środa, 29 lipca 2015

Rozdział 37

Odsunęłam się od Olafa. Co robić? Ogarnęła mnie mała panika. Olaf to spostrzegł. Nic jednak nie powiedział. Wiedziałam, że Zayn i Harry idą w naszą stronę. Norweg złapał moją rękę, jak by wiedząc, że czeka mnie nie miłe spotkanie. Szatyn stanął za Olafem.
- Łapy przy sobie. - mruknął gniewnie.
Norweg z uśmiechem, odwrócił się i stanął obok mnie. Nie chciałam zostawać sama. Olaf domyślał się o co chodzi. Kiedyś mu wspomniałam dlaczego tu jestem. Tak więc orientował się w sytuacji.
- Mi też miło cię poznać. - odparł.
- Ty jesteś Olaf? - spytał już wściekły Mulat.
- Kiedy mnie przedstawiłaś? - spytał rozbawiony Norweg.
Nie potrwało to długo. Malik porządnie przyłożył mu w twarz. Olaf nie pozostał dłużny. Próbowałam ich rozdzielić. W końcu Harry odciągnął Zayna, a ja stałam przy Olafie.
- Odbiło ci?! - warknęłam na Mulata.
Grupka osób nam się przypatrywała. Nie obchodzili mnie. Co on sobie wyobrażał? Przecież nie jesteśmy razem, a zachowuje się jak zazdrosny chłopak. Tak samo było z Kamilem.
- Niech lepiej uważa. - odfuknął.
Rzuciłam mu wściekłe spojrzenie. Przyjrzałam się Olafowi. Miał mocno obitą twarz. Odgarnęłam mu włosy z czoła.
- Żyjesz? - spytałam - Przepraszam to... - przerwał mi kładąc palec na moich ustach.
- Nic mi nie jest. Dam sobie radę. - nachylił się do mojego ucha - Mam nadzieję, że umiera z zazdrości.
Zaśmiałam się. Przytuliłam go i pożegnaliśmy się. Odwróciłam się w stronę chłopców. Zayn był w dużo gorszym stanie, a Harry tylko patrzył na mnie srogo, jak bym zrobiła coś złego.
- Chodźcie do mnie. - mruknęłam cicho.
Szliśmy w milczeniu, chodź ciągle czułam na sobie ich palące spojrzenia. Byliśmy na miejscu. Zgłodniałam, ale na razie miałam inne zmartwienie. Posadziłam ich w salonie. Poszłam po apteczkę, a Harry ulotnił się pod pretekstem pójścia do sklepu. Usidłam na stoliku, na przeciwko Malika. Nie patrzyłam na niego, do póki nie musiałam.
- Aż tak bardzo mnie nienawidzisz, że odgrywasz jakąś szopkę? - spytał zły.
- Po pierwsze nic nie odgrywam. Olaf cię szczerze nie lubi, za to jak mnie potraktowałeś. Chciał ci zrobić na złość. - zdziwiłam go - A poza tym nie musiałeś się na niego rzucać. To było głupie.
Przyłożyłam wacik do jego skroni. Skrzywił się, ale po chwili na jego ustach pojawił się uśmiech.
- Cholernie chciałem, żebyś to powiedziała, wiesz?
Westchnęłam. Nie patrzyłam mu w oczy. Po chwili złapał moje nadgarstki i zmusił mnie, bym usiadła mu na kolanach. Patrzyłam prosto w jego śliczne oczy.
- Co misiek ubrany w moją kurtkę robi w twoim łóżku? - spytał z uśmiechem.
- Czeka, aż książę z bajki go wywali. - odparłam, zatracając się w jego oczach.
- Książkę z bajki powiadasz? Brzmi ciekawie...
Złączył nasze usta w pocałunku. Tak długo na to czekałam. By tylko ich dotknąć, by poczuć jego dłonie na mojej talii. Nie mogłam się od niego oderwać. I w jednej chwili pomyślałam, o tym, że jet zaręczony. Podziałało to na mnie jak policzek. Natychmiast wyrwałam się z jego ramion i usiadłam w bezpiecznej odległości, na poprzednim miejscu. Moje ręce się trzęsły. Wzięłam głęboki oddech, ale nie pomogło.
- Czemu? - spytał.
Odchrząknęłam.
- Bo nie zadaje się z zajętymi facetami. - odparłam roztrzęsionym głosem.
Jego dłoń podążyła do mojego podbródka. Odepchnęłam ją. Wstałam i poszłam do kuchni. Nie mogłam nic na to poradzić, że jednocześnie go pragnęłam i miałam dość. Nalałam sobie do szklanki wody. Nie zdążyłam się nawet napić. Poczułam dłonie na talii i momentalnie, stałam przodem do Malika. Bez zbędnych słów, ponownie mnie pocałował. Chciałam uciec, odepchnąć go, ale nie pozwolił mi.
- Jestem wolny. Zerwałem zaręczyny. - wyszeptał nie przerywając czynności.
- Ale... - przerwał mi.
- Cicho. Chodź raz nic nie mów.
Uległam. Moje dłonie spoczęły na jego karku. Palce jednej z nich, wplotłam w jego długie włosy. Z uśmiechem mocniej przyciągnął mnie do siebie, a ja nie zaprotestowałam.

* * *

Poczułam przyjemne ciepło. Otworzyłam oczy. Zayn mocno mnie przytulał. W jego oczach widziałam radość, a na ustach miał piękny uśmiech. Skradłam mu delikatnego całusa. Nie pozostał mi dłużny. Nie pozwolił mi się odsunąć mocniej mnie przyciągając. Odwzajemniłam jego uśmiech. W końcu pozwolił mi się po prostu do niego przytulić.
- Nawet nie wiesz jak bardzo mi tego brakowało. - szepnął gładząc moje plecy - Nie mogłem spać i jeść. Ciągle o tobie myślałem. Chciałem znów móc zasnąć i obudzić się przy tobie. - spojrzał mi w oczy.
- Kretyn. - mruknęłam tylko.
- Wiem... - odparł i cmoknął mnie w usta.
- W planach masz jakieś śniadanie? - spytałam.
Zaśmiał się. Wstaliśmy oboje. Nie zamierałam się stroić skoro jesteśmy w domu sami. Harry nie wrócił. Takim oto sposobem byłam ubrana tylko w koszulkę Zayna. On za to miał na sobie tylko bokserki. Oczywiści, że musiał mi to zrobić. W kuchni próbowałam zrobić naleśniki, ale wszystkie nadawały się do śmieci, bo Zayn nie pozwalał mi zapomnieć o swoich ustach. W końcu obrażona usiadłam na blacie. Zaśmiał się i zajął się naszym posiłkiem. Szybko zjedliśmy danie. Siedziałam na jego kolanach, mocno się do niego przytulając.
- Nie mogę się doczekać kiedy poznasz moją rodzinę. - wymruczał, całując moją szyję.
Uśmiechnęłam się.
- Może dajmy sobie trochę czasu... - szepnęłam.
Spojrzał w moje oczy. Jego wyrażały strach.
- Ja już znam twoje dajmy sobie czas. - odparł, próbując zamaskować emocje.
Ucałowałam go. Przyciągnął mnie mocniej.
- Po prostu nie wiem czy jestem gotowa na to spotkanie. - odparłam cicho.
- Ja będę przy tobie. Starczy?
- Mhm...
Z uśmiechem skradł mi kilka całusów, po czym zdecydowaliśmy się na spacer. Z lodami usiedliśmy nad morzem. Malik obejmował mnie swoim ramieniem, a ja oparłam głowę na jego torsie. Dawno nie czułam się tak bezpiecznie.
- Mogłabym tu mieszkać. - mruknęłam wpatrują się w dal.
- Na zawsze? - spytał zdziwiony.
- Tak. Tak mi się wydaje.
Na chwilę zapadło milczenie, ale wiedziałam o co mnie spyta. Wiedziałam, że to pytanie padnie.
- Czekaj... Ale wrócisz ze mną do Londynu? - spojrzał mi w oczy.
- Ja... - pomyślałam o Jessice. Jeśli znowu mam mieć problem z byłym... - Nie wiem Zayn.
Chłopak momentalnie się podniósł. Wyrzucił swojego loda do kosza i odszedł. Nie mogłam mu na to pozwolić. Po chwili trzymałam jego rękę. Nie zatrzymał się. Stanęłam przed nim. W jego oczach widziałam łzy.
- Czemu? - spytał nim zdążyłam coś powiedzieć.
- Cholera Zayn! - uniosłam się - Kiedy zrozumiesz, że cię kocham, nie ważne gdzie jesteś? Kocham cię. Rozumiesz? Boję się powrotu do Londynu. Zostawiłam tam starą sprawę, nie chcę jej rozgrzebać.
- A ja się nie liczę? - zacisnął usta.
Wkurzył się. I czemu musiał być teraz bardziej pociągający niż zawsze? Pocałowałam go. Nie odwzajemnił pocałunku, ale nie zrezygnowałam. Po chwili mocno przyciągnął mnie do siebie.
- Jesteś dla mnie wszystkim. - wymruczałam pomiędzy pocałunkami.
Mocniej oplótł mnie ramionami, a po chwili przytulałam się do niego. Schowałam głowę w zagłębieniu jego szyi. Jego dłoń głaskała mnie po plecach. Nie poruszyliśmy więcej tego tematu. Spacerowaliśmy po mieście i zwiedzaliśmy ciekawe rzeczy. Wieczorem wróciliśmy do domu. Harrego nadal nie było. Trochę się martwiłam, ale Zayn powiedział, że ma wynajęty pokój w hotelu, co ukoiło moje nerwy. Byłam padnięta. Zjedliśmy coś na mieście, w tajskiej restauracji więc nie musiałam nic gotować. Położyłam się na łóżku. Malik usiadł obok, zrzucił miśka z łóżka i położył się obok mnie, mocno mnie przytulając.
- Czemu go zrzuciłeś? - spytałam marszcząc brwi.
- Bo jestem księciem z bajki. - odparł z szerokim uśmiechem.
Odwzajemniłam jego gest. Był niemożliwy. Czułam się teraz szczęśliwa. Naprawdę szczęśliwa. Dopiero gdy był przy mnie. Wcześniej nawet nie mogłam marzyć o tym by czuć się dobrze. W końcu wszystko miało się ułożyć. Kiedy Malik mnie pocałował, zrobił nam zdjęcie. Chciałam mu zabrać telefon, ale nim zdążyłam zrobić cokolwiek, nasze zdjęcie znalazło się na twitterze z podpisem: Amelia jest tylko moja. Popatrzyłam na niego, a on się wyszczerzył.
- Nie zezwoliłam ci na to. - skarciłam go.
- Popatrz ile mamy komentarzy. - odparł.
W jednej chwili pod postem znalazło się ponad 500 komentarzy, a ich liczba rosła. I nagle zaczął odzywać się mój telefon i powiadamiał mnie o tym, że ktoś mnie zaobserwował.
- Coś ty narobił? - jęknęłam.
- Kocham cię? - odparł robiąc słodką minkę.
Zaśmiałam się. Wzięliśmy wspólny prysznic po czym poszliśmy się położyć. Nasze telefony ciągle dawały o sobie znać. W końcu wzięłam mój i zaczęłam przeglądać. Widziałam, że Zayn zagląda mi przez ramię. Były różne komentarze; zarówno pozytywne jak negatywne. To dziwne. Oni nawet mnie nie znają. Zaczęłam czytać:
Słodka z was para ;*
Zaynowi chyba odbiło. Po co rzucił tak cudowną narzeczoną dla takiego paszteta.
Wasze shipp name: Zelia ;*
Mam nadzieję, że Zayn ją rzuci.
Po tym ostatnim odłożyłam telefon. Ciekawe czy oni naprawdę tak o mnie myślą. Przecież widzieli tylko zdjęcie. Jak można ocenić człowieka na jego podstawie?
- Nie przejmuj się. Pokochają cię. Jak ja. - mruknął mi do ucha, całując mój policzek.
- Nie jestem tego taka pewna. - odparłam.
Zayn wziął swój telefon. Po chwili wybuchnął śmiechem. Oddał mi urządzenie. Pod naszym zdjęciem nie zabrakło opinii członków zespołu. Kretyni, jak zawsze musieli coś zrobić.
Harry: Tylko niczego nie nabrójcie! :D
Louis: Już za późno Harry. Nie uratujemy Amelii.
Pokręciłam tylko głową. Zayn się zaśmiał i ucałował mnie w czoło.
- Oni nas przynajmniej nie hejtują. - mruknął z uśmiechem.
Wtuliłam się w niego i zasnęłam.
Z samego rana Zayn pomógł mi się spakować. Nie umiałam mu odmówić, podczas gdy rozpraszał mnie pocałunkami, a skoro już obiecałam nie mogłam nie dotrzymać słowa. Tak więc wracam z nim do Londynu. Czułam, że mimo wszystko będzie dobrze. Podróż minęła nam dość szybko więc nim się obejrzeliśmy, znów byliśmy w naszym domu. Weszłam do środka. W salonie panował chaos. Chłopcy z Rose, Jess, Ness i Rebecą bili się na popcorn i nie tylko. Dziewczyny na chłopaków.
- Spokój! - wrzasnął Zayn, a oni spojrzeli na nas jak na duchy.
W jednym momencie znalazłam się w ramionach Louisa. Mocno mnie przytulił, podnosząc nad ziemię. Cieszyłam się, że tak mnie przywitał. W końcu był ze mną, praktycznie cały czas.
- Też tęskniłam. - mruknęłam, a on szeroko się uśmiechnął.
- Teraz Malik, możesz pomarzyć, że ona do ciebie wróci. - powiedział Tommo i objął mnie ramieniem.
Z uśmiechem przytuliłam też Harrego i Rose. Liam, jego dziewczyna i Niall też się ze mną przywitali, ale reszta dziewczyn zachowała do mnie dziwny dystans. Poznały pewnie historię Jess, która z jej perspektywy przedstawia mnie jako potwora. Tak więc, nie miałam zamiaru niczego im tłumaczyć. Nialler spojrzał na mnie, gdy rzuciłam spojrzenie Jess. Uspokoiłam go uśmiechem. Nie miałam zamiaru się z nią kłócić, tylko ze względu na blondyna. Bardzo go lubiłam, a on widocznie się w niej zakochał. Miałam ochotę nim potrząsnąć, ale się powstrzymałam. Chłopcy stwierdzili, że możemy iść na imprezę. Skoro tak, to się przygotowałyśmy. Dziewczyny miały zostać u nas, a oni mieli jechać do siebie. Miałam wrażenie, że już u nas zamieszkali. Nie było podziału na ich i nasz mieszkanie. Był nasz wspólne. Przywitałam się też z Blackiem, który bardzo urósł. Ucieszył się na mój widok. Spędziłam z nim trochę czasu i poszłam się przygotować. Założyłam szorty z wysokim stanem i białą koszulkę z jakimś napisem, a na nią skórzaną kurtkę. Do tego czarne buty na obcasie. Makijaż też robiłam, ale nie chciałam się jakoś szczególnie stroić. Zrobiłam sobie kreskę, pociągnęłam rzęsy tuszem i od dawna pomalowałam usta szminką. Przy dziewczynach wyglądałam jak kopciuszek. Wszystkie się wystroiły w sukienki i miały mocny makijaż. Nawet Rose się na to szarpnęła.

- Wyglądasz ślicznie. - powiedziała mi z uśmiechem Ness.
Polubiłam ją. Jako jedyna (nie liczę Rose, u której jestem na pierwszym miejscu) nie zjechała mnie z góry, po tym czego dowiedziała się o Jess.
- Dzięki. - odwzajemniłam jej gest - Ale przy tobie, nie mam się czym chwalić.
- No raczej. - usłyszałam złośliwy szept Jess.
Podeszłam do niej. Stałyśmy twarzą w twarz. Miałam ochotę jej przyłożyć, żeby raz na zawsze zapamiętała, że ze mną się nie pogrywa w takie rzeczy. Przeszłość zbyt wiele razy próbowała mnie zniszczyć.
- Uważaj na to co mówisz. Toleruję cię ze względu na Nialla. Nie wiem jak może coś takiego czuć do takiej... - przerwano mi.
- Przestań! Powinnaś się wstydzić po tym co jej zrobiłaś! - warknęła na mnie Rebeca.
- Och, a o tym, że odbiła mi chłopaka i była dilerem też wam powiedziała? - zaskoczyłam je, za pewne pierwszym faktem - I o tym, że z kolejnym się zabawiała kiedy był pod wpływem? O tym, że zatruwała mi życie, bo nie miała kasy? Nigdy źle o niej nie powiedziałam. - teraz zwróciłam się do niej - Nie masz prawa się na mnie mścić. Broniłam cię przed wieloma osobami.
Taka była prawda. Nawet o tym nie wiedziała. Nie zamierzałam jej mówić, ale musiałam się jakoś bronić. Nie będzie po mnie jeździć.
- Och, znalazła się bohaterka. - mruknęła - Mam ci dziękować?
- Chodźmy już. - na słowa Rebeci dziewczyny wyszły.
- A... - Jess się do mnie odwróciła - Wiesz, Zayn dość dobrze wygląda. Może i on nie będzie mógł się oprzeć moim wdziękom. Mnie faceci mają za to kochać. Ciebie nie. - wyszła z cwaniackim uśmieszkiem.
Byłam wściekła, a  jednocześnie zrobiło mi się źle. Szłam kawałek za dziewczynami. Nie miałyśmy daleko więc szłyśmy piechotą. Po chwili zauważyłam chłopaków. Pierwsze co to Louis mnie przytulił. Chyba zauważył mój paskudny nastrój.
- W porządku? - szepnął mi do ucha.
- Na razie. - mruknęłam, a on spojrzał mi w oczy.
Po chwili odszedł, a ja zostałam sama. Rozejrzałam się za Zaynem. Z ogromnym uśmiechem rozmawiał z Jess, która wcześniej rozpięła złoty zamek z przodu sukienki, powiększając dekolt. Nie mogłam wytrzymać tego widoku. Uwodziła mojego faceta. Nie zamierzałam walczyć, wiedziałam że przegram. Weszłam do środka. Zamierzałam się zabawić. Wszyscy zniknęli mi z pola widzenia. Podeszłam do baru. Zamówiłam sobie dość mocnego drinka, ale wiedziałam, że po jednym nic mi nie będzie. Po chwili przysiadł się do mnie przystojny brunet.
- Co taka dziewczyna jak ty robi sama? - spytał z uśmiechem, opierając się plecami o blat.
- Pomijając to, że jest kopciuszkiem, któremu jakaś głupia dziewucha po raz kolejny próbuje odbić faceta to nic.
Zaśmiał się.
- Więc może, nie powinnaś zostać mu dłużna. A jej przy okazji też pójdzie w pięty.
- Taki mam zamiar.
Wyciągnął do mnie dłoń. Z uśmiechem ją ujęłam. Wydawał się być miły, więc bez oporów poszłam z nim na parkiet.










































~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Wybaczcie, że tak długo, ale nie miałam internetu ;)
Sprawy wracają do normy (oczywiście mowa, o naszych bohaterach)
Będzie jeszcze na pewno trochę zamieszania, ale to w następnych rozdziałach.
Zakładam, że przez najbliższy czas będą pojawiać się rzadziej, ze względu na mój ograniczony czas (nie samym komputerem człowiek żyje :) )
Tak, więc trzymajcie się ;*
PS: postaram się nadrobić wasze opowiadania :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz