poniedziałek, 2 marca 2015

Rozdział 3

Obudziły mnie promienie słońca, które długimi smugami padały na moją twarz. Ziewnęłam i usiadłam na łóżku. Przeciągnęłam się. Koszmarna noc. Nie mogłam zasnąć i spałam zaledwie 2-3 godziny, a do tego trochę płakałam. Musiałam wyglądać jak zombie. Szybko wzięłam ubrania i poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i wciągnęłam na siebie niebieskie rurki i biły top. Zrobiłam dość mocny makijaż, by zakryć mój stan. Wiedziałam, że Rose i tak zauważy, ale miałam jeszcze nadzieję, że się uda. Zeszłam na dół. Panowała tam cisza. Spojrzałam na zegarek w kuchni - 10 a.m. Ręką zagarnęłam rozpuszczone włosy w tył. Napiłam się soku pomarańczowego. Musiałam iść zapalić. Przeszłam do salonu. Nie mogłam trafić gorzej. Rose siedziała ze swoim chłopakiem w salonie na kanapie i oboje na mnie patrzyli.
- Cześć. - powiedziałam i chciałam przejść na taras.
- Gdzie się śpieszysz? - zatrzymała mnie Rose.
Wiedziała, że było mi głupio za wczoraj. A ona była za wczoraj - dla odmiany - wściekła. Ups... Dałam plamę, tak?
- Chciałam się przewietrzyć. - odparłam.
- Ciągle chcesz zgrywać dzikusa? - spytała.
Na początku próbowałam pohamować śmiech, ale po chwili wybuchnęłam. Nie mogłam wytrzymać. Wyglądała jak pięcioletnie nabuzowane dziecko, któremu zabrano zabawkę.
- Rose przecież... - przerwała mi.
- Prosiłam cię, żebyś wróciła. To musiałaś zamknąć się w pokoju? - nadal była zła.
Nigdy się na mnie długo nie gniewała. Nie wiedziałam dlaczego teraz jest taka niezadowolona - delikatnie to ujmując.
- Wiem, że chcesz dobrze. - odparłam - Ale czy pomyślałaś chociaż czy chciałam z nimi siedzieć?
Wstała i stanęła na przeciwko mnie. Teraz jej oczy lekko złagodniały. Była zatroskana. Dlaczego? Co zauważyła?
- Myślisz o nim. - szepnęła.
- Nie. - odparłam cofając się krok w tył i spuszczając wzrok.
- Nie wyprzesz się tego. A podkrążone oczy? Wyglądasz jak byś całą noc płakała.
Nie mówiąc nic szybko ubrałam buty i wyszłam trzaskając drzwiami. Nawet jeśli o nim myślę (a tak jest) to moja cholerna sprawa! Musiała się domyślić? Przecież nic... Nie pozwoliłam sobie na to by to zobaczyła, a ona po prostu to dojrzała. Jak? Doszłam do parku. Był całkowicie pusty. Usiadłam na jednej z ławek. Było mi cholernie ciężko. Nie mogłam nic więcej powiedzieć Rose, nie miałam tu nikogo prócz niej. Nie wiedziałam co jest gorsze. To, że nie mogę powiedzieć prawdy najlepszej przyjaciółce czy to, że nie mogę powiedzieć tego komuś oprócz niej? Po moim policzku spłynęła łza. Wstałam i włożyłam ręce w kieszenie. Rozejrzałam się. Nadal nikogo nie dostrzegłam. Skoro nie pomógł pamiętnik zostaje muzyka. Zaczęłam cicho śpiewać piosenkę*.
What have I done?
I wish I could run
Ruszyłam powoli w kierunku wyjścia, ale wybrałam okrężną drogę.
Away from this ship going under
Just trying to help
Hurt everyone else 
Now I feel the weight of the world is on my shoulders

Śpiewając czułam tylko, że jest to o mnie. Nie mogłam sobie tego wszystkiego poukładać, zbić w całość. Po prostu to wszystko zwaliło się nagle. Chciałam zakończyć tamten rozdział mojego życia - nie potrafiłam....

What can you do when your good isn't good enought
And all that you touch tumbles down?
Cause my best intentions keep meking a mess of things,
I just wanna fix it somehow
Po moim policzku spłynęła łza. Szybko ją starłam.
But how many times will it take?
Oh, how many times will it take for me to get it right
To get it right?
Po chwili rozpłakałam się na dobre, a świat uważając moją decyzję za słuszną zesłał na mnie deszcz. Po chwili byłam przemoczona. Usiadłam pod jakimś drzewem i z trudem spojrzałam w niebo. Krople spadały prosto na moje oczy, a ja tylko patrzyłam w górę. Niebo było całe szare. To przykre. Było smutne... Zupełnie jak ja. Podciągnęłam nogi pod klatkę piersiową i opuściłam głowę opierając czoło o kolana. Łzy lały się strugami po mojej twarzy, tak samo jak deszcz lał się po moim ciele. Było mi zimno. Mimo wszystko nie chciałam wracać. Znowu psuć humoru Rose i zamartwiać ją moimi sprawami. Nie powinna się nimi zajmować. Teraz ma faceta. Niech się nim zajmie. Moje rany z czasem się zagoją, a ona nie wróci do tego momentu swojego życia. Poczułam ciepłe objęcia. Nie zareagowałam inaczej jak ucieczką. Mimo, że moje wszystkie kończyny odmawiały mi posłuszeństwa, wstałam podbierając drzewo.
- Nie skrzywdzę cię. - usłyszałam cichy głos.
Nie wiedziałam osoby do której należał. Moja głowa była zbyt ciężka by móc ją unieść. Włosy przesłoniły mi wszystko. Poczułam, że ramię tej postaci obejmuje mnie w pasie. Chciałam się cofnąć lecz byłam zbyt słaba by uciec. Poczułam jak ta dziwna osoba mnie podnosi. Było mi zimno, a to, że mnie podniosła nic nie zmieniło. Bałam się. Lecz nawet nie wiem kiedy odleciałam w ramionach "mojego anioła".
Chciałam przekręcić się na drugi bok. Poczułam okropny ból gdy ruszyłam się chodź o centymetr. Jęknęłam z bólu. Bolało mnie dosłownie wszystko. Każdy milimetr mojego ciała osobno krzyczał z wielkiej męczarni. Miałam zapchany nos. Oddychanie ustami przynosiło kolejne nieudogodnienia. Otworzyłam oczy. Znajdowałam się w swoim pokoju. Tylko jak tu trafiłam? Co się stało. Moja ręka powędrowała do mojego czoła. Było gorące. Musiałam się przeziębić. Po chwili spostrzegłam również, że mam na sobie dres. Luźne siwe spodnie i tego samego koloru koszulkę. Powoli uniosłam moje ciało do pozycji siedzącej. Miałam jeszcze wilgotne włosy więc nie spałam długo. Zeszłam powoli po schodach na dół i gdy tylko znalazłam się w kuchni opadłam na krzesło. Sięgnęłam ręką na kredens, z którego zabrałam sok pomarańczowy. Napiłam się z gwinta. Miałam ogromne pragnienie. Kiedy odstawiłam karton na swoje miejsce i wstałam w drzwiach pojawiła się Rose.
- Myślałam, że śpisz. - powiedziała - Nie powinnaś wstawać.
- Nie traktuj mnie jak dziecko. To zwykłe przeziębienie. - odparłam.
Podeszłam do szafki i wyjęłam jakieś proszki na ból głowy, zębów i mięśni. Powinno pomóc. Połknęła i szukałam czegoś na gorączkę. Znalazłam syrop więc wypiłam jedną łyżkę i schowałam leki. Oparłam się czołem o zimną lodówkę i przymknęłam oczy.
- Powinnaś się położyć. - powiedziała przyjaciółka - Jak nie to zawołam chłopaków! - pogroziła.
Ok. Skierowałam się do góry. Nie musiałam poznawać "chłopaków" będąc w tak nie wyjściowej kreacji (delikatnie ujmując). Weszłam do pokoju i usiadłam na parapecie. Wyciągnęłam jednego papierosa z paczki, która była przyklejona na taśmie za kaloryferem i podpaliłam. Uchyliłam okno. Od razu poczułam się trochę lepiej po papierosie. Kiedy skończyłam, ktoś zapukał do drzwi.
- Zostaw mnie Rose. - powiedziałam kuląc się i spoglądając przez okno.
Jednak ten "ktoś" wszedł do pokoju. Jejku ile razy muszę jej powtarzać, że chcę pobyć sama. Nie miałam ochoty na poznawanie kogokolwiek! Wstałam i skierowałam się w stronę tej osoby. Lecz gdy tylko dostrzegłam kim jest cofnęłam się o krok.
Loki układały się wokół jego twarzy. Kiedy się do mnie uśmiechnął na jego policzkach pojawiły się urocze dołeczki. Jednak cofnęłam się kolejny krok. Miałam wrażenie, że go znam. Że widziałam go wcześniej - zanim przyjechałam do Londynu. To było niemożliwe. Przecież... Poznałam go. On był wielką gwiazdą. Słynny Harry Styles z One Direction. Więc Zayn też... Kolejny krok w tył. Wpadłam na parapet. Oparłam się o niego. Chłopak uważnie lustrował moją sylwetkę. Po chwili nasze spojrzenia się spotkały. Nadal odnosiłam wrażenie, że widziałam go wcześniej. I nie chodzi o telewizję i internet. Tylko... Sama nie wiem.
- Amelia? - szepnął zbliżając się krok w moją stronę.
Przeszedł mnie dreszcz. Po wczorajszym telefonie Kamila... Byłam całkowicie rozbita. Chłopak widząc moją reakcję natychmiast znalazł się na przeciwko mnie. Spuściłam wzrok. Nie chciałam patrzeć w jego oczy. Poza tym wyglądałam okropnie. Zdawałam sobie sprawę z tego, że Rose zmyła mój makijaż. Po dzisiejszej nocy musiałam mieć twarz jak zombie.
- Boisz się czegoś? - spytał z troską.
Skąd się wzięła w jego głosie? Nawet mnie nie znał. Nawet nie wiedział kim jestem. Byłam jedną z wielu, która im kibicowała. Jednak nie znał mnie.
- Nie mam się czego bać. - odparłam.
Prawą dłonią złapałam przedramię lewej ręki. Zagryzłam wargę ze zdenerwowania. Ta cała sytuacja była dla mnie dość nie komfortowa zważywszy na to, że chłopak ciągle mi się przyglądał.
- A jednak się boisz. - do czego on dążył? - Czemu pokłóciłaś się z Rose?
Zdziwiło mnie jego pytanie. Przecież nie znaliśmy się. Nie powinien o to pytać. To była tylko i wyłącznie sprawa moja i Rose.
- Nie powinieneś o to pytać. - odparłam stanowczo.
- Kiedyś mówiliśmy sobie wszystko.
- Przecież nawet się nie znamy. - spojrzałam w jego oczy.
Były smutne, zawiedzione... Cofnął się o krok, a ja poczułam małą pustkę.
- No tak. - mruknął - Masz rację.
Dziwnie zrobiło mi się źle. Dlaczego się tak poczułam? Było mu smutno, a ja gdzieś w głowie nie potrafiłam odnaleźć odpowiedzi na pytanie: czemu jest mi go szkoda? Zamknęłam oczy. Byłam zmęczona. Tym wszystkim. Tym wszystkim czyli... życiem. Składało się ono w sumie z porażek. Z czego tu się cieszyć? Ja nie widzę powodów do dumy. Po moim policzku spłynęła łza. Szybko ją starłam. Chłopak siedział na łóżku i lustrował moją twarz. Zagarnęłam ręką włosy do tyłu. Po chwili drzwi otworzyły się.
- To gdzie to nieszczęśliwe dziewczę?
Był to Louis Tomlinson, który wszedł do pokoju. W tamtym momencie sytuacja zrobiła się bardzo niezręczna - przynajmniej dla mnie. Chciałam iść do łazienki, ale Lou zagrodził mi drogę. Tak na dobrą sprawę kiedyś bardzo chciałam ich spotkać i poznać, ale wydarzenia z ostatnich, dni, miesięcy, lat nie dawały mi się tym cieszyć.
- A ty gdzie? - spytał z uśmiechem, bacznie mi się przyglądając.
- Tam gdzie król chodzi piechotą. - odparłam, a on wybuchnął śmiechem.
- A co jak powiem, że cię tam nie puszczę?
To mogę cię skopać, potraktować gazem pieprzowym i spieprzyć gdzie pieprz rośnie? - spytałam siebie w myślach.
- Nie spotka cię nic dobrego. - odparłam.
- A co mi zrobisz? - spytał.
- Nie chcesz wiedzieć. - odparłam.
Chciałam go ominąć. Nie dał mi. Nie umiałam nie uciekać. Zostałam odcięta od drogi ucieczki. Brunet z triumfalnym uśmiechem spojrzał na mnie. Położyłam się na łóżku i powiedziałam hamując łzy;
- Chcę zostać sama.
Byłam odwrócona do nich i tyłem i byłam pewna, że posłuchają. Po chwilki jednak poczułam jak materac obok mnie się zapada. Po moich polikach niestety ciekły już łzy. Zostałam sama z Tomlinson'em.
- To co cię trapi? - spytał opierając się na łokciu.
Miałam zamknięte oczy. Poczułam jak lekko wyciera moje policzki.
- Piękne damy nie powinny płakać. Chyba, że ze szczęścia. - powiedział, a ja na chwilę się uśmiechnęłam.
- Nie mów Rose. - odparłam - Wkurzy się. - usiadłam i objęłam nogi ramionami spoglądając na niego - Wiesz o co chodziło Harry'emu?
Właściwie nie wiem dlaczego zadałam to pytanie. Po prostu chciałam wiedzieć czy to przeze mnie cierpiał. Nie lubiłam sprawiać przykrości ludziom, ale czasem nie potrafiłam tego uniknąć. Może czas na jakieś zmiany Amelia?







































~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
* jeśli chcecie wejdźcie w link i przeczytajcie sobie tłumaczenie
stwierdziłam, że jeśli będziecie ciekawi to sprawdzicie
(a tak naprawdę jestem leniwa ;*)
mam nadzieję, że rozdział wam się podoba ;)
zostawcie opinię w komentarzu,
a i jeśli chcecie to możecie do mnie napisać na e-maila
z chęcią z kimś popiszę (nawet o bzdurach)
kontakt do mnie to: arabina321@gmail.com


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz