sobota, 20 czerwca 2015

Rozdział 29

Dwa tygodnie później wróciłam do domu. Nie powiem, cieszyłam się. Mimo, że na wyjeździe było wspaniale, chciałam już wrócic do mojej rodziny. Kiedy tylko weszłam do domu powitał mnie Kotuś. Pogłaskałam malucha. Podrósł przez ten czas. Zupełnie jak Black. Spojrzałam do salonu. Na jednej kanapie spał Liam i jego dziewczyna, na drugiej Louis i... Rebeca?! a na fotelu Niall. Przepraszam bardzo, a co tu robi Rebeca? I to przytulona do Lou? Czy ja o czymś nie wiem? Nie ważne. Cicho przeszłam do kuchni. Zayn bawił się z pieskami. Oparłam się o blat i przyglądałam się im. Szczeniaki radośnie merdały ogonkami. Po chwili Malik mnie objął.
- Wszyscy jeszcze śpią? - spytał.
- Na to wychodzi. Tylko... w salonie są wszyscy oprócz Rose i Harrego.
Szatyn zmarszczył brwi. Mi też coś tu nie pasowało. Po chwili usłyszeliśmy kroki. Oboje spojrzeliśmy w stronę drzwi. Pojawił się w nich Harry. Był w opłakanym stanie.
- Hazza? - przyjaciel spojrzał na mnie.

Miał zaszklone oczy. Musiał dużo płakac. Jego włosy były w totalnym nieładzie. Nie pamiętam kiedy ostatnio tak wyglądał.
- Już wróciłaś... - stwierdził cicho.
- Co jest? - stanęłam na przeciwko niego.
- Rose... Ja... - zwiesił głowę, a ja natychmiast zrozumiałam.
Rozstali się podczas gdy mnie nie było. Mocno go przytuliłam. Czemu jedno z nich nie zadzwoniło? Pomogłabym im jakoś. Sama mnie wiem. Może wrócilibyśmy szybciej. Wpadłam w zły nastrój. Było mi smutno. Co miałam zrobi żeby go pocieszyc? Nie umiałam. To on zawsze służył mi pomocą. Teraz gdy role się odwróciły nie wiedziałam czy potrafię zrobic cokolwiek.
- Styles weź się w garśc. - powiedział Zayn kładąc rękę na ramieniu Loczka - Porozmawiajcie. Nie wierze w to, że między wami koniec. Przecież pomogliście mi i Amelii. Teraz nasza kolej. Zostaw mi go. Zajmę się nim. - zwrócił się do mnie i zabrał Harrego.
Czyli ja mam zając się Rose. Zadzwoniłam do przyjaciółki.
- Hej... - brzmiała jakby była chora.
- Hej. Rose gdzie jesteś?
- W hotelu. - podała mi adres.
- Za chwilę będę.
Pożyczyłam auto Zayna. Miałam nadzieję, że nie będzie zły. Szybko znalazłam się w odpowiednim miejscu. Wsiadłam do windy. Obserwowałam jak po kolei zapalają się kolejne guziki, oznaczające piętra. Ta podróż bardzo mi się dłużyła. W końcu znalazłam się przed odpowiednimi drzwiami. Weszłam do środka. Ston leżała na łóżku. To co zobaczyłam, to był szok. Miała podkrążone oczy, włosy w nieładzie, była w dresie! To nie jest moja Rose. Gdzie jej energia? Nie pozwolę na to by moja przyjaciółka stała się taka na zawsze.
- Co ty robisz? - spytałam, podnosząc zużytą chusteczkę z podłogi.
Było ich tam milion. Na stole leżały puste butelki po energetykach. Nie zauważyłam żadnych opakowań po jedzeniu.
- Chcesz się zagłodzic? - dodałam.
- Miałaś mnie wspierac i mówic, że będzie dobrze... - mruknęła smętnie.
- Oj kochanie. - pogładziłam ją po włosach - Będzie dobrze. Popłacz sobie trochę. - zrobiłam pauzę - A teraz wstawaj i marsz do łazienki!
Niechętnie zwinęła się z łóżka i poszła do wskazanego przeze mnie pomieszczenia. W tym czasie zabrałam się za posiłek i sprzątanie. Szybko ogarnęłam jej łóżko i je złożyłam by tak szybko nie chciała się położyc. Potem przeszłam do kuchni. Wyjęłam z lodówki kilka rzeczy i w ekspresowym tempie przygotowałam omlet. Nie mogłam w to uwierzyc, że się pokłócili. W moje ręce dostał się telefon Rose. Odblokowałam go. Miała otworzony artykuł ze zdjęciami Harrego i jakiejś dziewczyny. Hazza ty pijaku. Postawiłam jedzenie na stole i czekałam na przyjaciółkę. Wyłączyłam internet w jej telefonie. Po co ma na to patrzec? Będzie się tylko dołowac. Rose wyszła opatulona w szlafrok. Wyglądała już dużo lepiej. Usiadła na krześle i zaczęła konsumowac posiłek.
- Nie spotkam się z nim. Ani dziś, ani nigdy. - powiedziała przeglądając gazetę.
- Rose... - przerwała mi.
- Nie. Nie chcę. Przemyślałam to. - spojrzała na mnie - Wyjeżdżam.
- Co? Dokąd? Dlaczego?
Delikatny uśmiech zagościł na jej ustach. Stanęła na przeciwko mnie.
- Tak jak ty potrzebowałaś oddechu, teraz ja potrzebuję. Chcę odpocząc. Będę często dzwonic. Obiecuję. A poza tym nie będę daleko. Polecę na Hawaje.
Zaśmiałam się. Przytuliłam ją mocno. Spędziłyśmy jeszcze godzinę razem. Potem Ston musiała jechac na samolot. Będę tak bardzo za nią tęskniła. Nawet wiedząc, że wróci niedługo. Na święta miała zamiar pojechac do Polski do rodziców. To już nie długo. Za dwa tygodnie wigilia. Wróciłam do domu. W kuchni siedział Zayn i Harry. Styles w końcu wyglądał normalnie. Obaj na mnie spojrzeli. Uśmiechnęłam się lekko.
- Znaczy nie masz dobrych wieści. - stwierdził Hazza.
Usiadłam koło Malik. Odetchnęłam głęboko. Jak mu to powiedziec, nie raniąc go bardziej? To chyba niemożliwe.
- Harry, Rose wyjechała. Powiedziała, że potrzebuje odpocząc. To tak jak było ze mną gdy wróciłam do Polski.
- Gdzie pojechała? - spytał, patrząc w podłogę.
- Powiedziała, że na Hawaje, ale wątpię, żeby tam była. Na święta wróci do rodziców. Może wtedy się spotkacie...
Loczek wstał mrucząc ciche: "chcę zostac sam.". Zayn objął mnie ramieniem. Oboje doskonale ich rozumieliśmy. Byliśmy w podobnej sytuacji. Nie ma co tu dużo mówic. Potrzebny im czas. Żeby wszystko przemyślec i poukładac sobie w głowie. Westchnęłam.
- Chcesz coś do jedzenia? - spytał Malik.
- Mhm... - mruknęłam tylko.
Chłopak zaserwował mi kanapkę z serem, na której z pomidora i ogórka zrobił uśmiech. Zaśmiałam się widząc posiłek. Szybko zjadłam pyszną przekąskę. Poszliśmy do mojego pokoju. Usiadłam na łóżku, a Zayn położył się obok mnie. Zadzwonił mój telefon. Nie spodziewałam, że zadzwoni do mnie mama. Nie chętnie odebrałam.
- Hej, Amelia. - przywitała się.
- Cześc mamo. - odparłam, wpatrując się w podłogę.
- Chciałam... żebyś przyjechała do domu na święta. Nie poznałaś jeszcze Mateusza. Ma już prawie roczek i nie zna swojej siostry.
- Nie wiem czy przyjadę. Chcecie zaprosic na wigilię Daniela?
- Myśleliśmy nad tym z tatą i stwierdziliśmy, że wspólnie będziemy świętowac. Nasza rodzina i rodzina Daniela.
O... Nie licz na to, że przyjadę. Nie ma mowy. Daniel, facet, który mnie uderzył jest dla mnie nikim. Nie mam zamiaru znów się z nim spotkac.
- Chyba nie dam rady. Nie wiem. Od dzwonie  później. Pa. - rozłączyłam się.
Poczułam ciepłe objęcia. Mocno wtuliłam się w Malika. Ten dwutygodniowy wyjazd mocno nas do siebie zbliżył. Zayn przestał w końcu zwracac uwagę na każdego faceta, z którym rozmawiam i rozluźnił się przy mnie. Ja też zaczęłam mu bardziej ufac. Wiem, że nie wywinie mi żadnego numeru. Oparłam głowę na jego torsie.
- Co jest? - spytał, zagarniając kosmyk moich włosów za ucho.
- Mama zaprosiła mnie na Wigilię. Będzie też Daniell i jego rodzina.
- Chcesz jechac? - musnął ustami mój policzek.
Spojrzałam mu w oczy.
- Sama nie wiem. Chciałabym spędzic z nimi święta jednocześnie spędzając je z tobą i uniknąc obecności Daniela.
Zaśmiał się.
- Wiesz, że to niewykonalne?
- Wiem. - mruknęłam cicho.
Położyłam się. Chłopak mocno mnie przytulił. Słyszałam bicie jego serca. Ten cichy odgłos mnie uspokajał.
- A co powiesz, na spędzenie świąt u mnie? - zaproponował.
Nasze spojrzenia znów się spotkały. Na jego twarzy był ogromny uśmiech.
- Nie wiem... To rodzinne święta. Co powiedzą na to twoi rodzice? Nie chcę... - przerwał mi pocałunkiem.
Przez chwilę oboje się zatraciliśmy. Nie liczyło się nic poza tą drugą osobą. Przyciągnął mnie mocniej. Uśmiechnęłam się. Co on chciał osiągnąc? Po chwili oparł swoje czoło na moim. Nasze oddechy były nieco przyśpieszone.
- Moi rodzice zapewne gdy cię ujrzą powiedzą: miło cię poznac. - zaśmiałam się na jego słowa.
Znów złączł nasze usta. Nie mogłam mu się oprzeć. Mocno go przyciągnęłam. Uśmiechnął się.
- Wiesz... że teraz... Cię nie puszczę. - mruknął pomiędzy pocałunkami.
Zaśmiałam się.
- Proszę, - spojrzał mi w oczy opierając swoje czoło na moim - powiedz że pojedziesz. Chce żebyś była tam ze mną.
- O nie... Kochany to się nazywa szantaż. - położyłam dłonie na jego policzkach.
Chłopak zamienił nas miejscami, tak że znalazłam się pod nim.
- To się nazywa być zdesperowanym. - sprostował.
Uśmiechnęłam się. Nie wiedziałam co mu odpowiedziec. Bałam się trochę spotkania z jego rodziną. Bałam się tego, że mnie nie zaakceptują, nie polubią mnie. Wiem, że prędzej czy później będę musiała się z tym zmierzyc. Wolę później. Ale co mam mu odpowiedziec? Kiedy z nadzieją patrzył swoimi czekoladowymi oczkami, nie byłam w stanie powiedziec nic więcej niż:
- Zgoda.
Malik mocno mnie przytulił. Mimowolnie ja też stałam się radosna. Cholera, to wszystko przez niego! Zrobił mi pranie mózgu!
- Zayn, miałbyś coś przeciwko gdybym zrobiła sobie tatuaż? - spytałam.
Spojrzał mi z uśmiechem w oczy.
- Nie. Nawet mam pewien pomysł...

* * *

Wieczór spędzaliśmy w domu. Harry nadal nie wychodził ze swojego pokoju, a chłopcy jakoś się rozeszli. Nie zdążyłam nawet pogadac z Louisem. Minęliśmy się dzisiaj. Po szybkiej kąpieli zeszłam na dół. Zayn, również był po prysznicu (miał mokre włosy) siedział w salonie. Usiadłam obok. Malik objął mnie ramieniem. Skrzywiłam się.
- Boli? - spytał, muskając ustami mój policzek.
- Trochę.
- Chcesz tabletkę przeciwbólową? Podobno pomaga.
Kiwnęłam głową. Chłopak poszedł do kuchni. Ta decyzja to była chwila. Totalny spontan. A jak już zaczęliśmy, to nie można było przerwac. Zayn wrócił z tabletką. Popiłam ją wodą i położyłam się. Malik mnie przytulił.
- Oglądamy coś? - spytał, biorąc pilota.
- Hmm... Ok. Tylko nie Titanica.
Zaśmiał się. Skakał po kanałach przez dłuższy czas. Zrobiło mi się zimno więc wstałam po koc. Szczelnie się opatuliłam i powróciłam na poprzednie miejsce. 
- A ja? - poskarżył się Mulat.
- Nie skarżyłeś się na zimno. - odparłam, a on zabrał mi kawałek koca.
- To się skarżę.
Zaśmiałam się cicho. W końcu natrafiliśmy na Szybkich i wściekłych. Kiedy Malik chciał przełączyc zabrałam mu pilot. Spojrzał na mnie zdziwiony i zmarszczył brwi jakby nie rozumiejąc mojego zachowania. 
- Mój ulubiony film. Jeden z wielu.
- Ze względu na treśc czy na aktorów?
Milczałam. Spojrzał na mnie wymownie.
- Odpowiedź nie będzie dla ciebie satysfakcjonująca. - zmrużył oczy - Ale fabuła też mi się podoba.
Z uśmiechem cmoknął mnie w policzek. Mocno się w niego wtuliłam. Nie za bardzo interesowałam się filmem. Myślałam o naszej dzisiejszej decyzji. Chciałam tego. I wiem, że Zayn również. Jednak coś nie dawało mi spokoju.
- Żałujesz? - spytał cicho.
- Nie. - spojrzałam mu w oczy- A ty?
- Nie. To była jedna z najlepszych decyzji jakie podjąłem - przyjrzał mi się - Co cię trapi? - chciałam zaprzeczyc - Przecież widzę.
- Sama nie wiem. - odparłam, spuszczając wzrok.
- Słuchaj; to nas do niczego nie zobowiązało. Nie przejmuj się.
- Nie w tym rzecz.
- Więc o co chodzi?
Mocniej się do niego przytuliłam. Sama nie byłam pewna. Może o to, że moi rodzice w życiu nie pochwaliliby takiego zachowania? Albo co się stanie gdy prasa się dowie? Bingo... Bałam się, że ten jeden incydent zniszczy mu życie.
- A co jak paparazzi się dowiedzą? - spytałam.
Uśmiechnął się łagodnie. Złożył delikatny pocałunek na moich ustach, ale ja nadal byłam spięta.
- To nic. Na razie to jeszcze się nie dowiedzieli że jesteśmy parą. Wiedzą tylko, że wyjechałem na dwa tygodnie i nic więcej. Nie przejmuj się. Co będzie to będzie i nic z tym nie zrobimy.
Odetchnęłam głęboko.
- Skoro tak mówisz. - zaśmiał się na moje słowa.
- Jesteś niemożliwa.
- Niemożliwa w oczach fanów to będzie nasza miłośc. Zobaczysz.
- Czemu?
Milion powodów, a on pyta czemu? Ma mu to wszystko wymieniac czy mogę sobie odpuścic? Chodź jeden argument mogłabym mu podszepnąc. Albo i nie. Sama nie wiem. Jakby jakieś nasze zdjęcie wyciekło do sieci nie byłoby ciekawie.
- Jestem waszą fanką.
- No to co? Harry też chodził kiedyś z naszą fanką. Oprócz Rose.
- Nie jestem sławna.
- To nie jest problem.
- Nie mam figury modelik.
- Mhm. Wyglądasz dużo lepiej.
- Jestem niefotogeniczna.
- To żart? Mam ci zrobic zdjęcie i udowodnic?
Wystawiłam mu język. Na każdy mój argument miał jakiś kontratak. Mocno mnie przytulił i pocałował w policzek.
- Jak tak bardzo chcesz się dowiedziec co o tobie myślą nasi fani to wrzucmy jutro nasze zdjęcie na mojego twittera.
- To nie jest dobry pomysł.
- Ja jestem ciekawy.
- Poczekajmy z tym jeszcze.
- Dlaczego?
- Boję się, że nie wytrzymam tego co będą pisac.
- Jedyna kobieta na świecie, która nienawidzi komplementów. - powiedział patrząc w sufit, a ja uderzyłam go w ramie.
Zaśmiał się.
- Nie gniewaj się. - cmoknął mnie w policzek.
Nasz film się skończył. Zdecydowaliśmy włączyc coś innego, ale kiedy Malik włączł horror i nie chciał przełączyc, zbuntowałam się i poszłam na górę. Usiadłam na łóżku. Po chwili drzwi wejściowe się uchyliły, a ja na wysokości klamki, dojrzałam Blacka. Zaśmiałam się. Zayn puścił go do mnie. 
Wzięłam malca na kolana i pogłaskałam po miękkiej sierści. Był cudowny. I rósł jak na drożdżach. Mulat ucałował mnie w głowę.
- Nie chciałaś ogląda tego filmu? Wcale nie był straszny. - spojrzałam na Malika - No dobra. Tylko postac z włosami na twarzy, w sensie kobieta, zabijała ludzi wyrywając im serca i... - zatkałam mu usta ręką.
- Teraz nie tylko przez burzę nie będę mogła spac. - mruknęłam niezadowolona.
Zayn odłożył Blacka na poduszkę, a mnie popchnął na miękką kołdrę. Jak zawsze musiał by górą. Lekko złapał moje dłonie, bym mu się nie wyrwała. Momentalnie zrobiło mi się gorąco. Malik nachylił się nade mną.
- Wspominałem ci już, że przy mnie nie musisz się bac?
- Nie. - odparłam bez zastanowienia.
- Jak to nie? - jego mina była bezcenna.
Wybuchnęłam śmiechem. Wyswobodziłam ręce z jego uścisku i oplotłam nimi jego kark. Uśmiechnął się i spojrzał mi w oczy. Mocno mnie przytulił. Nawet nie wiedziałam kiedy, przysnęłam. Poczułam tylko jak chłopak kładzie mnie głową na poduszce. 
Obudziłam się dośc wcześnie. Była 8. Zayn już nie spał. Rozmawiał przez telefon. Nie poruszyłam się. Zaciekawiła mnie jego rozmowa.
- ... nie obchodzi mnie to. - mruknął Mulat - Słuchaj, Paul. Jestem szczęśliwy i nie rzucę jej przez twoje widzi mi się.
- Nie rozumiesz jaki skandal wybuchnie jak się o was dowiedzą? - powiedział głos z słuchawki zdenerwowanym tonem.
- Nie bardzo. Gdzie ty widzisz skandal? Harrego nigdy nie zgoniłeś.
- Nie nauczyłeś się jeszcze, że Harry to Harry?
- I co z tego? A ja jestem Zayn. 
- Dobrze wiesz, że nie o to mi chodzi.
- Daj spokój. Nie zrobię tego. Od dawna nie byłem tak szczęśliwy. Dobrze wiesz co to znaczy.
- Co niby?
- Wydajniejsza praca.
Głos zamilkł na chwilę. 
- Tylko żeby nie było, że cię nie ostrzegałem.
- Nie martw się. - odparł Zayn, a ja na niego spojrzałam. Z uśmiechem mi się przyglądał - Poradzimy sobie.
Odłożył telefon i przywitał mnie namiętnym pocałunkiem.
































~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Wydaje mi się czy piszę co raz krótsze rozdziały?
Jeśli tak, to nadrobię ich liczbą, postaram się dodawac więcej ;)
Mam nadzieję, że nieco was zaciekawiłam tym rozdziałem.
Jest i zagadka!!!
Jak myślicie, o czym rozmawiali Zayn i Amelia w salonie przed telewizorem?
OSTRZEŻENIE: odpowiedź nie jest taka prosta jak się wydaje.
Zastanawiam się co wam jeszcze miałam powiedziec, ale nic mi się nie przypomina.
Ech... No to jeszcze przepraszam, że na poprzedni rozdział musieliście czekac tak długo.
Czekam na wasze opinie! ;)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz