Ciekawe życie członków One Direction
Kupiłam gazetę i szybko, sprintem pobiegłam do domu. Rose siedziała w kuchni i piła kawę.
- Co ty...? - przerwałam jej.
- Słuchaj. - usiadłam na krześle i otworzyłam na artykule:
Ciekawe życie członków One Direction
Od kilku tygodni śledzimy życie gwiazd. Skupiliśmy się na jednym z najpopularniejszych boysbandów świata. Tak. Mowa o sławnym One Direction. Nasze śledztwo wykazało, że chłopcy prowadzą bardzo ciekawe życie, w którym uwzględniają miłość. Zacznijmy od początku. Ich przygoda zaczęła się ok. miesiąca temu kiedy w klubie Zayn poznał dwie dziewczyny {załączone były tu nasze zdjęcia}. Przez kilka dni spotykał się, jak wiemy z Rose. Lecz ich związek szybko się rozpadł. Harry za to zadowolił się drugą z dziewcząt - Amelią. Widywaliśmy ich razem. Czasem się przytulali publicznie, np. na balu maskowym, na który razem poszli. Ciekawostką jest, że wtedy właśnie Rose zerwała z Zaynem kiedy to Amelia próbowała się z nim całować. Przez kilka następnych dni nic się nie działo, ale to tylko pozorny spokój. W ich życiu pojawia się tajemniczy chłopak, który jest blisko z Amelią. Nie dowiedzieliśmy się kim jest, myślimy, że jej "przyjacielem". Potem po kłótni właśnie z nim, Amelia zostaje wepchnięta pod auto. Nie udało nam się dowiedzieć przez kogo. Wylądowała w szpitalu i była bliska śmierci. Na szczęście wszystko dobrze się potoczyło. Oprócz tego, że gdy była nieprzytomna, Harry zdradził ją z Rose. Ciekawe czy od razu jej o tym powiedział? Nie dowiedzieliśmy się. Wiemy, że Amelia po bójce jej bliskiego "przyjaciela" i Zayna, do której namówił go Harry, wyjechała z Londynu. Niedawno wróciła i znów namieszała w życiu chłopaków. Tym razem widzieliśmy ją z Louisem. Rose za to odpuściła sobie Harrego i zabrała się za zwykłego chłopaka. Amelia za to widziana była wczoraj z naszym reporterem, którego uwodziła i próbowała namówić do napisania o niej długiego artykułu w gazecie. Oczywiście odmówił, a ten artykuł poświęcony został członkom One Direcion. Jeśli chcecie być na bieżąco kupcie następny numer.
Szczęka Rose spoczywała na podłodze. We mnie aż się gotowało. Jaka świnia! Po chwili przyjaciółka zrobiła się czerwona. Wyrwała mi z ręki gazetę i przyjrzała się naszym wszystkim zdjęciom. Sporo ich było. Zrobili nawet fotomontaż ze mną i Lou. Dobrze, że nie zrobili nam zdjęć jak urządzaliśmy imprezę nad ogniskiem.
- Zabiję go! - krzyknęła Rose.
Wstała i zrobiła ogromny wiatr przechodząc koło mnie. Zmarszczyłam brwi. Ubrana w piżamę i w szlafroku chce wyjść? Coś nowego. Poszłam za nią. Szybko poleciała na górę i po chwili zbiegła w ubraniu. Złapała mnie za rękę i warknęła krótkie: chodź!. Poszłam za nią. Zamknęłyśmy drzwi. Nie wiem gdzie brunetka się kierowała, ale podązałam za nią. Po chwili byłyśmy pod redakcją. Nie dobrze. Kiedy tylko złapała drzwi obskoczyli nas paparazzi. Robili miliony zdjęć, a flesze sprawiały, że łzawiły mi oczy. Przedarłyśmy się przez nich i weszłyśmy do środka. Od razu zauważyłam tego faceta co wczoraj. Podeszłam do niego. Akurat rozmawiał z jakąś kobietą.
- Hej! - powiedziałam z uśmiechem.
Odwrócił się do mnie przodem. Zmierzył mnie wzrokiem i uśmiechnął się. Przyłożyłam mu w nos złożoną pięścią. Zabolało, ale nie dałam po sobie poznać.
- Za co?! - wrzasnął.
- Za co?! - oburzyła się Rose - Świnio ty! - zaczęła go okładać jak popadnie - Ty dupku! A ja wczoraj z tobą tańczyłam! - nadal nie przestawała. Miałam ochotę się przyłączyć, ale widząc, że wszyscy zwrócili na nas wzrok, opanowałam się - Za co?! Za to, że jesteś dupkiem!
- Rose przestań. - warknęłam cicho.
- Nie przestanę! - warknęła w moją stronę i powróciła do obkładania mężczyzny pięściami - Nie miałeś prawa! Podam się do sądu! Ty świnio!
Po chwili odciągnął ją ochroniarz. Rzucała się, ale nie długo. Wiedziała, że i tak się nie wyrwie, ale była tak wściekła, że nic jej nie przeszkadzało. Krzyczała i szamotała się. Poszłam za ochroniarzem, który wyprowadził ją z budynku. Masywny mężczyzna zawrócił, a ja powstrzymałam Rose przed ponownym wparowaniem do redakcji. Spojrzałam przez szklane drzwi. "Redaktor", który napisał o nas artykuł patrzył na nas. Z nosa leciała mu krew. Chyba go złamałam. Miał całą podrapaną twarz i za pewne cały był w sińcach. I dobrze.
- Patrz jak dostał. - mruknęłam zadowolona.
- I dobrze! - krzyknęła - Niech sobie nas zapamięta! - pogroziła mu pięścią - No. - poprawiła włosy i zaśmiała się - To co? Idziemy na lody?
- Z chęcią. - odparłam z uśmiechem.
Po słodkim deserze wróciłyśmy do domu. Kiedy tylko weszłyśmy do kuchni, zadzwonił dzwonek. Otworzyłam drzwi. Ktoś znów przysłał mi kwiaty. Ciekawe kiedy mu się znudzi? Poprawiło mi to trochę nastrój. Wzięłam je od kuriera i przeszłam do kuchni. Nadal myślałam o tym, kto może mi je przysyłać, ale nie mogłam na nic wpaść. Znalazłam karteczkę. Rozłożyłam ją:
I won't mind, you know I know you. You'll never be mine*
BB
To było co raz słodsze. Ale i tak pierwszy był dość zaskakujący. Bo kogo mogę doprowadzać do szaleństwa? Ja zwykła dziewczyna. Może to jakiś wariat. Z pewnością. Nie mogę robić sobie nadziei.
Najgorsze jest to, że do końca miesiąca dostawałam te kwiaty. A potem o nich zapomniałam. Chłopcy mieli przyjechać dzisiaj w nocy. Cieszyłam się w raz z Rose. Chciałyśmy zrobić im niespodziankę i pojechać po nich na lotnisko. Na razie miałyśmy jeszcze sporo czasu. Siedziałyśmy w kuchni i piłyśmy herbatę. Jak na razie miałyśmy spokój z tym dziennikarze. Nie mówiłyśmy też nic chłopakom. Nie chciałyśmy ich stresować, ale znając życie i tak się dowiedzą. No cóż w końcu są sławnym boysbandem.
- Wiem kto ci przesyła kwiaty. - powiedziała Rose.
- Kto?! - spytałam zaciekawiona.
- Nie powiem. - odparła melodyjnym tonem.
- Rose... - jęknęłam błagalnie.
Pokręciła tylko głową z uśmiechem. Ten facet doprowadza mnie do szaleństwa. Codziennie myślę kto to może być. Podpisywał się trzema inicjałami: BBfB, DM i BB. Zielonego pojęcia nie miałam kto się mógł tak podpisać. To mnie przytłaczało. Przyjaciółka się zaśmiała.
- Zobaczysz. Zemszczę się. - powiedziałam, na co ona zaśmiała się.
O 00:00 wyjechałyśmy vanem po chłopaków. Na lotnisko zajechałyśmy od tyłu. Żeby było śmieszniej i żeby nas nie poznali przebrałyśmy się w męskie czarne ciuchy (pożyczyłyśmy od ich ochroniarzy) i wypchałyśmy je gazetami, żebyśmy przypominały sylwetkami postawnych mężczyzn. Na nosach miałyśmy okulary, żeby nie poszło im tak łatwo, no i na głowie obowiązkowo kapelusze. Po chwili do auta wsiedli oni. Normalnie się rozczuliłam. Zmienili się trochę. Tak bardzo za nimi tęskniłam.
- Hej, Rich, hej Paul. - przywitali się.
Rose uśmiechnęła się do mnie i odpaliła. Ja nie mogłam powstrzymać śmiechu. Próbowałam przekształcić to w męski śmiech, ale wyszło coś pomiędzy kaszlem, a chichotem i wcale nie do końca męskim.
- Sorry, chłopaki. - próbowałam naśladować męski ton głosu - Przeziębienie.
Tym razem to Rose wybuchnęła śmiechem, ale ona umiała udawać. Przez chwilę pomyślałam, że może na prawdę za kierownicą siedzi Paul. Ale gdy się do mnie uśmiechnęła nie miałam już wątpliwości. Jechała w kierunku naszego domu.
- Rich, a od kiedy twoje przeziębienie ma na imię "Amelia"? - spytał Lou, a ja zaczęłam kaszleć.
- Słucham? - odparłam, a on się zaśmiał.
- Mela nie zgrywaj się. Dziwię się, że Paul cię zabrał. - Rose wybuchnęła śmiechem i nadal idealnie grała.
Miałyśmy niezłą zabawę.
- Nie miałem wyjścia. - odparła i spojrzała na Harrego w lusterku.
To nie fair mnie rozpoznali. Po chwili byliśmy pod domem.
- A gdzie Rose? - spytał Harry gdy wysiedliśmy.
- Paul zdejmiesz okulary czy mam ci pomóc? - spytałam.
Przyjaciółka uśmiechnęła się i ściągnęła okulary. Harry natychmiast ją przytulił. Co tam, że brunetka w wypchanym kombinezonie była 2 razy szersza od niego w barach. Ze śmiechem weszłam do domu. Szybko przebrałam się w swoje cichu i mocno wyściskałam każdego z nich. Zmienili się nieco. No może nie Niall i Harry. Reszta zapuściła sobie zarost. A Malik dorobił się chyba nowego tatuażu. Usiedliśmy w salonie. Wcisnęłam się na fotel obok Louisa.
- Widziałem nasze zdjęcie. - mruknął do mnie.
- Cholera, naprawdę? - powiedziałam - Kurczę. To miała być niespodzianka.
Wszyscy zaśmialiśmy się. Brunet przytulił mnie po czym podał mi piwo. Dobrze było mieć ich z powrotem. Nawet towarzystwo Zayna mi nie przeszkadzało. Po prostu o nim nie myślałam. Ani o nim, ani o Rebece. To trochę dziwne, w końcu mnie to bolało. Nie zaprzeczę, że nadal się podkochiwałam w Mulacie, ale szczęście, że wrócili przyćmiło wszystko to co jest złe.
- Harry. - zawołałam przyjaciela, a i tak ucichli wszyscy. Loczek spojrzał na mnie - Jestem zaręczona.
Brunet wypluł piwo na Nialla, który nie pozostał mu dłużny i odwdzięczył się tym samym. Komiczny widok. Jednak i ja i Rose zachowałyśmy spokój. Nastała krępująca cisza i wszyscy wpatrywali się we mnie.
- Jak byłam w Polsce - Rose o tym mu nie wspomniała - poszłam z rodzicami na kolację do restauracji. Przedstawili mi Daniela. Wybrali go na mojego małżonka, a ja się zgodziłam. Teraz jest w delegacji. Prawdopodobnie mnie odwiedzi. Będziesz miał okazję go poznać.
Louis wybuchnął śmiechem, Zayn wyszedł z salonu, Rose przyłączyła się do Lou, a pozostała dwójka gapiła się na mnie.
- Idioci. - mruknęłam z uśmiechem, a Lou poruszył ustami powtarzając to - Jak łatwo was zwieść. Oczywiście, że uciekłam. Daniel był idiotą. Z resztą wyperswadowałam mu dlaczego nie możemy być razem.
- Z chęcią posłucham. - powiedział Zayn opierając się o framugę drzwi z lekkim uśmieszkiem na ustach.
Pierwszy raz od jego powrotu moje spojrzenie spoczęło na nim na tak długo. Dwa słowa: CHOLERNIE PRZYSTOJNY. Z trudem odwróciłam wzrok i odparłam:
- Może innym razem.
- No dawaj Mela. - mruknął ze śmiechem Lou.
Powiedziałabym im, spoko. Gdyby nie było tu Malika. Wcale już za nim nie tęsknię. Wszystko co powiedziałam Danielowi zrobiłam na przekór. Blondyn - no to szatyn. Ułożony i patyczak - kolczyki, tatuaże, wysportowany, wysoki. Chyba się wkopałam...
- Ok. Więc. Daniel jest sobie blondynkiem w garniturku studiującym prawo. - chłopcy zrobili głośne "buuuuu", zaśmiała się - Więc jak mnie pytał dlaczego nie chcę z nim być to mu powiedziałam, że mi nie pasuje. Zamieniłam blond włosy na czarne, ułożonego chłopca na takiego BAD, ale i tak go nie przekonałam.
Rose spojrzała na mnie z błyskiem w oku. Znała tę historię ze wszystkimi szczegółami. Puściłam jej oczko. Uśmiechnęła się do mnie. Położyła na kolanach Loczka swoją głowę i zamknęła oczy. Uśmiechnęłam się na ten widok. Słodziaki! Bardzo długo rozmawialiśmy i chłopcy posnęli na siedząco. Biedaki. Rose usnęła z Harry. Ostrożnie wstałam by nie obudzić Louisa. Przykryłam go kocem. Mruknął coś czego nie zrozumiałam. Uśmiechnęłam się lekko. Przykryłam leżących na jednej sofie Hazzę i Rose, a na drugiej Nialla i Liama. Jejku, jak oni we dwóch się tam zmieścili? Został Zayn, który jak Lou spał w fotelu. Okryłam go kocem i zamierzałam pójść do góry. Chłopak niespodziewanie złapał mnie za nadgarstki i pociągnął tak, że wylądowałam obok niego. Z trudem powstrzymałam krzyk. Wiedział o tym. Przekrzywiłam głowę i spojrzałam w jego oczy.
- Oszalałeś?! - powiedziałam wściekłym szeptem - Puść mnie!
- Nie. - odparł rozbawiony.
- Nie, bo co?!
- Bo nie.
Ręce opadają. Może poczekam, aż zaśnie i ucieknę do siebie. Zamknę się na zamek i więcej nie wyjdę s pokoju. Dobra myśl.
- Nawet nie myśl o ucieczce. - szepnął mi do ucha, a mnie przeszedł dreszcz.
Poczułam lekkie ukłucie w sercu. Nie mógł mnie zostawić w spokoju. Miał Rebece. Pokłóciliśmy się o nią nawet. Nie pamiętam co dokładnie mówiłam. Pierwsze co mam na myśli kiedy wracam do tej rozmowy to temat naszego pocałunku i to, że był dla niego niczym. Moja twarz zmieniła swój wyraz. Posmutniałam.
- Co jest? - spytał.
- Nic. - odparłam i wyrwałam się z jego ramion.
Szybko wspięłam się po schodach i poszłam do siebie. Przebrałam się w piżamę i usiadłam na łóżku. Miałam ochotę zapalić, ale nie wiedziałam gdzie posiałam papierosy. A może wcale ich nie kupiłam? Usłyszałam skrzypnięcie drzwi. Po chwili obok mnie, a raczej tuż przede mną siedział Malik.
- Czemu uciekłaś? - spytał szeptem.
- Może chciałam. - odparłam - Czemu nadal mówisz szeptem?
- Nie wiem. - odpowiedział z uśmiechem nie zmieniając tonu głosu.
Zbliżył swoją twarz do mojej. Przez chwilę mu na to pozwoliłam wpatrując się w jego oczy. Gdy tylko otrzeźwiałam położyłam ręce na jego torsie i lekko lecz stanowczo, odepchnęłam go. Czułam bijące od niego ciepło, które również próbowało mnie obezwładnić.
- Nie. - mruknęłam.
- Czemu? - zmarszczył brwi.
- Cholera, starczy mi cierpień wiesz? Zmądrzałam po ostatnim niepowodzeniu. Dzięki nie potrzebuję więcej.
- Wtedy nie wiedziałem co do mnie czujesz. Sam nie wiedziałem co do ciebie czuję.
- Super. Teraz wiesz?
- Tak. - znów się zbliżył.
Odsunęłam się do tyłu.
- Nie chcę niczego zaczynać.
- Chodzi ci o ten pocałunek?
- Wiesz, że chyba zadajesz mi to pytanie trzeci raz?
- Zadam jeszcze raz jeśli nie uzyskam odpowiedzi.
Nie wiedziałam co myśleć. Coś mnie do niego ciągnęło, ale bałam się cierpienia. Raz mi już to zrobił. Czemu miałabym mu zaufać? Przecież nie znamy się dobrze.
- Odpowiesz czy nie? - spytał znów się zbliżając.
- Zayn... - skarciłam go.
Uśmiechnął się tylko, ale się nie odsunął. Westchnęłam. I co teraz? Odpowiedzieć, czy nie? Dylemacik? Tak na wieczór.
- Nie. - odparłam.
- Co nie?
- Nie odpowiem ci.
- Więc spytam ponownie; Chodzi ci o ten pocałunek?
Ok. Nie chciał ustąpić. Znaczy, ja mam ustąpić i odpowiedzieć? Może zamiast myśleć powinnam gadać. Szkoda, że tak nie umiem. A tak na marginesie: skąd on wie, że coś do niego czuję?
- Skąd wiesz, że coś do ciebie czuję? - odparłam.
- Najpierw ty odpowiedz. - mruknął.
- Kobiety mają pierwszeństwo.
- W tym przypadku to się nie liczy. Ja ci powiem, a ty się wykręcisz. Nie ma.
Niestety dla mnie, dobrze kombinował. Ehh... Więc wracamy do punktu wyjścia. Mam mu powiedzieć... Ej, ale w zasadzie to co on chciał wiedzieć o tym pocałunku?
- Powtórz pytanie. - powiedziałam.
Przewrócił oczami.
- Chodzi ci o ten pocałunek, tak?
- Ale w jakim sensie?
Wypuścił głośno powietrze i mruknął: długa mnie czeka rozmowa. Sam tego chciał. Nie moja wina, że akurat teraz mu się zebrało. Mógł poczekać do jutra, aż będę miała lepszy humor jak przyjdą do mnie kwiaty. W sumie nie miałam pewności czy przyjdą. Chciałam, żeby przyszły. Poprawiały mi nastrój i sprawiały, że wierzyłam, że dla kogoś coś znaczę. Z zamyślenia wyrwał mnie głos Malika.
- Boże, dziewczyno jesteś niemożliwa. Po prostu odpowiedz.
- Ok. Wygrałeś. - poddałam się - Po części chodzi o ten pocałunek.
- Super. Skąd wiem, że coś do mnie czujesz? - podrapał się po karku - Ta akcja z przyzwoitką... - uśmiechnął się po czym spojrzał mi w oczy - No i wyjechałaś z Londynu.
- To nie dowodzi tego, że coś do ciebie czuję. - z trudem wytrzymałam jego spojrzenie.
- Czyli z czystym sumieniem powiesz mi, że nic do mnie nie czujesz? - no i tu mnie miał. Spuściłam głowę - No właśnie... - mruknął.
Jego ciepła dłoń delikatnie uniosła moją głowę. Jego czekoladowe oczy wpatrywały się we mnie. Co on we mnie widział? Zwykła dziewczyna. Brązowe włosy, blada cera, nieciekawa przeszłość. Nie to żebym miała problemy w domu. No, właśnie tak było. Niby rodzice mnie kochali, ale to jak to okazywali nie podobało mi się. Dlatego zaczęłam palić. A potem pojawił się Kamil.
- Więc czego się boisz? - spytał.
Zadrżałam. Zrobiło mi się zimno. Rozejrzałam się, ale nie dostrzegłam koca na moim łóżku. Szatyn wstał i złapał jakieś koc. Okrył mnie nim po czym zajął swoje poprzednie miejsce.
- Wielu rzeczy...
- Przecież wiesz o co mi chodzi. - znów wbił we mnie swoje spojrzenie.
- To nie jest rozmowa na dzisiaj. - odwróciłam wzrok.
Westchnął. Nie tego się spodziewał. Chciał wiedzieć więcej, ale raz już mu zaufałam. Nie chcę popełniać tych samych błędów. Tak samo jak wiem, że każdy zasługuje na drugą szansę. Ale na zaufanie trzeba sobie zasłużyć. I tak pewnie mu się znudzę za jakiś czas. To była cholernie przytłaczająca myśl. Skuliłam się na łóżku i położyłam głowę na poduszce. Wpatrywałam się w migające światełko od laptopa, który leżał na biurku. Moje oczy się zaszkliły. Nie chciałam płakać. Nie miałam już nigdy więcej przez niego płakać! Po chwili Zayn kucnął tak by jego twarz znalazła się na wysokości mojej. Zajrzał mi w oczy po czym na jego ustach pojawił się uśmiech.
- Podejrzewam, że nie chcę wiedzieć o czym myślisz. - mruknął delikatnie muskając palcami mój policzek - Ale nie jest to prawdą. Nie chcesz dzisiaj rozmawiać; ok. Ale nie myśl, że odpuszczę. Nie tak łatwo się mnie pozbyć, Amelko. Tylko raz dałem się spławić. Więcej ci się nie uda.
Przykrył mnie kołdrą i cmoknął w policzek, a następnie wyszedł szepcząc ciche: śpij dobrze. Nie wiedziałam co mam o nim myśleć. Wiedział czego chciał, był pewny siebie i stanowczy, a jednocześnie myślał o moich uczuciach. Czy to nie facet idealny? Tylko dlaczego mam wrażenie, że ideał nigdy nie był mi przeznaczony...?
Obudził mnie krzyk Rose. Zwlekłam się z łóżka i w szybkim tempie znalazłam się na dole. W korytarzu stało kilka bukietów róż. No dobra, kilkanaście. Eh... Na tyle dużo by zakryć część podłogi. Skąd one się tu wzięły?
- Harry?! - krzyknęła przyjaciółka idąc do kuchni.
Podążyłam za nią. Przy stole siedział Styles i Malik. Mogłam się tego spodziewać. Ich spojrzenia były zwrócone w naszą stronę. Podeszłam do kredensu i nalałam sobie herbaty.
- Co? - spytał brunet.
- KWIATY. W KORYTARZU. NIC CI TO NIE MÓWI? - powiedziała Rose starannie wymawiając każde słowo.
- A to... Jakieś pół godziny temu przywieźli. Do Amelii. Chciałem ją obudzić, ale idiota - wskazał Zayna - mi nie pozwolił.
Mulat uśmiechnął się do mnie. Pokręciłam tylko głową.
- I zostawił dla ciebie jakąś kartkę. - Loczek podał mi kartkę złożoną na pół, z moim imieniem na wierzchu.
Oparłam się o blat i rozłożyłam papier.
Baby, You driving me crazy!
Don't look around cause love is blind
Tak tylko napisałem dla przypomnienia. Przez ostatni miesiąc dużo o Tobie myślałem. Zastanawiałem się: gdzie jesteś? co robisz? I mimo, że po części wiedziałem, chciałem być tuż obok Ciebie i ochronić Cię gdybyś tego potrzebowała. Znasz mnie i wiem, że zastanawiasz się kim jestem. Jestem tuż obok kiedy mnie potrzebujesz i będę zawsze. Wystarczy, że powiesz jedno słowo i nigdy Cię nie opuszczę. Nadal nie wiesz kto do Ciebie pisze? Przemyśl to co napisałem. Może jednak znasz mnie lepiej niż myślę...
Twój
M.
Wiedziałam, że wszystkie spojrzenia są na mnie skupione więc nie pozwoliłam sobie na niekontrolowany ruch. To naprawdę było urocze i byłam pewna, że jestem co raz bliżej rozwiązania tej zagadki. Pierwszy raz podpisał się jedną literą. Czyżby imię? M? Nie znam nikogo takiego. Tym bardziej ze znajomych Hazzy nie z One Direction. Biorąc pod uwagę to, że innych jego znajomych nie znam mam małe szansę.
- Ok. Chyba wiem, kto mi to przysyła. - powiedziałam, a Rose pisnęła ze szczęścia. Wiedziałam, że moja odpowiedź ją rozczaruje, ale musiałam zobaczyć jej minę - To na pewno Kamil.
Na jej twarzy malowało się obrzydzenie i strach, a wręcz rozpacz. Zaśmiałam się.
- Wybacz musiałam. - kiedy to powiedziałam była naprawdę zła. Zadzwonił mój telefon - O wilku mowa. - odebrałam - Hej, Kamil.
- Hej. Masz dzisiaj czas?
- A czemu pytasz?
- Bo wiesz... Tak zupełnie przypadkiem znalazłem w tamtym tygodniu twoje teksty i... - zamarłam.
- I co? - ponagliłam.
- I dałem je mojemu kumplowi. Podobają mu się. Szczerze? Jest zachwycony. Chciałby, żebyś dla niego pisała.
- Co?! - zrobiło mi się słabo.
Usiadłam na blacie.
- Będzie dobrze płacił. Zobaczysz... - zaczął się tłumaczyć.
- Czekaj! - przerwałam mu - Wróć do momentu: jest zachwycony.
Zaśmiał się.
- Powiedział mi, że musiałby mieć muzykę żeby powiedzieć coś więcej, ale teksty mu się bardzo podobają. Powiedział, cytuję: niebanalne, prawdziwe i pełne emocji.
- Zabiję cię kiedyś, wiesz?
- A jakieś dziękuję?
Zaśmiałam się.
- Chyba cię kocham.
- To rozumiem. - odparł zadowolony - Więc spotkasz się z nim dzisiaj, ok?
- Jasne. O której?
- Pasuje ci 15:20? W studiu.
- Ok. Będę na pewno. Jeszcze raz dzięki i pa.
Odłożyłam telefon i wypuściłam głośno powietrze. Nie mogłam w to uwierzyć! Moje teksty spodobały się jakiemuś soliście? To było ogromne wow! Nie spodziewałam się, że ktokolwiek, kiedykolwiek to przeczyta, a on to chce śpiewać! Wow!
- Powiesz o co chodzi? - spytała Rose.
Uśmiechnęłam się szeroko.
- Nie mogę. - odparłam - Nie przejdzie mi to przez gardło.
- To napisz. - powiedział zaniepokojony Harry.
- Spokojnie. - odparłam - W ciąży nie jestem. - zaśmiałam się z jego miny - Powiem wam jak wrócę.
- Gdzie wychodzisz? - Zayn dołączył do przesłuchania.
- Będę w Londynie.
Odparłam i pobiegłam na górę przygotowywać się na spotkanie z przeznaczeniem.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej!
Jestem podjarana, na maksa!
80 wyświetleń przez cały dzień?! To możliwe?!
Nie powiem, strasznie mnie to motywuje! Jestem wdzięczna!
I komentarz Nathalie Malik też dał mi dużego kopa energii, żebym się zebrała i napisała wam świetny rozdział!
Nie jestem pewna, czy jest on świetny, ale mam nadzieję, że wam się spodoba
A teraz:
KONKURS!
Najlepsza propozycja wygrywa ;)
Z kim ma pracować Mela?
Nie czekam dłużej niż do 27
Jak nikt nie napiszę wymyślę sama ;)
Czekam na wasze opinię (krytykę też)
I głosujcie w ankiecie, chcę wiedzieć na czym stoję ;) i jak was zachęcić do komentowania
To tak: po pierwsze chciałam przeprosic za brak komentarzy z mojej strony. Jakoś nie miałam weny do czytania. A po drugie chciałabym Ci bardzo podziękowac za dedykację (tą pod rozdziałem 17), wcześniej jakoś nie było okazji.
OdpowiedzUsuńCiekawy rozdział. Mam wrażenie, że każdy kolejny jest lepszy od poprzedniego, bo chyba tak jest. Jeżeli chodzi o to z kim ma pracowac Mela, to szczerze powiedziawszy nie wiem. Mam tylko nadzieję, że nie wyjdzie to jakoś sztucznie. Wiesz, bo niby z kąd taki Kamil miałby znac kogoś bardzo sławnego?
Pozdrawiam
No proszę Melka będzie piosenkarką! A te bukiety to na 100 procent są od Malika ;)
OdpowiedzUsuń