- Oszalałeś?! - warknęła jak najciszej potrafiła - Puść mnie!
Naprawdę była zła. Co nie oznaczało, że nie wyglądała słodko. Miałem ochotę zamknąć jej usta, ale już raz źle się to skończyło. Dobrze wiedziałem, że ta sytuacja ją zraniła, ale jej poprzednie zachowanie dało mi do zrozumienia, że ona nic do mnie nie czuje. Wszystko się zmieniło gdy pokłóciliśmy się o Rebece.
- Nie. - odparłem z dużym rozbawieniem.
- Nie, bo co?!
Jak ona to robi? Przez chwilę jest łagodna, pogodna i uśmiechnięta, a następnie robi się wręcz agresywna i stanowcza. Jasne, że mi to nie przeszkadza, ale jest trochę jak tykająca bomba.
- Bo nie. - mruknąłem.
Po jej minie widziałem, że się poddała. Jednak intensywnie nad czymś myślała. Pewnie nad tym jak mi uciec. Nie ma mowy. Nigdzie jej nie puszczę.
- Nawet nie myśl o ucieczce. - szepnąłem jej do ucha.
Zadrżała. Dlaczego jej zachowanie przeczyło jej uczuciom? Widzę jak bardzo chce się ode mnie odsunąć i widzę jak na nią działam. Dlaczego nie chce mi pozwolić zbliżyć się do niej? Uważnie jej się przyjrzałem. Jej twarz momentalnie posmutniała.
- Co jest? - spytałem odruchowo.
- Nic. - odparła i wyrwała się z moich ramion.
Co znów zrobiłem źle? Jeśli chcę się do niej zbliżyć (a chcę) muszę być cierpliwy. Westchnąłem. Mela poszła do góry. Założyłem, że się przebiera. Nie chciałem jej stawiać w niezręcznej sytuacji chodź miałem na to ochotę. Powoli i po cichu wszedłem do góry i do jej pokoju. Siedziała na łóżku. Wyglądała jak mała bezbronna dziewczynka. Co zrobić by jej pomóc? Usiadłem na przeciwko niej.
- Czemu uciekłaś? - nadal szeptałem.
Spojrzała na mnie.
- Może chciałam. Czemu nadal mówisz szeptem?
Czemu? Sam do końca nie wiedziałem. Nie chciałem, żeby ktokolwiek inny usłyszał to co jej mówiłem. Chciałem, żeby to zostało tylko między nami. Chciałem, żeby to było tylko dla niej. Ale nie mogę jej tego powiedzieć. Znów spróbuje mnie odepchnąć.
- Nie wiem. - mruknąłem cicho z lekkim uśmiechem.
Zbliżyłem się do niej. Patrzyła wprost w moje oczy. Jej były śliczne. Ciągle błyszczały. Kiedy byłem już pewny, że pozwoli mi się pocałować, że będę mógł jej wszystko powiedzieć, poczułem jej drobne dłonie na moim torsie. Znów to robiła, a ja nadal nie wiedziałem dlaczego.
- Nie. - szepnęła.
- Czemu? - spytałem marszcząc brwi.
Naprawdę mnie to zastanawiało.
- Cholera, starczy mi cierpień wiesz? Zmądrzałam po ostatnim niepowodzeniu. Dzięki nie potrzebuję więcej.
Jej słowa z jednej strony mnie zdziwiły. Jak bardzo musiałem ją zranić by mi to powiedziała? Jak bardzo musiałem ją zawieść by nie chciała być blisko mnie?
- Wtedy nie wiedziałem co do mnie czujesz. Sam nie wiedziałem co do ciebie czuję. - odparłem.
Była to szczera prawda. Moje uczucia były mieszane. Odpychała mnie od siebie, za każdym razem gdy chciałem się zbliżyć. Co mogłem czuć? Z jednej strony mnie do niej ciągnęło, a z drugiej chciałem ją totalnie olać by mnie nie raniła.
- Super. Teraz wiesz? - ten sarkazm w jej głosie.
- Tak. - odparłem bez zastanowienia.
Zbliżyłem się do niej. Cofnęła się. Bała się, że ulegnie, czy bała się mnie? Przecież jej nie skrzywdziłem... No, nie tak żeby się mnie bała.
- Nie chcę niczego zaczynać. - odparła uciekając gdzieś wzrokiem.
Więc zataczamy ciągle błędne koło. Trzeba dowiedzieć się czegoś więcej Malik. Trzeba wrócić do początku.
- Chodzi ci o ten pocałunek?
To od tego wszystko się zaczęło między nami psuć. Nie licząc incydentu w szpitalu.
- Wiesz, że chyba zadajesz mi to pytanie trzeci raz?
No do trzech razy sztuka. Będę próbował do skutku. W końcu musi mi powiedzieć. Przecież nie chodzi tylko o nią.
- Zadam jeszcze raz jeśli nie uzyskam odpowiedzi. - uprzedziłem.
Znów nie patrzyła na mnie. Nad czymś się zastanawiała. Nie wiedziałem jej oczu. Szkoda. To zazwyczaj w nich odbijały się jej emocje. Chciałem je odczytać, ale mi na to nie pozwoliła.
- Odpowiesz czy nie? - przypomniałem jej o swojej obecności zbliżając się w jej stronę.
- Zayn... - mruknęła ostrzegawczo na co tylko się uśmiechnąłem.
Była urocza. Nie pozbędzie się mnie tak łatwo. Przecież muszę dowiedzieć się chodź części tego czego chcę.
- Nie. - odpowiedziała czym zbiła mnie z pantałyku.
- Co nie? - odpowiedziałem przytomniejąc.
- Nie odpowiem ci.
Kiepska linia obrony. Ja nie ustępuję.
- Więc spytam ponownie; Chodzi ci o ten pocałunek?
Znów zamilkła. Czy tak trudno odpowiedzieć na to pytanie? Przecież chcę tylko wiedzieć czy tak, czy nie.
- Skąd wiesz, że coś do ciebie czuję? - spytała ni stąd ni zowąd i spojrzała na mnie.
Nie ma tak dobrze. Nie dam się zrobić w konia.
- Najpierw ty odpowiedz. - mruknąłem.
- Kobiety mają pierwszeństwo. - zaprzeczyła od razu.
- W tym przypadku to się nie liczy. Ja ci powiem a ty się wykręcisz. Nie ma.
Chyba przestała się buntować. Cieszyłem się, że znów nie zaczęła się wykręcać. Może w końcu czegoś się dowiem. Byłoby fajnie.
- Powtórz pytanie. - mruknęła niechętnie.
Byłem pewny, że doskonale je pamięta. Może chciała zyskać na czasie? Przewróciłem oczami.
- Chodzi ci o ten pocałunek, tak? - posłusznie wykonałem jej polecenie.
- Ale w jakim sensie? - odparła.
Czyli nadal się buntuje. Głośno wypuściłem powietrze z ust. Długa mnie czeka rozmowa. - mruknąłem do siebie. Jak mogła tak przeciągać? Powinienem zostać nagrodzony za to, że jeszcze się nie wkurzyłem. Naprawdę chyba zostanę świętym.
Boże, dziewczyno jesteś nie możliwa! Po prostu odpowiedz. - postanowiłem przerwać jej wymijające odpowiedzi.
- Ok. Wygrałeś - poddała się - Po części chodzi o ten pocałunek.
- Super. - mruknąłem. Teraz ja muszę jej odpowiedzieć - Skąd wiem, że coś do mnie czujesz? - powtórzyłem sobie i podrapałem się po karku - Ta akcja z przyzwoitką... - uśmiechnąłem się na wspomnienie tej sytuacji i spojrzałem jej w oczy - No i wyjechałaś z Londynu.
- To nie dowodzi tego, że coś do ciebie czuję.
Tak, jasne. Ja wiem swoje nie wmówisz mi, że tak nie jest.
- Więc z czystym sumieniem powiesz mi, że nic do mnie nie czujesz? - spytałem uważnie jej się przyglądając. Spuściła głowę - No właśnie... - mruknąłem.
Delikatnie uniosłem jej głowę. Chciałem by patrzyła mi w oczy. Chciałem mieć ją bliżej. Chciałem, żeby była moja. Czy zaczynając zdanie od "chciałem" wykazuję się samolubstwem? Nie ważne...
- Więc czego się boisz? - spytałem.
Zadrżała. Wiedziałem, że nie spowodowały tego moje słowa. Było jej zimno. Chciałem ją przytulić, ale uznałem to za zbyt ryzykowne. Wstałem i okryłem ją kocem.
- Wielu rzeczy... - odpowiedziała mi wymijająco.
Proszę cię! Wręcz błagam! Przecież wiesz, że nie to chciałem usłyszeć.
- Przecież wiesz o co mi chodzi. - znów uważnie jej się przyjrzałem.
- To nie jest rozmowa na dzisiaj. - dyplomatyczna odmowa.
Westchnąłem. Chciałem wiedzieć więcej, bardziej się do niej zbliżyć. Żeby coś się między nami zmieniło muszę się czegoś dowiedzieć, prawda? Skuliła się. Zrobiło jej się smutno. Musiała zacząć o czymś myśleć. Jej jasne włosy rozlały się na poduszce. Dostrzegłem błysk w jej oku, który zwiastował, że będzie płakać. Nie chciałem tego. Cokolwiek myślała, na pewno nie było to prawdą. Trzeba jej to powiedzieć, czy chce tego słuchać czy nie. Wstałem i kucnąłem tuż przed jej twarzą, tak, żeby mieć ją na wysokości mojej.
- Podejrzewam, że nie chcę wiedzieć o czym myślisz. - wyszeptałem i musnąłem jej ciepły policzek palcami - Ale nie jest to prawdą. Nie chcesz dzisiaj rozmawiać; ok. Ale nie myśl, że odpuszczę. Nie tak łatwo się mnie pozbyć, Amelko. - uwielbiałem zdrobnienie jej imienia, w ogóle jej imię - Tylko raz dałem się spławić. Więcej ci się nie uda.
Opiekuńczo okryłem ją kołdrą i cmoknąłem w policzek. Chodź przez chwilę mogłem być blisko. Szepnąłem jej ciche: śpij dobrze, po czym zadowolony zszedłem na dół i zasnąłem w fotelu.
Siedziałem w kuchni z Harrym. Wstaliśmy najwcześniej. Louis gdzieś wyszedł kilka minut po nas. Napiłem się trochę kawy. Kurier przywiózł kwiaty. Były dla Amelii. Był również list. Kiedy spokojnie rozmawiałem z przyjacielem, usłyszeliśmy krzyk jego dziewczyny. Weszła do kuchni, a za nią Amelia. Jak zwykle idealna. Chodź była nieuczesana i ubrana w piżamę nie mogłem oderwać od niej wzroku.
- Co? - spytał Styles.
- KWIATY. W KORYTARZU. NIC CI TO NIE MÓWI? - spytała zirytowana.
- A to... Jakieś pół godziny temu przywieźli. Do Amelii. Chciałem ją obudzić, ale idiota - wskazał na mnie - mi nie pozwolił.
Uśmiechnąłem się do Meli. Pokręciła głową.
- I zostawił dla ciebie jakąś kartkę. - Loczek podał Amelii list złożony na pół.
Blondynka oparła się o blat. Wszyscy uważnie się jej przyglądaliśmy. Nie dała nic po sobie poznać. Wzniosła na nas wzrok i powiedziała:
- Ok. Chyba wiem kto mi to przysyła. - Rose pisnęła ze szczęścia. Byłem gotowy postawić stówę, że Amelia kłamie - To na pewno Kamil.
Mina Rose wyrażała wszystko. Od początku do końca: niezadowolenia, zawiedzenie, niesmak może nutkę złości? Mela zaśmiała się z miny Rose po czym odebrała telefon od Kamila. Jej rozmowa naprawdę mnie zaniepokoiła. Była zbyt promienna po jej zakończeniu. No, ale obiecała, że zostanie w Londynie. Trzeba jej zaufać. Przygotowywała się dość długo. W końcu wyszła, a my nudziliśmy się w domu. Kiedy postanowiliśmy wyjść na miasto zadzwonił Louis i kazał nam wszystkim przyjechać pod studio, bo ma newsa. Ciekawe jakiego?
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Inna perspektywa, żeby nie było nudno i żeby akcja nie poleciała za szybko ;)
Co myślicie o jego uczuciach?
Trochę krótko, ale następny, na pewno będzie dłuższy ;)
Witaj!
OdpowiedzUsuńBardzo, bardzo dziękuję za odwiedziny i przepiękny komentarz u mnie! :))
Musiałam więc tu wpaść i lepiej poznać nową czytelniczkę... :)
Przeczytałam ten rozdział i muszę stwierdzić, że opowiadanie mnie zaciekawiło. :) Tak się składa, iż jestem fanką Zayana, ubolewającą nad jego odejściem z zespołu... Piszesz bardzo dobrze, czyta się szybko oraz przyjemnie. :)) Muszę jednak przeczytać całość, aby wypowiedzieć się na temat fabuły. Będę więc tu wpadać wolnymi chwilami i poznawać losy bohaterów od początku. ;) ^^ *.*
Pozdrawiam Cię najgoręcej jak się da i zapraszam na jeduynkę do mnie! :)
Oj Malik, Malik, ale wpadłeś ^^
OdpowiedzUsuń