poniedziałek, 1 czerwca 2015

Rozdział 26

*PORANEK*
Poczułam delikatne muśnięcie na czole. Mruknęłam niezadowolona. Wcale nie chciałam jeszcze wstawać. Było mi wyjątkowo dobrze. Coś ciepłego sprawiało, że nie miałam najmniejszego zamiaru, wystawić chodź palca spod kołdry.
- Mela, wstawaj. - poczułam muśnięcie za uchem.
Przez głowę przepłynęło mi milion myśli. Kim jest mężczyzna, który to powiedział? Czy nie popełniłam największego błędu w życiu? Otworzyłam oczy. Ujrzałam uśmiechniętą twarz Zayna. W moich oczach odbiło się zdezorientowanie. Nic nie pamiętałam. A chciałam wiedzieć, co zrobiłam. To było okropne uczucie. Malik zauważył moje zaniepokojenie. Było dość spore, bo byłam w samej bieliźnie i jego koszuli.
- Spokojnie. - mruknął - Do niczego między nami nie doszło. - miałam wrażenie, że z tego powodu jest nieco zawiedziony - Jak ściągnęłaś mi maskę, zaczęłaś płakać. Nie wiedziałem co się dzieje. Nie chciałaś powiedzieć, więc po prostu cię przytulałem. Jak zasnęłaś to cię przebrałem. Ale spokojnie. Ręce trzymałem przy sobie. - uśmiechnął się szeroko, na co tylko uderzyłam go w ramie.
Usiadłam na łóżku. Od pasa w dół nadal byłam przykryta. Podparłam głowę na dłoniach. To nie powinno się wydarzyć. Chodź może lepiej, żebym z nim porozmawiała? Sama nie wiem... Czemu to wszystko jest takie ciężkie?
- Mela...? - chłopak chciał mnie objąć.
Cofnęłam się, dając mu do zrozumienia, że potrzebuję chwili. Uważnie mi się przyglądał - dostrzegłam to kątem oka. Co powinnam zrobić? Źle czułam się z tym, że tu zostałam. Powinnam wyjść wczoraj. Jak zawsze muszę coś spieprzyć. Przypomniałam sobie wszystko. Wczoraj... wręcz pragnęłam, żeby mężczyzna z balu był Zaynem, żeby to on mnie całował. Kiedy okazało się, że to on... Po prostu się przestraszyłam. Przestałam myśleć. Emocje mnie poniosły. Za bardzo go kochałam, a on za bardzo mnie ranił. Czy to w ogóle miało sens?
- Amelia. - mruknął. Spojrzałam na niego - Wiem, że zachowałem się jak szczeniak. Nie powinienem tego wszystkiego zrobić i powiedzieć. Wiem, że cię zraniłem. Nie chciałem. To z Rebecą... Powiedziałem ci prawdę. Chcę tylko wiedzieć, czy jesteś w stanie znów się do mnie zbliżyć?
Jego czekoladowe oczy patrzyły na mnie z nadzieją. Po moim ciele przeszedł dreszcz. Ja... nie wiedziałam, czy chciałam, czy dam radę, czy jestem gotowa. Cokolwiek miało się zdarzyć, potrzebowałam czasu.
- Ja, nie wiem. Zayn, po prostu nie wiem. Daj mi trochę czasu. - zwiesiłam głowę.
Poczułam jego ciepłą dłoń na moim podbródku. Po chwili znów patrzyłam w jego oczy. Tym razem był bliżej. Czułam bijące od niego ciepło i zapach tytoniu.
- Przecież wiesz, że nie będę naciskał. - powiedział miękkim głosem z lekkim uśmiechem.
Pokręciłam tylko głową i objęłam się ramionami. Momentalnie zrobiło mi się zimno. Ciepłe ramie chłopaka, posadziło mnie na jego kolanach, a następnie, przytuliło do ciepłego torsu. Nie miałam zamiaru uciekać. Dawno nie czułam się tak bezpiecznie.
- Jestem cholernie zazdrosny, kiedy inny facet cię dotyka. - wyznał mi na ucho.
Uśmiechnęłam się lekko.
- Czy to oznacza, że częściej mam spotykać się z Jamesem? - spojrzałam na jego twarz.
Spochmurniał.
- Kim on jest? - zaśmiałam się na jego słowa.
Spojrzał na mnie z niezrozumieniem. Za pewne nie wiedział o co mi chodzi.
- Kupiłam u niego Blacka i psiaka Rose. Jest kolegą.
- Lepiej dla niego... - mruknął z uśmiechem.
- Sugerujesz coś?
- Oczywiście. - uniosłam brew, a jego uśmiech powiększył się - Jeśli tylko zrobiłby coś co nie spodobałoby mi się, dostał by.
Odetchnęłam głęboko. No tak. Tej opcji nie przewidziałam. Spojrzałam na zegarek. Było po 8. Powinnam wracać. Reszta na pewno się martwi. Chciałam się podnieść, ale Mulat mnie zatrzymał.
- Dokąd to? - spytał rozbawiony.
- Do domu. Już późno. Harry i Rose na pewno się martwią. - że o Louisie i reszcie nie wspomnę.
- Nic im nie będzie, jak jeszcze przez chwilę zostaniesz ze mną. - przyciągnął mnie mocniej.
Uśmiechnęłam się. Nie chciałam jeszcze niczego znów zaczynać. Powinnam chwilę poczekać, ale jakoś nie potrafiłam mu odmówić.
- Pogodzisz się z Louisem?
Westchnął i pozwolił mi usiąść obok siebie. Spojrzał mi w oczy. Zaczął bawić się moimi włosami.
- To nie takie proste. Nadal mam do niego żal.
Zmarszczyłam brwi.
- Przestań. To byłą głupia gra. Zresztą, jak zawsze zostałam w nią wciągnięta.
Przyjrzał mi się.
- Ale jak was zobaczyłem, to nie wyglądało jak być chciała go odepchnąć.
Tu mnie miał.
- Bo nie chciałam. - mruknęłam cicho, wpatrując się w podłogę - Być może myślałam, że to mi pomoże zapomnieć o tobie. Nie wiem.
Opadłam na poduszki. Na wysokości mojej głowy, pojawiła się twarz Malika. Założył mi kosmyk włosów za ucho. Pogłaskał mnie po policzku, a w miejscach gdzie nasza skóra zetknęła się, poczułam przyjemne mrowienie.
- Obiecaj, że więcej nie spróbujesz o mnie zapomnieć. - mruknął.
Uśmiechnęłam się.
- Nie lubię nie dotrzymywać obietnic, więc na razie się wstrzymam. - wyglądał na niepocieszonego moją odpowiedzią.
Cmoknęłam go w policzek, po czym podniosłam się. Jedyny strój jaki tu miałam to była moja wczorajsza suknia. No i koszula, którą na sobie miałam. Odwróciłam się w stronę chłopaka.
Przyglądał mi się. Przegryzł wargę lustrując mnie wzrokiem. Poczułam się nieco niezręcznie, biorąc pod uwagę to, że mój "strój" sięgał mi do połowy uda, a zapięty był może na trzy guziki i miał spory dekolt. Zayn podniósł się i stanął na przeciwko mnie. W sumie ja też mogłabym mu się tak przyglądać. Biorąc pod uwagę to, że miał krótkie szorty. Poczułam jego ręce na mojej talii. Przyciągnął mnie do siebie. Moje ręce spoczęły na jego gorącym torsie.
- Co się stanie jak cię pocałuję? - spytał, opierając czoło na moim.
- Nie wiem. Chcesz sprawdzić? - odparłam, nie mogąc się skupić na niczym innym prócz niego.
- Może.
Objęłam jego szyję. Chwilę później, moje ciało przywierało do jego, a nasze usta były złączone. Nie powinnam na to pozwolić, ale wtedy nie myślałam trzeźwo. Chyba przy nim tego nie potrafiłam. Próbowałam się opanować, ale jego słodkie usta były zbyt kuszące. To on musiał przerwać, gdy nam obojgu zabrakło tlenu.Odsunęłam się od niego i oparłam o komodę. Przegryzłam wargę próbując ochłonąć. To wszystko dzaiło się byt szybko. Miałam wrażenie, że serce wyleci mi z piersi.
- Przyniosę ci jakieś ciuchu. Ostatnio nocowała u mnie siostra i zostawiła. Myślę, że nie miałaby nic przeciwko. - potarł dłonią kark.
Wyszedł zostawiając mnie samą. Przez chwilę mogłam odetchnąć. Nie powinnam się tak do niego zbliżyć, ale nie potrafiłam go odpychać. Co się ze mną dzieje? Dawno się tak nie czułam... Poczułam delikatne muśnięcie na ramieniu. Odwróciłam się. Zayn delikatnie głaskał moją rękę. Odwróciłam się do niego przodem. Spojrzał mi w oczy i uśmiechnął się.
- Łazienka jest po lewej. - pocałował mnie w czoło i wręczył ciuchy.
Przeszłam tam szybko. Wzięłam prysznic i założyłam na siebie: czarną bokserkę i za długie czerwone jeansy. No cóż. Nie będę wybrzydzać. Lepsze to niż koszula Malika. Wróciłam do pokoju Mulata. Nikogo tam nie zastałam, ale doleciał do mnie smakowity zapach. Zbiegłam wręcz na dół. Zayna zastałam w kuchni. Był w samych spodniach - bo jakby inaczej. Robił nam śniadanie.
- W czym ci pomóc? - spytałam stając obok stołu.
Rzucił mi krótkie spojrzenie. Na jego ustach zatańczył uśmiech. Co on we mnie widział?
- W złapaniu oddechu. - posłałam mu groźne spojrzenie, na co cicho zaśmiał się - Usiądź. Za chwilę skończę. Albo mnie przytul. Co wolisz.
Uniosłam brew i usiadłam. Doskonale wiedział, że tak będzie. Westchnął. Po chwili postawił na stole, dosłownie stos kanapek z: sałatą, pomidorem, ogórkiem, wędliną i jajkiem. Chyba sam chciał to zjeść. Wzięłam jedną kanapkę. Nie mogłam jeść gdy czułam na sobie jego wzrok.
- Możesz przestać? - spytałam gdy po raz kolejny na moim talerzu wylądował ogórek.
- Nic nie robię. - mruknął z uśmiechem - A poza tym to nadal czekam, aż mnie przytulisz.
Spojrzałam w jego oczy, Jak tu nie przytulić takiego słodziaka? Przez chwilę siedziałam, ale nie wytrzymałam długo. Usiadłam mu na kolanach i objęłam jego szyję. Objął mnie w talii i mocno przytulił.
- Teraz możesz już spokojnie jeść? - spytał, spoglądając na mnie.
- Nie. - odparłam rozbawiona.
- To trudno.
- No jak to? - udawałam oburzoną - Będę chodzić głodna!
- Mam cię nakarmić? - oczy mu zabłyszczały.
- Poradzę sobie. - odparłam, chwytając kolejną kanapkę.
Skończyliśmy posiłek koło 9. Pomogłam mu posprzątać. O dziwo, talerz był pusty. Jak my to zrobiliśmy - nie mam pojęcia. Poszłam do góry, po moje rzeczy. Sukienkę spakowałam do torby, a telefon wzięłam do kieszeni. Założyłam włosy za ucho, rozglądając się. Sprawdzałam czy czegoś nie zapomniałam. Zabrałam chyba wszystko. Poczułam dłonie chłopaka na mojej talii. Obróciłam się do niego przodem.
- Więc co z nami? - spytał.
Westchnęłam.
- To nie jest takie proste. - mruknęłam - Najpierw pogódź się z Louisem, potem będziemy mogli myśleć o nas.
Wywrócił oczami.
- Dlaczego on jest na pierwszym miejscu? Tak ci na nim zależy? - wkurzył się.
Zostawił mnie i podszedł do okna, odwracając się do mnie tyłem. Być może gdybym była na jego miejscu zareagowałabym podobnie. Nie chciałam się jednak o tym przekonać. Podeszłam do niego i złapałam jego dłoń. Spojrzał na mnie.
- On  nie jest na pierwszym miejscu. - szepnęłam - Po prostu ja potrzebuję czasu.
- Ale nie obejdzie się bez naszej zgody tak? - pokiwałam twierdząco głową.
- On jest dla mnie jak brat. Nie chcę żebyście siedzieli w jednym pokoju ze mną i próbowali się pozabijać.
Nastała cisza. Żadne z nas się nie odezwało. Ja powiedziałam mu wszystko co chciałam. Teraz jego kolej. Musi podjąć decyzję. Nie chcę wybierać między nimi. Być może, nie potrafiłabym. Co ja mam z tym "być może"? Zdecydowanie bym nie potrafiła wybrać. Obu ich kocham. Tylko Lou jak rodzinę, jak brata.
- A co Harry na to wszystko? - odezwał się w końcu.
Musiał o to zapytać? Uważnie mi się przyjrzał, a ja nie wiedziałam co powiedzieć. Może po prostu prawdę.
- Sieje zamęt w waszym życiu. Może powinnam zniknąć. - mruknęłam cofając się kilka kroków.
- Przestań. Moje życie nie istnieje bez ciebie.
- Prawda jest taka, że gdybyście mnie nie poznali, Louis i ty nadal bylibyście najlepszymi przyjaciółmi, a Harry w końcu by o mnie zapomniał. Nic by się nie zmieniło.
- Czasami zmiany są dobre.
- Ale nie na gorsze.
- Mam cię uciszyć?
- Teraz to ty przestań. To nie jest zabawne.
- Nie jest, do póki chcesz wyjechać.
- Kto powiedział, że chcę?
- Wpadłem na to.
- Daj spokój... Na razie się chyba nie zanosi.
- To przestań gadać głupoty. Jesteś potrzebna nam wszystkim.
- Mhm... Najbardziej wam wszystkim. - zdobyłam się z sarkazm.
To była najszybsza wymiana zdań w jakiej kiedykolwiek uczestniczyłam.
- Amelia... - przerwałam mu.
- Po prostu pogódźcie się. Muszę już iść. Na razie. - minęłam go i jak najszybciej wyszłam z domu.
Skierowałam się do mojego domu. Szłam szybkim krokiem. Dzień zaczął się tak cudownie. Szkoda, że jak zawsze nie udało mi się utrzymać nastroju. Po prostu musiałam mu o tym wszystkim powiedzieć. Prawda jest taka, że może powinnam wyjechać i zgodzić się na ślub z Danielem. Wiem, że on mnie uderzył, ale nie celowo. Wpadłam pomiędzy nich. To dlatego. Wcale go nie bronię, bo go nie lubię, ale jeśli moi przyjaciele, będą beze mnie szczęśliwsi, zrobię to. Wyjadę do Polski lub gdzieś indziej. A kiedy wszystko się poukłada, być może, będę spotykać się z Harrym i Rose. Tylko z nimi. Im nie rozwalę życia. Najciężej będzie mi zostawić Zayna, Pokochałam go jak nikogo innego. Zapomnieć o nim? To niemożliwe. Nawet gdybym go nie widywała, zawsze kiedy zamknęłabym oczy widziałabym go. Jego śliczne, smutne oczy, ciemne włosy... Jego całego, który znów się na mnie zawiódł. Raz tak było. Teraz raczej bym tego nie wytrzymała. Co zrobić? Weszłam do budynku. Kiedy ściągałam buty nie zauważyłam butelki i strąciłam ją ręką. Znieruchomiałam na chwilę. Chyba nikogo nie obudziłam. Wstałam, odstawiłam przedmiot na poprzednie miejsce i przeszłam. do kuchni.
- Kawa... - mruknęłam zadowolona widząc cały jej dzbanek na kredensie.
Wlałam jej sobie do kubka i upiłam łyk. Odwróciłam się przodem do okna i dostrzegłam Rose. Musiałam wstać zanim przyszłam. Do twarzy jej było w ciuchach Hazzy.
- Hej. - powiedziałam, siląc się na normalny ton głosu.
- Cześć. - odparła mi, marszcząc brwi - Uciekłaś wczoraj z księciem? - spytała niby od niechcenia.
- Ta... - spojrzałam na widok za oknem.
Mój książę nie jest ideałem, takim jakiego chciałam. Miał być IDEALNY i brakuje mu białego konia.
- Ej, co jest? - spytała lustrując mnie wzrokiem.
Chciała to odkryć, ale niestety jej się nie uda. Przykro mi, nie dziś Rose.
- Nic. - upiłam kolejny łyk kawy - Jestem trochę zmęczona. Pójdę się położyć.
Kiedy byłam w drzwiach podszedł do mnie Black. Z lekkim uśmiechem wzięłam go na ręce i poszłam do swojego pokoju. Posadziłam go na łóżku i przebrałam się w swój dres. Spojrzałam na owczarka. Piesek uważnie mi się przyglądał. Pewnie też nie wiedział dlaczego mnie nie było. Usiadłam obok niego. Wślizgnął się na moje kolana i skulił. Pogłaskałam go po miękkiej sierści.
- Świat jest dziwny mały. Czasem też chciałabym być psem. - mruknęłam do niego.
Ostrożnie przełożyłam go na poduszkę i położyłam się obok. Głaskałam go tak długo, póki nie zasnęłam.
Obudziłam się koło 4 po południu. Mały już nie spał, ale grzecznie czekał aż się obudzę. Kochane maleństwo. Polizał mnie po twarzy, a ja zaśmiałam się. Ta drzemka dobrze mi zrobiła. Czułam się dużo lepiej. Zeszłam z malcem na dół. Dałam mu jeść.
- Kotuś! - krzyknął Harry.
Zaśmiałam się cicho. Kogo on wołał? Chyba nie nazwał tak psa. Przeszłam do salonu. Stanęłam w drzwiach i oparłam się o framugę.
- Widzisz, po prostu mu się podoba to imię Kochanie. - powiedział do Rose głaszcząc psa, który siedział obok niego.
- Kotuś?! - krzyknęła, a chłopaki już nie mogli ze śmiechu i tarzali się gdzieś po kanapach - On ma na imię Tiger! I nie wołaj go Kotuś! - psina podbiegła do mojej przyjaciółki.
Rose z troską wzięła go na ręce i przytuliła. Harry zaśmiał się. Uśmiechnięta usiadłam obok niego.
- Hej. - mruknęłam.
- Cześć. - odparł z ogromnym uśmiechem - Przywitaj się z Kotusiem.
- Cześć Kotuś. - powiedziałam, a psiak energicznie zaczął wyrywać się z rąk Rose.
Postawiła go na ziemi, a malec podbiegł do mnie. Pogłaskałam go. Po chwili przybiegł Black i maluchy zaczęły się bawić. Usłyszeliśmy kroki. Po chwili w salonie stanął Zayn.
- Cześć. - powiedział nie pewnie - Louis możemy porozmawiać? Sami?
Przyjrzałam się Malikowi. Musiał dużo nad tym myśleć. Chyba co raz bardziej go kochałam. Jednak to zrobi. I wiedziałam, że gdyby nie ja nie zrobiłby tego tak szybko. Lou spojrzał na nas po czym podniósł się i wyszedł z Zaynem. Pewnie poszli na jakiś spacer. Oparłam się o kanapę.
- Oho. Będzie dym. - powiedział Harry.
- Nie będzie. - odparłam.
- Rozmawiałaś z nim? - przyjrzał mi się.
- Z Louisem dzisiaj nie miałam okazji. - mruknęłam z uśmiechem, upijając łyk herbaty.
- Dobrze wiesz, że nie chodzi mi o Tomlinsona. Rozmawiałaś z Zaynem?
- Tak jak mi kazałeś.
- Tak jak ci kazałem? - zmarszczył brwi - Od kiedy ty mnie słuchasz?
- Od niedawna. - odparłam.
- Kobiety... - mruknął na co zaśmiałam się.











































~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Nie mogłam się powstrzymać ;)
Z okazji dnia dziecka!
Wszystkiego najlepszego!!!
Hej!
Jest kolejny. Ostatnio mam wenę i zajmuję się kilkoma rzeczami na raz...
Co powiecie na temat tego rozdziału?
Podoba się, czy nie?
Przykro mi z tego powodu, że jedna osoba, komentuje jeden rozdział
Zmotywujcie się i zostawcie mi chociaż dwa! ;)
Byłabym zaskoczona i mega szczęśliwa!
PS: Wiem, ten też wyszedł niezbyt długi ;)

6 komentarzy:

  1. Przepraszam za spam : Zapraszam na 7 rozdział z życia Blue i Liama http://liampaynejade1d.blogspot.com/2015/06/rozdzia-7.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Świetny rozdział :) Powinnaś częściej je dodawać i bardziej rozpromowac blog :)
      Czekam na następny !
      Weny :)

      Usuń
    2. Nie wiem dlaczego ale nie mogę dodawać komentarzy w spamie dlatego przepraszam za spam:
      Zapraszam na 8 rozdział z życia Blue i Liama http://liampaynejade1d.blogspot.com/2015/06/rozdzia-8.html

      Usuń
  2. O tak! Niech Zayan wreszcie weźmie sobie słowa Amelii do serca i pogodzi się z Luisem! :D Na to w każdym bądź razie liczę! Jego zazdrość jest nawet słodka, ale zaczyna mnie już powoli irytować... Obawiam się, że w przyszłości stanie się MEGA zaborczy, a tego bym bynajmniej nie chciała! :))
    Wybacz zołzowatej rudzielce mały poślizg! Nie spodziewałam się, że dodasz rozdzialik tak szybko, niemniej jednak ogromnie się cieszę! :)) A komentarzami się nie przejmuj, czasem wystarczy wstrzymać się z publikacją kolejnego rozdziału! ;)) *.*
    Było FENOMENALNIE kochana, dlatego chcę więcej! :)) ^^
    Utop się w morzu weny! :D :3
    Pozdrawiam serdecznie! ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, Twoje komentarze zawsze dają mi solidnego kopa do pracy ;)

      Usuń
  3. Aj, jaki zazdrośnik z tego Zayna :D

    OdpowiedzUsuń