środa, 24 czerwca 2015

Rozdział 30

Przez kolejne kilka dni kupiłam prezenty dla rodziców i Mateuszka. Nadal nie wiedziałam czy podjęłam dobrą decyzję. To miały być pierwsze święta które spędzę poza domem i bez rodziny. Nie było to takie łatwe jak się wydawało. Kochałam moją rodzinę. Mimo że sprawiali mi przykrość, robili wszystko na przekór, zależało mi na nich. Ciekawe czy oni myślą tak sama o mnie? Czy zależy im na mnie? Czy za mną tęsknią? Nie chciałam się nad tym zastanawiać. Wiedziałam że odpowiedź by mnie nie zachwyciła, a raczej zraniła. Położyłam dłoń pod policzek i wpatrzyłam się w widok za oknem. Black polizał mnie po twarzy. Z uśmiechem pogłaskałam go. Położył się koło mnie. Westchnęłam. Czasem myślałam że on ma dużo lepsze i łatwiejsze życie niż ja. Po chwili Malik przyszedł ze śniadaniem na tacy. Usiadł po mojej lewej stronie.
- Kochany jesteś. - cmoknęłam go w policzek.
- Wszystko ok? - przyjrzał mi się.
- Mhm... Właśnie rozmyślałam o mojej beznadziejnej rodzinie.
- Ej... -.przyciągnął mnie do siebie I mocno przytulił - Nie jest chyba tak źle co?
- Nie wiem. Zepsułam nam poranek.
- Nie prawda. - cmoknął mnie w policzek - Wychodzimy wieczorem.
- Gdzie? -zmarszczyłam brwi, gryząc kęs kanapki z dżemem.
- Spodoba ci się. - uśmiechnął się.

* * *

Tak więc jak Zayn zapowiedział wieczorem wszyscy (nawet Harry) wsiedliśmy do ich vana i ruszyliśmy w drogę. Liam prowadził więc musiał znać cel podróży. Reszta (prócz Zayna) była tak samo zdezorientowana jak ja. Po pół godzinnej jeździe znaleźliśmy się... w wesołym miasteczku. Nie wierzyłam w to co widzę. Oni i wesołe miasteczko? Przecież wszystko rozniosą w pył! Chłopcy rozejrzeli się z uśmiechami jak dzieci i każdy popędził w swoją stronę. Zayn z uśmiechem złapał mnie za rękę. Spacerowaliśmy między tymi wszystkimi straganami i atrakcjami. Zauważyliśmy nawet Louisa i Harrego na młocie. Słyszałam krzyk biednego Stylesa.
- Dlatego ja nigdy nie chodzę na takie atrakcję. - mruknęłam do Zayna.
- Musimy to zmienic. - odparł z uśmiechem.
- Nie ma mowy. W życiu na to nie pójdę. Nawet siłą mnie tam nie weźmiesz.
- Założymy się? - uniósł brew.
- Nie... - odparłam na co zaśmiał się.
Objął mnie ramieniem. Przechodziliśmy obok budki, w której można było wygrac ogromnego miśka. Trzeba było strącic stos z puszek. Oczywiście do oddania były trzy żuty piłeczkami. Malik się zatrzymał.
- Co powiesz na takiego miśka? - wskazał pluszową zabawkę.
Uśmiechnęłam się szeroko.
- A dasz radę? - spytałam widząc, jak kolejny nieszczęśnik odchodzi z niczym.
- Oczywiście, że tak. - mruknął, całując mój policzek.
Stałam obok i przyglądałam się jego staraniom. Po oddaniu dwóch strzałów zostały mu dwie puszki na samym dole i jedna piłeczka. Mulat skoncentrował się i rzucił pod skosem, dzięki czemu obie przeszkody spadły. Niezbyt zadowolony pracownik wręczył Zaynowi zabawkę, który z ogromnym uśmiechem wręczył ją mi.
- Dziękuję. - mruknęłam, delikatnie go całując.
Przyciągnął mnie mocniej. Nie umiałam mu odmówic. Przynajmniej nie w tej kwestii. Ktoś nas szturchnął i wywróciliśmy się. Malik z ogromnym uśmiechem, podniósł się i pomógł mi wstac. Cały wieczór świetnie się bawiłam. Zayn zaserwował mi wiele atrakcji. Chyba plan miał przewidziany z góry. Wróciliśmy wszyscy razem i nawet Harry był trochę szczęśliwy. Kiedy byłam już po kąpieli czekałam na Zayna w moim pokoju. Głaskałam Blacka myśląc. Mama wyciągnęła do mnie dłoń, więc może powinnam pojechac. Może powinnam zobaczyc czy coś się nie zmieniło. Może ich podejście nie jest takie jak wcześniej. Nawet nie zauważyłam kiedy przyszedł Malik. Usiadł obok mnie i pocałował moje nagie ramię.
- Co jest? - spytał.
W jego oczach dostrzegłam zmartwienie. Wiedziałam, że się martwi, i wiedziałam, że muszę z nim porozmawiac. Bałam się. Czułam jak skręca mnie w żołądku. Nie wiedziałam co zrobic najpierw więc po prostu przytuliłam się do niego.
- Mela... - mruknął gładząc moje włosy - Co się dzieje Kochanie?
- Wiem, że powiedziałam, że pojadę z tobą na święta, ale...
- Chcesz jechac do Polski?
Zagryzłam wargę i spojrzałam mu w oczy. Po moich policzkach popłynęły łzy. Czułam się z tym źle. Obiecałam mu, że będę przy nim. Teraz chciałam to wszystko odwołac. Było mi niedobrze. Wiedziałam jak stres na mnie działa. Zaraz boli mnie głowa i mdli mnie. Wtedy o tym nie myślałam chodź nie czułam się najlepiej. Ciepłe dłonie Zayna otarły moją twarz. Zamknęłam oczy. Miałam ochotę zniknąc.
- Słuchaj; rozumiem. - mruknął - Następnym razem pojedziemy razem.
Spojrzałam mu w oczy. Nie pamiętam, żeby kiedykolwiek, jakikolwiek mężczyzna był taki dla mnie. Pocałowałam go. Przyciągnął mnie mocniej. Nie byłam w stanie go odepchnąc. Między nami pojawiła się jakaś iskra, która rozpaliła ogień. Dawno się tak nie czułam. Jego ramiona dawały mi spokój...

*Zayn*
Długo myślałem. Kiedy Amelia spała, ja nadal nie mogłem zasnąc. Mimo, że ją kochałem, ufałem... Coś było nie tak. Zbyt wiele na mnie spadło. Tak bardzo liczyłem na jej obecnośc. Kiedy powiedziała, że nie pojedzie... Poczułem ukłucie w sercu. Zabolało mnie to, lecz nie chciałem jej ranic. Przecież tak dawno nie widziała się z rodziną. Wstałem i okryłem jej nagie ramiona kołdrą. Wyszedłem na balkon zapalic papierosa. Te wszystkie rzeczy mnie przerastały. Nie chciałem obarczac moimi problemami chłopków. Myślałem, że jak odpocznę w święta i będzie przy mnie Amelia wszystko jakoś samo się ułoży. Tymczasem ja nie potrafiłem sobie tego poukładac w głowie. Zbyt wiele myśli się w niej kłębiło. Chciałem to komuś powiedziec, ale nie mogłem. Nie chciałem zatrzymywac tak przy sobie Amelii, nie chciałem mówic przyjaciołom... To wszystko wydawało mi się beznadziejne. Zapaliłem kolejnego papierosa. Długo siedziałem na zimnym powietrzu. W końcu wróciłem do pomieszczenia. Ułożyłem się obok blondynki. Kiedy z delikatnym uśmiechem przez sen, przytuliła się do mnie, coś we mnie pękło. Po moich polikach popłynęły łzy. Czy to oznaka słabości? Szybko je otarłem. Muszę być silny. Tylko ciekawe jak długo jeszcze dam radę...

*Amelia*
Kilka dni później, dokładnie 9 pożegnałam się z chłopcami. Szczególnie trudno było mi pożegna Hazzę i Zayna. Malik odwiózł mnie na lotnisko. Kiedy stanęliśmy przy bramce odpraw odwróciłam się do niego. Przez te kilka dni coś się zmieniło. Malik nie chciał ze mną rozmawiac. Wychodził i wracał późno. Martwiłam się.
- Zayn? - szepnęłam.
Nie spojrzał na mnie. Lustrował podłogę.
- Nie pożegnasz się ze mną? - mój głos zadrżał, a oczy zaszkliły się.
- Cześc. - odparł cicho.
Nie potrafiłam powstrzymac łez. Co się stało? Dlaczego się ode mnie odsunął? Czy to przeze mnie? Otarłam poliki. Musiałam mu powiedziec ostatnie dwa słowa. Nawet jeśli nie chciał ich słyszec musiałam je powiedziec. Musiałam wiedziec ze zrobiłam wszystko.
- Kocham cię. - prawie nie było mnie słychac, chodź wiem, że on dosłyszał.
Nie odpowiedział. Cofnął się krok, nadal unikając mojego wzroku. Szloch wyrwał się z moich płuc. Złapałam walizkę i przeszłam przez bramkę. Kiedy się odwróciłam, dojrzałam jego śliczne, smutne oczy, który mówiły: Ja też cię kocham. Więc dlaczego tego nie powiedział? Nie hamowałam płaczu. Cholernie, bolało. Bolało to, że mnie zostawił. Wiedziałam, że to jest nasze rozstanie. Nie musiał mi tego mówic. Widziałam to w każdym geście, który robił.

* * *

Dziś była wigilia. Pomogłam mamie wszystko przygotowac. Mój malutki braciszek był cudowny. Pokochałam go, kiedy tylko pierwszy raz go dotknęłam. On również cieszył się z mojej obecności. Przed rodzicami udawałam, że wszystko gra. Kiedy tylko byłam sama zdarzało mi się popłakiwac. Rodzice nawet znośnie przyjęli wiadomośc o moim małym przyjacielu - Blacku. Póki był grzeczny nie przeszkadzał im. Nawet go polubili. Widziałam to po nich, mimo że otwarcie się do tego nie przyznali. Teraz miałam czas dla siebie. Poszłam do swojego pokoju i ubrałam się w czarną sukienkę. Była odświętna. Zrobiłam też delikatny makijaż i spięłam włosy. Usiadłam na łóżku. Wzięłam do ręki telefon i wybrałam kontakty. Wszystkim wysłałam życzenia. Wszystkim oprócz NIEGO. Nie odezwał się. Nie naciskałam. Łudziłam się, że zadzwoni. Powie, że mu zależy. Że powie cokolwiek. Nie zadzwonił.W końcu wybrałam jego numer. Moje serce głośno biło przy każdym kolejnym sygnale. Byłam pewna, że nie odbierze.
- Halo? - usłyszałam w słuchawce damski głos.
Stchórzyłam. Rozłączyłam się. Czy to była jego nowa dziewczyna? Nie brzmiała jak jego mama. Głos był zbyt młody. Po moim policzku pociekły łzy. Spodziewałam się tego. Zrobiłam makijaż wodoodpornymi kosmetykami. Mimo to coś się rozmazało. Szybko to  poprawiłam i zeszłam na dół. Wszyscy już byli i czekali na mnie. Usiadłam jak najdalej od Daniela. Złożyliśmy sobie życzenia i podzieliliśmy opłatkiem. Zasiedliśmy do kolacji. Upłynęła nam w ciszy. Przynajmniej z mojej strony. Rzadko wtrącałam jakiekolwiek słowo, a co dopiero zdanie.
- Co ci jest? - spytała mama.
- Nic. Przemęczenie. - uśmiechnęłam się blado.
Po skończonym posiłku pomogłam posprzątac mamie. Zmyłam naczynia i wysuszyłam po czym odłożyłam je do szafek. Moja rodzicielka uważnie przyglądała się moim poczynaniom. Wiem, że to nie było do mnie podobne, ale chciałam odciągnąc od NIEGO myśli więc każde zajęcie było dobre.
- Co ci jest? - powtórzyła.
- Mam gorszy dzień. Przepraszam.
- Nie przepraszaj. Każdemu się zdarza. - przytuliła mnie.
Razem przeszłyśmy do pokoju gdzie wspólnie śpiewaliśmy kolędy. Tylko przez chwilę, ponieważ później Mateuszek usnął. Zaniosłam go do jego pokoju u góry. Black został przy nim. Poprosiłam psiaka by zaalarmował szczekaniem niepokojące zachowanie dziecka. Pogłaskałam psa i zeszłam na dół. Przyszedł czas na prezenty. Nie cieszyłam się tym zbytnio. Chciałam byc ostatnia. Wzięłam pierwszy niewielki pakunek. Był to komputer. Podziękowałam rodzicom. Uśmiechnęli się oboje. To był trafiony prezent. Cieszyłam się z niego, tylko nie potrafiłam za bardzo im tego pokazac. Kolejny był trochę mniejszy. Był to komplet odzieży sportowej. Podziękowałam rodzicom Daniela. Pewnie rzucę te ciuszki w kąt i o nich zapomnę. No nic. Ostatni pakunek był malutki. Odtworzyłam pudełeczko. W środku był pierścionek zaręczynowy.
- Nie mogę go przyjąc. - szepnęłam.
-Dlaczego? - spytali zdziwieni wszyscy rodzice.
Podciągnęłam rękaw sukienki. Do tej pory chodziłam tylko w długim rękawie. Nie chciałam, że wiedzieli. Teraz mogli. To była moja przysięga. Chodź Zayn powiedział, że to do niczego nas nie zobowiązuje, ja traktowałam to jak przysięgę. Pokazałam im tatuaż. Była to sowa, która w szponach trzymała małe serduszko z miejscem na kluczyk. Malik miał identyczną. Tylko, że jego sowa miała kluczyk. Zdecydowaliśmy się na te tatuaże przypadkowo. Wtedy gdy spytałam go czy nie miałby nic przeciwko, spytał czy zrobimy sobie wspólnie. Zgodziłam się. Poszliśmy więc do tatuażysty i wymyśliliśmy ten wzór. Wiąże się on z naszym wyjazdem. Kiedy byliśmy w małym domku w środku lasu, na jedno z drzew co noc przylatywały sowy. Dwie. I co noc siedziały razem. Odlatywały tylko na chwilę by się pożywic. Nie odstępowały siebie na krok. I wtedy Zayn mi powiedział: "Cieszę się, że zdobyłem klucz do twojego serca. Gdybym tego nie zrobił, walczyłbym nadal.". W moich oczach stanęły łzy.
- Masz tatuaż?! - krzyknęła mama.
- To coś więcej... - szepnęłam cicho.
- Co? - warknął ojciec.
- Ślubowanie. - mruknął Daniel, a ja na niego spojrzałam - Musisz kochac tego idiotę.
Kiwnęłam głową na potwierdzenie i podziękowanie. Wiedziałam, że nie będzie naciskał. Byłam mu wdzięczna. Poszliśmy spac w niemiłej atmosferze. Rodzice byli na mnie źli, doskonale o tym wiedziałam. Po prostu go kochałam. Chciałam to zrobic i zrobiłam. To moje życie. Nie mogą się wtrącac. Z samego rana zabrałam wszystko i wróciłam do Londynu. Podróż bardzo mi się dłużyła. W końcu dało mi się dotrzec na lotnisko, a potem było już tylko z górki. Na miejscu nakarmiłam Blacka i usiadłam w salonie. Nikogo nie było. Pewnie zamierzali wrócic dopiero po sylwestrze. Zamierzałam spędzic go sama. Wzięłam mój telefon i weszłam w galerię. Miałam jedno, jedyne zdjęcie z Zaynem. Zrobili nam je Harry i Rose. Ujęli moment naszego pocałunku. Patrząc na fotografię miałam ochotę płakac. Wiedziałam, że to nie wróci. Próbowałam. Nie udało się. Spojrzałam na mój tatuaż. Mimo, że Zayn mnie rzucił, nie chciałam go usówac. Chciałam, żeby był pamiątką. Moją osobistą, po jedynej miłości, która coś wniosła do mojego życia.
Skuliłam się na kanapie. Po moich policzkach zleciały łzy. Poczułam coś ciepłego. Pogłaskałam Blacka, jednak nie podniosłam głowy.
- Wiesz piesku - szepnęłam nadal go głaszcząc - Życie jest bez sensu. Kiedy jesteś już pewny, że wszystko jest ok, że masz kogoś kto cię kocha, że z tobą zostanie, wszystko się sypnie prędzej czy później. Nie ważne jak jest teraz.
Usłyszałam jak ktoś przekręca zamek w drzwiach. Nie podniosłam się. Nie chciałam wiedzie kto to. Byłam pewna, że Rose. Nikt inny by nie przyjechał. 
- Zabiorę tylko parę rzeczy i spadamy. - usłyszałam JEGO głos.
To niemożliwe. Nie wierzyłam w to, żeby tu był. Black zerwał się, nim zdążyłam go złapac i popędził do gościa. Położyłam się i modliłam by nikt mnie nie zauważył. Chodź w głębi ducha tego chciałam. Nawet przed sobą nie umiałam się do tego przyznac. Podkuliłam nogi, a moją twarz zasłoniły włosy. 
- A co tu robisz mały? - powiedział - Twoja pani już wróciła?
Słyszałam jego ciche kroki. Wszedł do salonu, ale tylko się rozejrzał i odszedł. Nie znalazł mnie. Pewnie myślał, że gdzieś wyszłam. To był dobry pomysł. Gdy tylko usłyszałam stukanie jego butów, gdy wchodził po schodach, zerwałam się z kanapy, wciągnęłam na nogi buty i założyłam na ramiona kurtkę po czym wybiegłam z domu. Przed nim czekało czarne auto, w którym siedziała blondynka. Nie zwróciłam na nią uwagi tylko biegłam gdzie poniosły mnie nogi. 

* * *

Do domu wróciłam koło 20. Black przywitał mnie radosnym merdaniem i szczekaniem. Pogłaskałam go i nakarmiłam. Długo mnie nie było. Powinnam być głodna, a tak naprawdę nie miałam na nic ochoty. Odeszła mi ochota na cokolwiek. Napiłam się trochę soku i poszłam do góry. Postanowiłam wziąc długą kąpiel. Black ułożył się na dywaniku w łazience i gryzł sobie kostkę, a ja położyłam się w wannie pełnej gorącej wody. Dzięki wysokiej temperaturze cieczy, udało mi się odprężyc. Po, nie mam pojęcia jak długim czasie, wyszłam i wciągnęłam na siebie tylko pidżamę i od razu poszłam spac. Gdyby to było takie łatwe. Leżenie w łóżku nie można nazwac spaniem. Nie mogłam zmrużyc oka. Gdy tylko to robiłam widziałam Zayna, gdy żegnaliśmy się na lotnisku. Chciałam wyrzucic jego obraz z mojej głowy, ale nie potrafiłam. Chciałam zniknąc z tego świata. Zapaśc się pod ziemie i nigdy nie wrócic do rzeczywistości.































~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej Kochani!
Dzisiaj trochę smutno, ale w końcu musiało się coś zdarzyc.
Rozdziały piszę trochę do przodu więc ten mam gotowy...
19 czerwca o 21:43 (dokładnie) ;)
Pewnie przeczytacie go 20 któregoś. 
Mam chyba nadmiar weny. Spokojnie mam zamiar pisac ;) nie kończę tego bloga na rzecz innego
A co do rozdziału:
Spodziewaliście się tatuażu?
Wiedzieliście, że Amelia wróci do Londynu?
Czy dobrze zrobiła ukrywając się przed Zaynem?
i policzcie ile razy w tekście powyżej lini napisałam imię: Zayn - odmienione przez przypadki i w nagłówku też, dosłownie wszystko, ale bez synonimów. Podpowiem, że jest powyżej 10 ;)
 (dla nienormalnych, którym się chce i dla mnie - tylko mi jest łatwiej bo podkreśla na czerwono ;))
Czekam na opinie i do następnego!!! ;)
PS: następny rozdział za ok. 4 dni ☺

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz