piątek, 3 lipca 2015

Rozdział 32

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Lekarze mimo to, że nie byli pewni tego, że już za późno przeprowadzili reanimację. Chcieli wiedziec, że zrobili wszystko co tylko mogli, by uratowac Amelię. Podjęli próbę. Przez ciało Amelii przeszedł prąd. Jej ciało uniosło się i opadło bezwładnie na ziemie.
Harry mocno przytulał zapłakaną Rose, tak by tego nie widziała. Z jego oczu również płynęły łzy. Lekarze spróbowali jeszcze raz. Zero reakcji. Powiedzieli przyjaciołom, że ona już umarła. Lecz wtedy Harry ich zatrzymał. Poprosi by spróbowali jeszcze raz. Lekarze wymienili porozumiewawcze spojrzenia po czym przystąpili do ostatniej próby uratowania blondynki. Po raz kolejny jej ciało przeszedł prąd. Tym razem Rose patrzyła. Wzdrygnęła się. Chciała, żeby wszystko było dobrze. Żeby to się wcale nie zdarzyło. Lekarz przyłożył stetoskop do klatki piersiowej Meli.
- Reaguje. Zabieramy ją. - powiedział.
Rose i Harry poczuli się jakby ktoś wypowiedział najpiękniejsze słowa na świecie. Brunetka mocno wtuliła się w Stylesa. Pojechali do szpitala. Błądzili po nim, biegając między pacjentami. Gdzie ta cholerna recepcja? - pomyślał Harry, mocniej ściskając dłoń Rose. Dawno nie byli tak blisko siebie. Pierwszy raz zbliżyli się, kiedy Amelia wpadła pod auto. Tym razem, też coś ich do siebie pchało, lecz na pierwszym miejscu była ich przyjaciółka. W końcu znaleźli recepcję. Kobieta wskazała lekarza, który miał dyżur. Zaatakowali go serią pytań. Mężczyzna około 30, wykazał się cierpliwością i życzliwością. Kiedy oboje skończyli zasypywac go pytaniami, zaczął mówic:
- Nie wiemy czy przeżyje. Straciła dużo krwi. Trzeba miec nadzieję. Pierwsze 24 godziny są decydujące.
Zostawił ich samych. Poszli przed salę Amelii. Leżała na łóżku podpięta do wszelkich maszyn. Była wyjątkowo blada i chuda. Z jej poprzedniej figury pozostały same kości. Włosy straciły połysk, a policzki zapadły się. Rose ponownie przytuliła się do Loczka. Pogłaskał ją po plecach, szepcząc ciche: "Będzie dobrze. Musi byc." Brunetka poprosiła o telefon. Bez wahania wybrała numer Zayna. Była pewna, że to wszystko przez niego. Gdyby nie on Amelii do głowy nie przyszłoby samobójstwo. Chciała się zabic - to tak bardzo bolało Ston. Chłopak odebrał po kilku sygnałach.
- Co tam Harry? - spytał wesoło.
- Nienawidzę cię, rozumiesz?! - warknęła Rose, zwracając uwagę kilku pacjentów.
Harry zorientował się do kogo zadzwoniła dziewczyna. Chciał jej odebrac telefon, ale skutecznie mu to uniemożliwiała.
- Jeśli coś jej się stanie, to wszystko będzie przez ciebie, rozumiesz?! Ona przez ciebie może... - Malik nie usłyszał co chciała powiedziec, bo Harry wcisnął czerwoną słuchawkę.
Zayn nie wiedział o co może chodzic. O Amelię, ale co jej się stało? Jak to przez niego? Nienawidził się za to, że ją zostawił. Widział ją, kiedy chowała się przed nim w domu. Bardzo wtedy schudła, była bardziej drobna niż zazwyczaj. Nie mógł dac sobie spokoju. Ciągle zadręczał się pytaniami. Kilkakrotnie próbował dodzwonic się do Stylesa, bez rezultatów...
Harry po odebraniu telefonu Rose, próbował ją uspokoic.
- To nie jego wina. - powiedział, przeczesując włosy ręką.
- Nie jego?! - warknęła wściekła - Zostawił ją i od razu znalazł sobie jakąś lalunie! Proszę cię! On jest nikim! Nie pozwolę mu nigdy więcej się do niej zbliżyc! Przecież ona może... może... - nie mogło przejśc jej to przez gardło.
- Może, ale to się nie stanie. - powiedział Loczek, mocno ją przytulając - Ona nie umrze. - dodał bardziej próbując przekonac siebie niż Ston.
Harry zdawał sobie sprawę, że ostatnią osobą, którą Amelia chciałaby zobaczyc gdy się obudzi, był Zayn, dlatego nie odbierał jego telefonów. Wydzwaniał bardzo nachalnie. Pewnie się wystraszył. Rose patrzyła na to zupełnie z innej strony. Był dla niej nikim. Dupkiem, który zabawiał się kobietami. Z nią też zerwał. Nie żałowała tego. Nie był jej wart. Amelii też nie jest. Niech sobie będzie z tą swoją Prerie, czy Perrie. Jej to nie obchodziło. Nie chciała tylko, żeby więcej się do nich zbliżył. Razem z Harrym przesiedzieli cała noc na krzesłach, upijając się kawą z automatu. Nie smakowała im, ale musieli byc na chodzie. Chcieli wiedziec co się dzieje. Musieli by jeszcze tylko dwanaście godzin na nogach. Później wszystko będzie jasne. Telefon Harrego znów się odezwał. Tym razem był to Louis. Loczek odebrał.
- Cześc. - powiedział zmęczony Styles, przecierając twarz dłońmi.
- Hej. W domu mieliście byc. Czemu was nie ma. Chciałem pogadac z Amelią. - odparł nieświadomy niczego Lou.
Harry poczuł lekkie ukłucie w środku. Musiał mu coś powiedziec. Musiał powiedziec prawdę, chodź było mu ciężko powiedziec cokolwiek. Odetchnął głęboko.
- Amelia jest w szpitalu. - szepnął.
- Co? Jak to w szpitalu? - spytał zdenerwowany.
- Próbowała... Nie mogę. Przyjedź. - podałem mu adres.
- Za chwilę będę. - rozłączył się.
Opadłem na krzesło. Byłem wycieńczony, ale nie mogłem pozwolic sobie na odpoczynek. Rose widząc stan Stylesa postanowiła mu ulżyc. Nadal coś do niego czuła. Takie uczucie, które było między nimi nie obumiera z dnia na dzień.
- Prześpij się. - powiedziała Rose - Ja będę na niego czekac.
- Poczekam z tobą. - odparł ziewając.
Pierwszy raz Rose poczuła, że go potrzebuje. Kiedy była blisko niego, myślała zupełnie inaczej. Nadal było jej przykro, ale... kochała go. Chodź schowała to głęboko w sobie, kochała. Oparła głowę na jego ramieniu. Objął ją.
- Przepraszam za to co się stało. - szepnął - To była tylko i wyłącznie moja wina.
Oboje poczuli się sobie bliżsi. Ston delikatnie objęła go ramionami. Styles odwzajemnił jej gest. Tak długo marzył o tym by schowac twarz w jej pachnących włosach. Teraz mógł to zrobic i w końcu mocno ją przytulał. Nie miał zamaru zbyt szybko jej wypuścic. Była jego, jego jedyną prawdziwą miłością. Rose myślała podobnie. Był dla niej idealny. Do tej pory tak bardzo tęskniła, oglądała wspólne zdjęcia, a chciała wrócic do momentu gdy mogli siebie dotknąc. W końcu im się to udało. Mogli bez żadnych przeszkód, znów trwac w swoich objęciach. Znów połączyła ich Amelia, która wpadła w jakieś kłopoty. I tak mieli zamiar ją o to skrzyczec. Po chwili podszedł do nich Louis. Nawet nie zauważyli kiedy minął czas. Louis z zaniepokojoną miną stanął przed nimi.
- Co jej jest? - spytał Tommo, trzymając za rękę Rebecę.
Dziewczyna niechętnie przyjechała tam z Louisem. Nie chciała tam byc. Wiedziała, że jej nie lubią. To nie była jej wina, że źle się zakochała. Zdziwiła się kiedy Rose stanęła na przeciwko niej.
- Współczuję ci, że byłaś z takim dupkiem jakim jest Zayn. - powiedziała.
Rebeca nie wiedziała co odpowiedziec. Zaszokowało ją to. Po minie Rose widziała tylko, że jest wściekła na Mulata. Ale za co?
- Rose... - upomniał ją Harry i stanął obok niej - Amelia... - nie dokończył.
Nie był w stanie powiedziec tych trzech słów: próbowała się zabic. Jakoś nie mieściło mu się to w głowie. Dlaczego to zrobiła? Nie wiedział do końca. Zayn mógł się do tego przyczynic, ale nie wierzył, żeby to przez niego.
- Chciała się... zabic. - szepnęła cicho Rose, a w jej oczach stanęły łzy.
- Co? - Oczy Louis zrobiły się ogromne.
Spojrzał w stronę blondynki. Była bardzo chuda, jakby długo głodowała. Co ona sobie zrobiła? - pomyślał. Siedzieli całą czwórką. Rebeca, po słowach Rose poczuła się trochę pewniej w ich towarzystwie.~Siedzieli i czekali. Nadal pili kawę. Harry przysnął, oparty o Rose. Dziewczyna wkrótce też przysnęła. Byli bardzo zmęczeni. Byli ponad 24 godziny na nogach. Louis poprosił Rebeckę by poczekała, a sam poszedł po coś do jedzenia dla całej czwórki. Nadal nie mieściło mu się w głowie to co się stało. Dlaczego? - to pytanie jak echo, obijało się w jego głowie. Powrócił z jakimś bufetowym jedzeniem. Zjadł wraz ze swoją dziewczyną. Nie chcieli budzic Hazzy i Rose. Odezwał się telefon Louisa. Odebrał jak najszybciej, by przestał dzwonic.
- Tak? - spytał cicho.
- Hej Lou. Czemu nikogo nie ma w domu?
Westchnął. Czyli teraz przyszła kolej na mnie by przekazac złą nowinę. - pomyślał.
- Jesteśmy w szpitalu. Amelia tu wylądowała. - uogólnił to czując jak w gardle narasta mu gula, przez którą za chwilę nie będzie mógł mówic.
- Co się stało? - zaciekawił się i zmartwił za razem Daddy.
- Powiem ci na miejscu. - podał mu adres i schował telefon.
Przetarł twarz dłońmi. Rebeca starała się go wspierac. Mimo, że nie lubiła Amelii, bo tak naprawdę nie miała okazji jej poznac. Mocno przytuliła się do Tomlinsona. Pocałował ją w czoło.
- Nie wierzę, że Zayn jest takim kretynem. - szepnął - Przecież wiedział jaka jest Amelia.
- Jaka jest? - Rebeca przyjrzała mu się.
- Cholernie wrażliwa.
- Byc może Zayn też miał jakiś problem i to się skumulowało. Przypadek.
- Nie wierzę. - odparł cicho.
Kiedy Liam przyjechał z Ness, Rebeca wszystko im wytłumaczyła. Louis nie był w stanie. Gdy tylko Harry i Rose obudzili się, dostali posiłek, zakupiony przez Tomlinsona. Siedzieli wszyscy razem czekając czy cokolwiek się wydarzy. Byli zmęczeni, ale też wytrwali. W końcu pielęgniarka wybiegła z sali Amelii wołając lekarza. Wszyscy przyjaciele jak na komendę podnieśli się z krzeseł obserwując sytuację. Nie wiedzieli czy jest niebezpieczna, ale woleli dmuchac na zimne. Stanęli jak najbliżej szyby. Wszystkim ulżyło gdy dojrzeli, że lekarz ją tylko bada i wychodzi. To oznaczało, że nie działo się nic groźnego. Odetchnęli i usiedli z powrotem na swoich miejscach. Mniej więcej godzinę później, szpital ogarnął chaos. No może nie cały szpital, ale częśc. Po salą Amelii znalazł się Zayn. Pierwszą osobą, która się zerwała by go "przywitac" była Rose. Podniosła się i podeszła do niego. Była zdeterminowana. Stał do niej tyłem więc pociągnęła go za ramię. Zayn niczego się nie spodziewał więc gwałtowne szarpnięcie odwróciło go w tył. Spojrzał na wściekłą Rose. Nim dziewczyna zdążyła mu przywalic jak chciała, Harry mocno ją złapał, uniemożliwiając jakiekolwiek działania.
- Wyręczę cię. - usłyszeli wściekły głos Louisa.
Tommo mocno przyłożył Zaynowi w twarz. Mulat upadł na ziemię. Malik poczuł ogromny ból. Jego czaszka pulsowała, miał wrażenie, że za chwilę wybuchnie. Przed kolejnym atakiem Louisa, powstrzymał go Liam. Jednak Mulat nie pozostał dłużny i oddał bezbronnemu Tomlinsonowi. Wywołała się z tego niezła bójka. W końcu rozdzielili chłopaków.
- To przez ciebie! - syknął Louis kopiąc jak wściekły w powietrze.
- Przeze mnie? - spytał Zayn, momentalnie się uspokajając.
Harry wiedział, że Amelia nie chciałaby, żeby wiedział. Wymyślił na poczekaniu historyjkę, mając nadzieję, że Louis mu tego nie utrudni.
- Amelia chciała zakosztowac nieco adrenaliny. Pojechaliśmy przejechac się wozami terenowymi. Mela nie zapanowała nad autem. Trochę ją poturbowało, ale nic jej nie jest. - powiedział Styles na jednym oddechu.
- Co ty chrzanisz?! - wykrzyknął Lou - Jak ta maszyna ją przygniotła, to myślałem, że nie żyje. A wszystko przez niego. - rzucił nadal wściekły na Malika.
- Jak wiesz - dodał Liam - twoja obecnośc nie jest mile widzna. - zwrócił się do Zayna.
Mulat nie wiedział, że przyjaciele zmówią się przeciwko niemu, dlatego, że miał problemy. Może to inaczej wyglądało z ich perspektywy, ale on poczuł się odrzucony. Wyszedł stamtąd wściekły myśląc tylko o Amelii.

* * *

Wieczorem Mela zaskoczyła wszystkich i obudziła się. Była zmęczona, to było po niej widac. Nie wiedziała do końca co się dzieje i było jej wstyd. To widzieli wszyscy. I chodź lekarza powiedział, że mogą wejśc pojedynczo i na krótko - weszli wszyscy razem. Nie mogli się powstrzymac.
- Mela. - mruknął Harry z delikatnym uśmiechem.
- Nigdy więcej mi tego nie rób. - powiedział Louis i odetchnął głęboko - Bałem się. Naprawdę.
Amelia zaśmiała się cicho. Zrobił to w tak komiczny sposób, że nie potrafił się opanowac.
- Dziękuję, że tu byliście. - szepnęła cicho.
- Zawsze będziemy. - powiedział Liam, łapiąc jej rękę - Jesteśmy twoimi przyjaciółmi.
- Ale i tak poważnie pogadamy gdy będziesz w lepszej formie. - ostrzegła Rose, przytulając się do Harrego.
Amelia od razu to dostrzegła. Cieszyła się że przyjaciele znów się do siebie zbliżyli. Widocznie muszę częściej lądować w szpitalu. - pomyślała. Dostrzegła również że nie ma z nimi Zayna. Była wdzięczna Harremu. Wiedziała że inni by MU powiedzieli. Nie musiał wiedzieć. Według niej wszystko między nimi było skończone. Chodź bardzo ją to bolało, tak bardzo, że była gotowa posunąc się daleko, zamierzała jednak zmierzyc się z rzeczywistością. Czas, żeby coś zmieniła w swoim życiu. Musi przestac w końcu myślec tylko o mężczyznach. W końcu to nie oni są najważniejsi prawda?































~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Nie wiem jak mam podsumować ten rozdział ;)
macie jakieś propozycje?
Stwierdziłam, już jakiś czas temu, że rozdziały będą się pojawiać co 3-5 dni.
Co myślicie o tym co się zdarzyło?
Czekam na wasze opinie ;)
(bardzo was proszę o zajrzenie do ankiety! to dla mnie ważne ;D)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz