyciągnęłam bandaż klnąc pod nosem. Chciałam stamtąd wyjść, ale Malik zagrodził mi drogę.
- Po co ci bandaż? - spytał tonem żądającym odpowiedzi.
- Mam Cię po dziurki w nosie! - wrzasnęłam.
Zrobiło mi się ciemno przed oczami. Poczułam się zdezorientowana. Ręką szukałam czegoś, czego mogłabym się złapać. Trafiłam na rękę Zayna. Malik mnie podtrzymał.
- Co się dzieje? - spytał z troską w głosie.
- Nic mi nie jest. Za chwilę przejdzie.
Powoli, osuwając się po ścianie, usiadłam na zimnych kafelkach. Chwilę potrzebowałam by dojść do siebie, ale w końcu się udało. Odetchnęłam głęboko. Obraz, który widziałam wyostrzył się, więc zrobiłam się spokojniejsza. Niestety trwało to tylko chwilę.
- Wyjdź. - powiedziałam do chłopaka w miarę uprzejmie.
- Oszalałaś? - odparł nieco zdenerwowany, kucnął obok mnie i położył dłoń na moim kolanie. Ponownie przeszedł mnie dreszcz - Teraz na pewno Cię nie zostawię.
- Szkoda. - mruknęłam, odwracając wzrok.
- Co się dzieje?
- Co Cię to obchodzi? - spojrzałam na niego - Nie jesteśmy razem więc daj sobie spokój. Niczego od Ciebie nie chce. - ostatnie zdanie powiedziałam naprawdę cicho.
Kłamałam. Potrzebowałam go i to było najgorsze. Chciałam żeby mnie przytulił i powiedział te dwa słowa, które kiedyś ja mu powiedziałam.
- To chociaż powiedz czy to przeze mnie chciałaś pojeździć tym autem. - zaśmiałam się gorzko.
Nie zrozumiał. Nie chciałam żeby poznał prawdę, tak miało zostać. Niech nadal myśli że jechałam tym cholerny autem. W gruncie rzeczy, jakim cudem on w to uwierzył? Nawet James się nie nabrał. Louis i Harry musieli być bardzo przekonujący. Ciekawe jakie obrażenia ma osoba poturbowana po ostrej jeździe? Nie miałam zamiaru sprawdzać.
- Świat nie kręci się wokół Ciebie. - odparłam tylko i powoli się podniosłam.
Zayn wstał wraz ze mną. Nie miałam siły żeby utrzymać się na nogach. Jednak musiałam dać radę. Przeszłam do blatu i usiadłam na nim. Oparłam głowę i zimne kafelki. Było mi już lepiej, ale nadal byłam uziemiona. To było bardzo przykre. To dlatego Louis chciał mnie wypisać tak szybko - żebym nie mogła nic zrobić Malikowi, ani uciec. Nie chciałam żeby Mulat widział jak bardzo słaba jestem.
- Daj sobie pomoc. Nie chce ci zrobić krzywdy.
Prychnęłam.
- Już zrobiłeś. - mruknęłam, nim ugryzłam się w język.
- Amelia... -przerwałam mu.
Zrozumiał za późno. Wcale nie chciałam z nim rozmawiać. Chciałam położyć się w łóżku i ryczeć jak małe dziecko. Albo pójść na imprezę i się rozerwać. Mogłabym się nawet napić więcej niż zazwyczaj. Rose pewnie by się przyłączyła. Ostatnio mało czasu spędziłyśmy razem.
- Daj sobie spokój. Masz dziewczyne? To się nią zajmij.
Zeskoczyłam z blatu i minęłam go. Starałam się opanować zawroty głowy i osłabienie. Nie dałam rady. Grawitacja nagle stała się zbyt silna. Nawet nie wiem jak i kiedy moje ciało zawisło nad ciemną podłogą. W ostatniej chwili, nim rąbnęłam w podłogę Malik mnie złapał. Nie pytając mnie o zdanie ani pozwolenie, wziął mnie na ręce i przeniósł do sypialni. Położył mnie na łóżku. Wzięłam głęboki oddech gdy uwolniłam się od jego dotyku. Skuliłam się i położyłam dłoń pod policzek. Chciałam żeby zniknął. Było mi naprawdę ciężko wmówić sobie że nie chce go widzieć, że go nienawidzę. Kiedy mnie dotykał wszystko wracało. Chciałam żeby był blisko, ale nie chciałam. Nie potrafiłam tego wyjaśnić. To były dwa sprzeczne uczucia które odczuwałam na raz. Ciepła dłoń Zayna odgarnęła kosmyk włosów z mojej twarzy.
- Nie dotykaj mnie. Proszę. - zabrzmiało to żałośnie, ale nie umiałam zdobyć się na donośniejszy ton głosu.
Zdziwiłam go. Sama siebie zdziwiłam. Nie mogłam wytrzymać ciepła, które mnie ogarniało za każdym razem gdy mnie dotykał. Bałam się tego w pewnym sensie. To bolało.
- Mela... - znów mu przerwałam.
- Nie. Myślisz że powiesz jedni słowo i będzie dobrze?! Nie będzie! - nie umiałam powstrzymać łez.
Mocno przyciągnął mnie do siebie. Mimo że tak bardzo się tego broniłam, wtuliłam twarz w jego ciepłe ramiona. Byłam słaba. Nie tylko fizycznie, ale i psychicznie. Nie umiałam bez niego wytrzymać. Był moim narkotykiem. Jego palce delikatnie otarły moje poliki.
- Nie płacz. - szepnął mi do ucha - Nie przeze mnie.
- Więc mnie zostaw. - mruknęłam znów zanosząc się płaczem.
- Chcesz tego? Moja obietnica ze szpitala nadal jest aktualna.
Zawahałam się. Nie mogłam nic powiedzieć. Chciałam żeby trzymał mnie w ramionach. Oparłam głowę na jego torsie. Zamknęłam oczy. Miałam wszystkiego dość. Czemu życie nie może być proste? Wszystko zawsze jest skomplikowane. Zanim zasnęłam, poczułam jak Malik układa mnie głową na poduszce i mocno przytula.
Obudził mnie dzwonek telefonu. Spojrzałam w prawo. Zayn odebrał.
- Cześć Kochanie. - mruknął do telefonu - Nie mam pojęcia gdzie jestem... Harry i Louis przywieźli mnie do jakiegoś domku... Tak. Jestem sam...
Nie słuchałam. W tamtej chwili zrozumiałam. Zayn nie zostawi tamtej laski dla mnie. Wczorajszego wieczora po prostu się nade mną zlitował. To było paskudne z jego strony. Wstałam powoli by nic nie podejrzewał. By nie wiedział jak się czuję. Zeszłam po schodach i postanowiłam zrobić kanapki. Kroiłam ogórka gdy usłyszałam jak Malik schodzi po schodach. Starłam łzy z moich policzków. Nawet nie wiem kiedy się tam pojawiły. Poczułam jego objęcia i delikatny pocałunek na mojej szyi. Odepchnęłam go.
- Hej, Mela. - odwrócił mnie przodem do siebie.
- Nie chce litości. - warknęłam - Wiem że z nami koniec. Tylko czemu ciągle dajesz mi nadzieję? Jesteś dupkiem! - wymierzyłam mu mocny policzek.
- Może nim jestem, ale... - dlaczego to zrobił?






























~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No właśnie. Dlaczego to zrobił? :P
Mam nadzieję, że nie przesadzam z ilością rozdziałów w czasie. Zdradzę wam, że mam napisane rozdziały do 37, ale pojawiać będą się co 3 dni, tak jak do tej pory. 
Widzę, że bierzecie udział w ankiecie. Niezmiernie się cieszę, tylko co daje mi 50%, na 50%? :D
Będę sugerowała się też radą magicznej i jeśli pozostanie taki wynik, będę pisała opowiadanie, podajże, numer jeden. Szczerze napisałam już kawałek, by zobaczyć co z tego wyjdzie i spotkałam się z pozytywną opinią, więc pomysł z wakacjami może poczekać, skoro czeka już tak długo. 
Przepraszam, że rozdział tak późno, ale wyleciało mi z głowy, że mam go dzisiaj wstawić ;)
Tak więc nie przynudzam, piszcie opinie, czekam ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz