niedziela, 12 lipca 2015

Rozdział 35

- Może nim jestem, ale nadal coś do Ciebie czuje. - wpił się w moje usta.
Jego ramiona przyciągnęły mnie do siebie. Nasze ciała się zderzyły. Jego dłonie błądziły po moich plecach. Chciałam go odepchnąć. Nie pozwolił mi odsunąć się nawet na centymetr. Bez większego wysiłku podniósł mnie i skierował się do któregoś z pokoi u góry. Nic do mnie nie docierało. Czułam tylko jego słodkie usta. W końcu mu się poddałam. Nie umiałam dłużej walczyć. Kiedy tylko poczuł że nie będę się opierać, stał się czuły, bardziej delikatny. Jego usta tylko muskały moje. Objęłam jego kark jedną ręką, a drugą wplotłam w jego włosy. Chłopak usiadł na łóżku i posadził mnie sobie na kolanach. Co ja wyprawiałam? Nie mogłam, przecież...
- Zayn... Proszę... - szepnęłam cicho, a on odsunął się by spojrzeć mi w oczy, lecz nadal mnie przytulał.
- Przecież wiem, co do mnie czujesz. - odparł - Czemu ciągle zaprzeczasz?
Bo tak strasznie mnie zraniłeś. Bo zerwałeś ze mną bez słowa. Bo czuję, że jestem dla ciebie zabawką. Dlatego. Wstałam. Nadal patrzyłam w podłogę.
- Ja się już z tym pogodziłam. - mruknęłam - Ty też powinieneś.
Zeszłam na dół. Nie byłam głodna, ale mimo to zrobiłam kanapki. Zostawiłam je na kredensie. Chciałam wziąć prysznic. Poszłam do sypialni. Zayn siedział na łóżku. Głowę podpierał na rękach. Nawet na mnie nie spojrzał gdy weszłam. Może to lepiej. Im szybciej się od siebie odizolujemy tym lepiej dla nas obojga. Wyciągnęłam z mojej torby biały podkoszulek z napisem: Love never give up. Skąd ja mam tą koszulkę? Nie ważne. Na to koszulę w kratkę, na krótki rękaw i zwykłe ciemnogranatowe rurki. Przeszłam do łazienki i zamknęłam drzwi. Było mi ciężko ignorować Malika. Tym bardziej, że wydawał się być załamany. Odetchnęłam głęboko i po raz setny spróbowałam wyrzucić Zayna z mojej głowy. Niewiele to dało, ale gorący prysznic pozwolił mi się odprężyć. Osuszyła skórę ręcznikiem i ubrałam się. Usiadłam na blacie i zdjęłam bandaż z nadgarstka. Rana nie wyglądała źle. Omyłam ją. Kiedy miałam zająć się zakładaniem świeżego opatrunku do pomieszczenia wszedł Zayn. Schowałam rękę za siebie.Wzrok chłopaka padł na zaplamiony bandaż. Podszedł do mnie uważnie mi się przyglądając. Moje serce przyśpieszyło. Wiedziałam, że teraz się dowie. Stanął na przeciwko mnie cicho nucąc jakiś utwór. Było to Where do broken hearts go. Przeszedł mnie dreszcz. Zrobił krok w moją stronę, stając naprawdę blisko. Niebezpiecznie blisko. Złapał moją rękę. Nie opierałam się. Przyjrzał się mojemu nadgarstkowi. Westchnęłam i spojrzałam w podłogę. Zayn delikatnie musnął ustami mój nadgarstek. Powietrze, które wypuścił z ust delikatnie mnie łaskotało. Zabandażował mi delikatnie rękę po czym ponownie ją pocałował.
- To przeze mnie? - pytał - Dlatego byłaś w szpitalu?
Nie odpowiedziałam. Nie chciałam mu odpowiadać na te pytania. Obie odpowiedzi byłyby twierdzące. Nie chciałam, żeby wiedział.
- Mela. - jego głos był łagodny, lecz stanowczy.
Odwróciłam głowę. Wstydziłam się tego co zrobiłam. To nie powinno mieć miejsca. Nie mogłam jednak cofnąć czasu. Mogłam jedynie nie dopuścić do kolejnego takiego zdarzenia. Oparłam policzek o kafelki.
- Muszę ci coś powiedzieć. - zaczął z przepraszającą miną - Chodź. - delikatnie złapał moją dłoń.
Posłusznie zeskoczyłam z blatu. Chłopak złapał mnie, bojąc się, że upadnę. Nie odepchnęłam go tym razem. Chodź może powinnam? Przeszliśmy do sypialni. Usiałam po turecku, na poduszkach i oparłam się plecami o wezgłowie łóżka. Malik usiadł na przeciwko mnie. Odetchnął głęboko po czym spojrzał mi w oczy.
- Proszę, po prostu mnie wysłuchaj. - ponownie wziął głęboki oddech - Ja... Wtedy na lotnisku nie potrafiłem ci nic powiedzieć. Postanowiłem, że tak będzie lepiej. Tak, wiem, że jetem beznadziejny, ale nie mogłem wytrzymać. Ciągle coś nagrywaliśmy, niedługo trasa, hejterzy... To wszystko. Bałem się, że zaczną cię niszczyć, tak jak zaczęli mnie. Co prawda, rozmawiamy często o tym z chłopakami i robi mi się lepiej. Bałem się o ciebie. Bałem się, że dojdzie do tego. - wskazał moją rękę - Tymczasem ja do tego doprowadziłem... - zrobił krótką przerwę - Jak zobaczyłem cię gdy przyjechałem po swoje rzeczy... Wystraszyłem się. Byłaś taka chuda, wyglądałaś jak nie ty. Zadzwoniłem do Rose. Wiedziałem, że przyjedzie ze względu na ciebie. I nawet to nic nie dało... - obwiniał się za to wszystko co się ze mną działo - Perrie mi powiedziała, że widziała cię jak wybiegłaś z domu. Ona... Była moją przyjaciółką. Myślałem, że jak ty pojedziesz ze mną na święta do rodziców to wszystko się unormuję. Odpocznę i nabiorę wiary na to, że możemy być razem. Rodzice zaprosili Perrie. Widzieli, że coś ze mną nie tak. Nie szukałem pocieszenia po tym co zrobiłem. Jednak między nami po długich godzinach rozmowy coś się pojawiło. Nigdy nie pokocham jej tak jak ciebie. Chcę żebyś to wiedziała.
Z moich oczu wyleciało kilka łez. Okazało się, że to ja jestem niesprawiedliwa. Byłam z najwspanialszym facetem jakiego znałam i nie zauważyłam, że coś nie gra. Nie potrafiłam mu pomóc. Co ze mnie za dziewczyna, która nic nie widzi?
- Chyba ja powinnam cię przeprosić. - odparłam patrząc w podłogę.
Nie umiałam mu spojrzeć w oczy. Wychodzi na to, że oboje trochę zawiedliśmy. I tak czułam cię cholernie winna. Poczułam jego ciepłą dłoń na moim podbródku. Delikatnie uniósł moją głowę i spojrzał mi w oczy. Nie umiałam wytrzymać jego spojrzenia. Jednak on nie pozwolił uciec mi wzrokiem.
- Oboje mamy coś za uszami. Teraz chyba od nas zależy czy znów coś z tego będzie co?
- Ale...
- Popatrz tylko na mnie i na ciebie. - byłam zdenerwowana - Uda nam się?
Przegryzłam wargę. Nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć.Jeśli bylibyśmy szczerzy. Jeśli zawsze mówilibyśmy sobie prawdę. Jeśli... No właśnie. Ciągle jeśli. Wiem, że nie rzuci swojej dziewczyny... Widziałam w jego oczach, że jeszcze ma nadzieję. Pokręciłam głową. Naprawdę chciałam, ale nie tak szybko. Jeśli ma się udać, musieliśmy zwolnić. Wiedziałam, że to i tak nie wypali. Nie chciałam cierpieć przez pochopnie podjętą decyzję.
- Dajmy sobie czas. - poprosiłam cicho..
Zamknął oczy. Widziałam, że mu ulżyło. Jeszcze nas nie skreśliłam. Więc jednak mu zależało? Pewnie tak, skoro powiedział mi to wszystko. Pokiwał głową na zgodę. Teraz mi ulżyło. Zrobiłam się głodna. Ześlizgnęłam się z łóżka i zeszłam na dół. Zjadłam dwie kromki i umyłam po sobie. Chciałam odpocząć. Czułam się zmęczona. Nie wiedziałam czy bardziej fizycznie czy psychicznie, chodź obstawiałabym to drugie. Położyłam się po prawej stornie łóżka i przytuliłam do poduszki. Zamknęłam oczy. Moje życie w końcu nabiera kształtów i kolorów. Poczułam powiew zimna, gdy drzwi się otworzyły. spojrzałam w tamtą stronę. Na czarnych włosach Zayna osiadło kilka śnieżynek. Miał czerwone poliki. Jakim cudem wyszedł na dwór?
- Zapaliłem na balkonie. - odparł z uśmiechem, widząc moje pytające spojrzenie.
Ja dawno nie paliłam. To cud. Ponownie oparłam głowę na miękkiej poduszce.
- Mogę? - spytał pokazując drugą połowę łóżka.
Niestety Harry i Louis zadbali o to byśmy mieli tylko jedno. Pozbyli się kanapy. W desperackiej sytuacji położyłabym się na podłodze.
- Jasne. - mruknęłam.
Położył się przodem do mnie. Zamknęłam oczy. Chciałam się zdrzemnąć.

Poczułam jak chłopak łapie moją dłoń i splata nasze palce. Nie wyrwałam ręki. Teraz jego dotyk nie bolał - przeciwnie, sprawiał przyjemność.
Pierwsze co zobaczyłam, kiedy otworzyłam oczy, to twarz Mulata. Nasze głowy znajdowały się na jednej poduszce. Nie wiedziałam co myśleć o tym wszystkim. Z jednej strony bardzo chciałam być z nim, mieć go tylko dla siebie. A z drugiej - bałam się odrzucenia, tego, że znów będę cierpieć... Czy to wystarczające powody, żebym się wahała? Nie wiedziałam co robić, co myśleć. Co było słuszne, a co powinnam zostawić w spokoju? Podniosłam się nie budząc Zayna. Przeszłam do czytelni. Chciałam chodź na chwilę zanurzyć się w innym świecie, w innej rzeczywistości. Nie przyszło mi to łatwo. W końcu jednak odpłynęłam. Z transu wybudziło mnie dopiero pukanie do drzwi. Zeszłam na dół.
- Jeszcze się nie pozabijaliście? - usłyszałam rozbawiony głos Louisa.
- Nie. Będę wdzięczna jak mnie stąd zabierzesz. - odparłam szybko.
Otworzył drzwi i uważnie mi się przyjrzał. Zmarszczyłam brwi. O co mu chodziło? Obszedł mnie na około uważnie lustrując mnie wzrokiem. Harry stanął obok i przyglądał nam się z uśmiechem.
- O co ci chodzi? - spytałam w końcu.
- Patrzę czy masz na sobie jakieś znaki, mówiące o tym, że pogodziłaś się z Malikem.
- Idiota. - warknęłam i przyłożyłam mu w głowę, a Harry wybuchnął śmiechem.
Po chwili Mulat zszedł na dół.
- Teraz jego będziesz oglądał? - spytałam na co Zayn wytrzeszczył oczy.
Chłopcy się roześmiali. Mi wcale nie było do śmiechu. Zabraliśmy nasze rzeczy i wsiedliśmy do auta. Harry wypchnął mnie do tyłu, a że Lou prowadził byłam skazana na Mulata. Oparłam skroń o zimną szybę i zamknęłam oczy. Co robić? Potrzebowałam czasu, żeby to przemyśleć i żeby zobaczyć, że mu na mnie zależy. Jeśli wszystko się wyjaśni dam nam drugą szansę. Na razie nie miałam zamiaru wspominać o tym Malikowi. Nie powinien wiedzieć, że tak myślę o tej sprawie. Interesowało mnie to co on teraz zrobi. Pierwszy krok należał do niego.
- Amelia, jesteśmy już w domu. - mruknął Harry. Nie miałam ochoty wstawać. Nie otworzyłam oczy, tylko jęknęłam na jego słowa - Leń. - odparł z uśmiechem i wziął mnie na ręce.
Oparłam się o jego ciepły tors. Po chwili poczułam materac pod swoim ciałem. Zdrzemnęłam się jeszcze chwilę, po czym wstałam. Zeszłam na dół. W salonie siedzieli wszyscy oprócz Zayna. To na dobry początek. Westchnęłam. Chciałam się jeszcze łudzić, że będzie dobrze. Omiotłam wszystkich wzrokiem. Dopiero teraz dojrzałam dziewczynę siedzącą obok Nialla. Jess? Ale skąd ona się tu wzięła.
- Amelia? - powiedziała zdziwiona.
- Co tu robisz? - odparłam chłodno.
Wszyscy ucichli i skierowali swoje spojrzenia na nas.
- Możesz nie robić scen przy wszystkich?
Uniosłam brwi. Zaraz mnie coś strzeli. Co ona sobie wyobrażała? Skąd się tu wzięła? I dlaczego blondyn ją przytula?
- Ja? Przecież ty jesteś w tym mistrzynią. - odparłam, krzyżując ręce na klatce piersiowej.
- Przestań. - powiedziała spuszczając wzrok.
- Co, nie załatwisz mi... - przerwała mi.
- Zamknij się do cholery! - krzyknęła i podbiegła do mnie - Nienawidzę cię! - warknęła mi prosto w twarz i wybiegła.
- Co ty jej zrobiłaś? - spytał zdezorientowany blondyn, mijając mnie.
Opadłam na kanapę i wypuściłam głośno powietrze. Miałam nadzieję, że nigdy więcej nie będę musiała jej oglądać. Los mnie nie oszczędza. Napotkałam spojrzenie Rose. "To ta Jess?" - spytała poruszając tylko wargami. Potwierdziłam, kiwnięciem głową.
- Powinnam się domyślić... - szepnęła.
Harry uważnie jej się przyjrzał, a potem mi. W salonie zapanowała cisza. Po chwili wrócił blondyn.
- Myślę, że powinnaś nam coś wyjaśnić Amelia. - powiedział podając mi kartkę, na której Jess napisała kila słów: On też cię nienawidzi.
Zamarłam. Super. Nie dość, że miałam problemy z Kamilem, to jeszcze Adam. Zapowiada się ciekawie. Czyli Jess nadal z nim trzyma. Może jej pomóc? A może jednak nie. W sumie sama mi go odbiła. O co ja się martwię. Nienawidzę jej ze wzajemnością.
- Nie ma co wyjaśniać. - odparłam - Jess jest skończoną...
- Przestań! - warknął na mnie Niall - Jest moją przyjaciółką.
- Nic o niej nie wiesz. - odparłam spokojnie - Spytaj ją co robiła w wakacje gdy miała 15 lat. To bardzo długa i ciekawa historia. Ciekawe czy opowie ci ze szczegółami.
- Przestań być taka! - powtórzył.
- Jaka?
Nie odpowiedział, ale wiedziałam co pomyślał. Zabolało.
- Nialler, ona mnie nienawidzi. Ze wzajemnością. Nie musisz mi dokopywać za nią. Naprawdę taka jest. Możesz mi nie wierzyć, ale nie mam w interesie ci dokopać. Weź to pod uwagę. - mruknęłam cicho i poszłam do siebie.
Może faktycznie postąpiłam trochę za ostro. Nie ważne. Powinien się dowiedzieć jaka jest naprawdę. Wiem, że ludzie się zmieniają, ale jej to nie grozi. Sama to pokazała w salonie. A więc muszę wrócić do mojej beznadziejnej przeszłości... To co się wtedy wydarzyło.. Nie miałam ochoty tam wracać.

- To co? Idziemy dzisiaj na imprezę? - spytał Adam, obejmując mnie w talii.
Byłam w nim bardzo zakochana. Był moją pierwszą miłością. Wtedy nie myślałam o konsekwencjach. Chciałam być blisko niego zawsze. Był bardzo przystojny i kręciło się wokół niego dużo dziewczyn. Wybrał mnie. Tą najbardziej nieśmiałą.
- Możemy iść. Ale żadnego alkoholu. - zastrzegłam patrząc mu w oczy.
- Ok. - cmoknął mnie w policzek.
Uśmiechnęłam się. Złapał moją rękę i pociągnął lekko. Szliśmy w stronę świetlicy. Tam zazwyczaj urządzaliśmy takie imprezy, a potem kłamaliśmy, że był z nami jakiś dorosły. Nie zostawaliśmy tam dłużej niż do 24, więc rodzice niczego nie podejrzewali. W końcu dotarliśmy na miejsce. Pierwsze co to Adam przywitał się ze swoimi znajomymi i usiadł obok nich. Zagadałam się z jakąś koleżanką co chwilę na niego zerkając. Na kolanach usiadła mu Jessica. Nienawidziłam jej. Ciągle mi dowalała i przylepiła się do mojego chłopaka. Podała mu mały woreczek. Wiedziałam, że brała, a Adam dobrze czuł się w jej towarzystwie. Dziewczyna spojrzała w moją stronę z uśmiechem i widząc, że się przyglądam, złożyła dość brutalny pocałunek na ustach Adama. Odwróciłam się na pięcie i wyszłam. Byłam na niego wściekła. Jak mógł? Przecież obiecywał, że jej więcej nie dotknie, a to, że będzie się tłumaczył, że ona go dotknęła nie interesuj mnie. Poczułam uścisk w nadgarstku.
- Znowu strzelasz focha? - spytał rozbawiony.
Pewnie brał.
- Tak. Bo obmacujesz się z jakąś dziewczyną. - odparłam odwracając się do niego przodem.
- Obmacuję? - zaśmiał się - Przestań. - przysunął się do mnie, a ja go odepchnęłam.
- Ostrzegałam cię. Nie posłuchałeś. To koniec.
- Jak to koniec? - mina mu zrzedła.
- Koniec. - powtórzyłam i z łzami odeszłam.
- Nienawidzę cię. - usłyszałam jego głos za sobą.





Więc Jess go "uratowała". Super, że po trzech latach nadal są razem. Naprawdę się cieszę tylko co mi do tego? Mam własne problemy, a mianowicie Malika na głowie. Otworzyłam mojego laptopa. Postanowiłam przejrzeć plotkarskie portale, żeby zobaczyć czy jest coś o chłopcach. Na oczy cisnęły mi się łzy kiedy przeczytałam nagłówek: Zayn Malik z One Direction zaręczony!. Zaufałam mu. Wszystko schrzanił. Miałam tego dość. Nie chcę go widzieć. Muszę odpocząć. Muszę w końcu coś zrobić...


























~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Tak więc to jest początek, a raczej koniec
Zaczynamy od nowa
Ok, nieważne. Co do rozdziału;
Jak myślcie, co zrobi Amelia?
Mam już pewien pomysł ;-) 
Czy Zayn zgodził się na zaręczyny tak sam z siebie, po tym co powiedział Amelii?
Ja myślę, że był mocny powód by to zrobił.
Tak więc do następnego już niedługo ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz