- Chcesz kawy? - spytałam.
- Ciii... - szepnął łapiąc się za głowę.
Uśmiech wpełzł na moje usta. Skutki picia zbyt wielkiej ilości alkoholu. Nauczyłam się tego gdy byłam z Kamilem. Raz tylko się upiłam na tyle by stracić film. Nigdy więcej do tego nie dopuściłam. Nalałam kawy do dwóch kubków i jeden podałam blondynowi. Upiłam łyk. Gorący napój nieco mnie pobudził. Wyjrzałam przez okno. Nic się od wczoraj nie zmieniło. To były moje dokładne obserwacje. Po chwili do kuchni przyczłapał też Harry i Rose.
- Daj kawy. - mruknął Harry.
Zaśmiałam się. Pierwszy raz widziałam moich najlepszych przyjaciół w takim stanie. Rose na głowie miała szopę, oczy podkrążone i pół przymknięte powieki. Zresztą Styles wyglądał tak samo. Nic dodać nic ująć. Idealnie do siebie pasują. Dałam im dwa kubki z magicznym napojem. Przeszłam do salonu. Leżał tam już tylko Louis. Postanowiłam go zostawić i wróciłam do kuchni.
- Gdzie Liam i Zayn? - spytałam.
- Pojechali do domu. - mruknął blondyn.
Prawda. Daddy nic wczoraj nie pił. Zostawiłam zdechlaki i poszłam do swojego pokoju. Wzięłam czyste ciuchy i poszłam do łazienki wziąć prysznic. Gorąca woda pozwoliła mi się odprężyć. Szybko wytarłam się ręcznikiem i wciągnęłam na siebie czarne jeansy i siwo-biały podkoszulek z kotkiem. Zadzwonił mój telefon. Odebrałam nie patrząc na wyświetlacz.
- Halo?
- Hej, Amelia. Nie obudziłem cię? - usłyszałam głos Kamila.
Uśmiechnęłam się do siebie. Nie obraził się.
- Nie. Już nie śpię. Masz czas?
- Jasne. - odparł bez zastanowienia - Za 20 minut w parku?
- Za 10.
- Ok. Do zobaczenia. - nie czekając na odpowiedź, rozłączył się.
Dopiero teraz pomyślałam o tym co wydarzyło się wczoraj. Powinnam porozmawiać z Zaynem. Na pewno dzisiaj jeszcze do nas przyjedzie. Wtedy skorzystam z okazji. Harry coś wspominał o trasie, którą niedługo zaczynają. Jak ja bez niego przeżyję? A Rose? Mógłby ją zabrać. Gdyby to od niego zależało pewnie by jechała. Westchnęłam. Szkoda, że muszą jechać teraz kiedy wszystko zaczęło się układać. Zeszłam na dół. Powiedziałam, że wychodzę, założyłam trampki i ruszyłam do parku. Usiadłam na ławce. Po chwili podszedł do mnie uśmiechnięty szatyn. Przytuliłam go.
- Co tam? - spytał.
- Nic. Późno wróciliśmy wczoraj z "imprezy".
Opowiedziałam mu co się wczoraj działo. Oczywiście pominęłam wzmiankę o Zaynie, bo nie chciałam go denerwować. Siedzieliśmy dość długo po prostu rozmawiając. Potem Kamil odprowadził mnie do domu i poszedł do siebie. W kuchni nadal siedziała ta sama ekipa, ale w dużo lepszym stanie. Usiadłam obok Harrego i się do niego przytuliłam. Uśmiechnął się do mnie i objął ramieniem.
- Działo się coś ciekawego jak mnie nie było? - spytałam.
- Nie. - odparł - Oprócz tego, że za chwilę przyjadą chłopaki. Zayn ma dla nas jakąś niespodziankę.
Okey. Ciekawe co on wymyślił. Chyba przysnęłam, bo zerwałam się na równe nogi gdy usłyszałam pukanie do drzwi. Harry zaśmiał się, a ja pacnęłam go w ramię. Po chwili do kuchni wszedł Liam i przywitał się z nami. Uścisnęłam go na powitanie z uśmiechem. Cieszyłam się tak dobrym kontaktem z przyjaciółmi Harrego. Zależało mi na ich akceptacji.
Po chwili do pomieszczenia wszedł również Zayn z jakąś dziewczyną. Na pierwszy rzut oka:
Wydawała się być miła.
Była bardzo ładna.
Miała śliczny uśmiech.
Ciemne włosy sięgały jej zaledwie za ramiona, a brązowe oczy uśmiechały się do wszystkich. Jedyne czego nie mogłam zrozumieć to to, że Zayn trzyma ją za rękę.
- Hej. - powiedział szatyn - To Rebeca. Rebeco to... - przedstawił nas wszystkich po kolei.
Nie słuchałam co mówił. Zastanawiałam się jak można być takim dupkiem? Jeszcze wczoraj mnie całował, a dzisiaj chodził z jakąś dziewczyną za rękę? Nie mogło mi się to zmieścić w głowie. Kiedy wszyscy byli zajęci rozmową szybko wyszłam z domu. Nie chciałam z nim siedzieć w jednym pomieszczeniu. Czułam napływające łzy, które do tej pory hamowałam. Pozwoliłam im swobodnie lecieć po policzkach. Wyciągnęłam papierosa i go zapaliłam. Zastanawiałam się czy kiedy mnie pocałował był z nią czy tak nagle dzisiaj się związali? Zrobił mi ogromne świństwo. Otworzyłam się przed nim. Pozwoliłam mu na to by się do mnie zbliżył, a on wszystko spieprzył! Poszłam do jakiegoś baru. Dziwne, że jest czynny tak wcześnie. Zamówiłam cole. Wypiłam ją zapłaciłam i wyszłam. Nadal płakałam. Czułam się jak śmieć. Nigdy nie będę dla niego odpowiednia. Dlaczego? Żyjemy w dwóch innych światach. Chyba to jest jasne. On jest gwiazdą światowego formatu, a ja zwykłą dziewczyną. On może mieć każdą, której zapragnie, a ja...? Chciałam go wyrzucić z głowy, ale nie potrafiłam. Ciągle tam był. Był tam z Rebecą. Zapaliłam kolejnego papierosa. W sumie nie wiedziałam gdzie szłam. Pewnie tam gdzie mnie nogi poniosą. Łzy powoli kapały po moich policzkach. Zadzwonił do mnie Harry. Odrzuciłam połączenie i wyłączyłam telefon. A wtedy w szpitalu? Naprawdę myślałam, że coś dla niego znaczę... A potem te zaczepki... Czy on to robił z litości? Więc po co pobił się z Kamilem? Może chciał się po prostu pokazać. Super. Kolejny raz (nie mam pojęcia, który, bo przestałam liczyć) dowodzę sobie, że jestem nikim. Przynajmniej nikim ważnym. To smutne. A nawet bardzo. Odpaliłam następną fajkę. Kończyły mi się. Zahaczyłam o kiosk i kupiłam papierosy i dwie zapalniczki. Paliły mnie policzki. Wstyd mi było, że dałam się tak łatwo omamić. Czyżbym się zakochała? To nie możliwe. Nie i tyle. Ja nigdy nie będę zakochana. Zawsze przez to cierpię. Jeszcze nigdy nie wyciągnęłam wniosków, z żadnego z moich nieudanych związków. Może przyszedł czas, żeby to nadrobić:
1) Nie zadawaj się z facetami, którzy mają nałogi.
2) Szatyni lądują na czarnej liście.
3) Musisz umieć się postawić.
4) Nie pozwalaj sobą pomiatać.
5) Staraj się ignorować to, że cholernie cię do niego ciągnie.
Malik spełniał wszystkie punkty oprócz 4. Więc nigdy nie powinnam była się nim zakochać. To jest po prostu niemożliwa miłość. Jak ktoś taki jak ja i ktoś taki jak on mieliby wspólnie żyć? On ma dobrą pracę, przyjaciół, jest otwarty, cholernie przystojny... - mogę wyliczać bez końca. A ja? Jestem zamknięta, ludzie mnie nie lubią, mam ciężki charakter i nikt nigdy mi nie powiedział, że jestem ładna. Nawet tego nie usłyszałam od mężczyzny (z którym byłam). Harry się nie liczy, bo jest przyjacielem. Była już 18. Zastanawiałam się czy cudowna Rebeca i Zayn już poszli. Nie chciałam ryzykować, ale było mi bardzo zimno. Wyszłam w koszulce na krótki rękaw. Usiadłam na ławce w parku i podciągnęłam kolana pod klatkę piersiową. Zawiał wiatr. Włosy przesłoniły moją zapłakaną twarz. Oparłam czoło na kolanach. Nawet nie wiem kiedy odpłynęłam.
Obudziły mnie wibracje, które czułam na prawym udzie. Telefon. Przecież go wyłączyłam. Musiał się włączyć gdy się skuliłam. Wyciągnęłam go i półprzymkniętymi oczami spojrzałam na wyświetlacz. Była już 23. Harry i Rose na zmianę próbowali się do mnie bezskutecznie dodzwonić. Poczułam jak bardzo mi zimno. Wstałam i wyprostowałam nogi. Trochę mnie bolały po tak długim siedzeniu. Pobiegłam do domu. Weszłam po cichu. W salonie paliło się światło. Siedział tam Harry.
- Jestem. - szepnęłam.
- Amelia. - powiedział z ulgą i mocno mnie przytulił.
Zadrżałam w jego ramionach. Był taki ciepły. Wiedziałam, że mam lodowate ręce. Harry oddał mi swoją bluzę i przyniósł mi gorącą herbatę. Usiadłam obok niego na kanapie.
- Nawet nie wiesz jak się martwiłem. - ponownie mnie przytulił i pocałował w głowę - Co ci strzeliło do tego durnego łebka, co?
Uśmiechnęłam się smutno. Musiał to zdrobnić. Był kochany. Mocno się do niego przytuliłam. Posadził mnie sobie na kolanach jak małe dziecko i głaskał po plecach. Odpowiedź była prosta i wiedziałam, że Styles ją zna, ale oczekuje ode mnie potwierdzenia:
- Malik. - szepnęłam wpatrując się w ziemię.
- Wiedziałem. - westchnął - Nie przejmuj się nim. On... - przerwałam mu.
- Harry on mnie wczoraj pocałował. - szepnęłam patrząc przyjacielowi w oczy.
W moich zbierały się łzy. Nie wiedział co odpowiedzieć. Mocno mnie przytulił. Kilka łez zleciało po moich policzkach. Otarł je wierzchem dłoni.
- Nie mów nic Rose. Przepraszam. Nie powinnam cię martwić. Za chwilę masz trasę. Pójdę do siebie, przemyślę to jeszcze raz i będzie dobrze.
Jednak gdy chciałam iść Loczek nie pozwolił mi na to. Przyjrzał mi się swoimi szmaragdowymi oczami.
- Zaledwie kilka dni z tobą nie rozmawiałem, a już mam zaległości w twoim życiu. Amelia musisz mi ufać, a ja obiecuję, że zawsze ci pomogę, bez względy na to jaki będziesz miała problem. Kocham cię jak siostrę. Pamiętaj o tym Aniołku. Prześpij się tu. Chcę mieć na ciebie oko.
Uśmiechnęłam się do niego delikatnie po czym kiwnęłam głową na zgodę. Ześlizgnęłam się z jego kolan i położyłam się na kanapie. Skuliłam się, kładąc dłoń pod policzek. Delikatnie zaciągnęłam się zapachem Harrego. Miał bardzo ładne perfumy. Poczułam jak Styles przykrywa mnie kocem. Pocałował mnie w czoło i szepnął:
- Śpij dobrze. Obiecuję, że będę blisko.
Z tą obietnicą w głowie zasnęłam licząc na lepsze jutro.
Obudził mnie jakiś hałas. Usiadłam na łóżku i przeciągnęłam się. Po chwili dopiero zorientowałam się, że nadal jestem w salonie. Krzyki dochodziły z kuchni. Stanęłam pod drzwiami i postanowiłam posłuchać kłótni moich dwóch najlepszych przyjaciół:
- Daj spokój Harry! - warknęła Rose - Ona nie jest dzieckiem!
- Nie widziałaś w jakim stanie wczoraj wróciła! Nie zostawię jej!
- Trzęsiesz się nad nią jak nad niemowlakiem! Może w końcu przejrzysz na oczy i zobaczysz, że ona już nim nie jest!
- A pomyślałaś o tym jak ona się czuje?!
- Nie zapominaj, że jest moją przyjaciółką! Zawsze o nią dbałam, ale zrozum! My też potrzebujemy trochę czasu dla siebie!
Harry zamilkł. Nie chciałam, żeby kłócili się z mojego powodu. Weszłam do pomieszczenia. Oboje spojrzeli na mnie. Na ich twarzach malowała się niepewność. Przytuliłam ich oboje po czym powiedziałam:
- Nie chcę żebyście się przeze mnie kłócili. To prawda Harry. Nie jestem już niemowlakiem, - Rose się uśmiechnęła - co nie oznacza, że czasem nie potrzebuję opieki. - Harry również się uśmiechnął - Oboje jesteście dla mnie ważni i jesteście mi potrzebni. Jeśli potrzebujecie się wyrwać to pojedzcie gdzieś. Przecież dam sobie radę.
- Na pewno? - spytał brunet.
- Jasne. - odparłam z lekkim uśmiechem - Przecież umiem sobie zrobić jajecznicę. Jedźcie, później nie będziecie się widywać przez kilka miesięcy.
Styles mocno przytulił Rose. Byli uroczy. Na moich ustach pojawił się uśmiech. Cieszyłam się, że nie będą się przez mnie kłócić. Przytuliłam ich oboje po czym pożegnałam się z nimi. W domu zrobiło się pusto. Było strasznie cicho. Westchnęłam. Sama tego chciałam. Ktoś zapukał do drzwi. Niechętnie poszłam otworzyć przecierając wcześniej dłońmi twarz, ścierając rozmazany makijaż. Stanęłam jak wryta. Przed wejściem stał ON i jego nowa dziewczyna. Rebeca właśnie całowała się z nim. Szatyn lekko ją odsunął zauważając mnie. Nerwowo przestąpiłam z nogi na nogę. Nie chciałam znaleźć się w tej chorej sytuacji. Byłam wściekła i smutna. Było mi po prostu źle i nie wiedziałam czy śmiać się czy płakać. To komiczna sytuacja. Powinnam wiedzieć jak to się skończy. Zawsze było tak samo. Dlaczego teraz miałoby być inaczej?
- Jest Harry? - spytał bez przywitania.
- Minęliście się z nim. Przed chwilą pojechał z Rose na wczasy.
Przez chwilę staliśmy w niezręcznej ciszy. Nie chciałam zapraszać ich do środka.
- Możemy wejść? - spytała z uśmiechem Rebeca.
Ugh... Ten jej nie pewny ton głosu i uśmiech. Była idealna. W tym była lepsza ode mnie. Przyjrzałam jej się krótko, po czym spuściłam wzrok. Szerzej uchyliłam drzwi i ich przepuściłam. Poszłam do kuchni. Kierowali się za mną.
- Chcecie czegoś do picia? - spytałam jeszcze udając, że jet ok.
Ciekawe jak długo będę tak mogła. Starać się udawać, że jest ok, nie jest wale tak łatwo. Nigdy nie byłam i nie będę dobrą aktorką. Nie wspominając o tym, że teraz też nią nie jestem.
- Kawy. - odparli.
Nalałam im i sobie i postawiłam kubki na stole. Upiłam łyk i zaczesałam dłonią włosy do tyłu.
- Wszystko ok? - spytał Zayn.
- Tak. - skłamałam - Impreza mi się wczoraj przeciągnęłam.
- Wyglądasz jak byś całą noc płakała. - rzuciła cicho Rebeca.
Dzięki! Spostrzegawcza to ona nie jest. Spóźniona spostrzegawczość czasem nie jest zła. Ale przynajmniej księżniczka ma jakąś wadę.
- Pokłóciłam się z jakimś idiotą.
Nie miałaś lepszej wymówki, co? Kiepskie kłamstwo, ale złapali to. Jak długo jeszcze będę na nich skazana? Zadzwonił mój telefon. Kamil. Odebrałam, przepraszając moich "gości".
- Cześć.
- Hej, Mela. Słuchaj... wpadniesz do mnie dzisiaj?
Z ogromną chęcią. Może on mnie wyrwie z kłopotów.
- Jasne. Za ile mam być?
- Najlepiej już.
- Ok. Za piętnaście minut wyjdę. Pa. - rozłączyłam się i spojrzałam na parę - Muszę wyjść.
- Jasne nie ma problemu. - odparła Rebeca szybko zbierając swoje rzeczy.
Wyszli, a ja szybko ubrałam się w obcisłe czarne spodnie i jakąś luźną koszulkę. W tym wypadku było to chyba świeżo wyprana koszulka Harrego. Miałam nadzieję, że się nie obrazi. Szybko zamknęłam drzwi i wsiadłam do mercedesa. Podjechałam pod dom Kamila i weszłam do środka. Szatyn siedział z uśmiechem na kanapie. Usiadłam obok i przywitałam go całusem w policzek.
- Co tam? - spytał.
- Nic. Nie wiem. - przetarłam twarz dłonią - Muszę wyjechać.
- Co się dzieje? - nie odpowiedziałam - Hej...
Objął mnie ramieniem.
- To nie był dobry pomysł, żebym się tu przeprowadziła. Wyjeżdżam. Wracam do Polski.
- Przemyśl to jeszcze, dobrze?
- Dobrze.
Siedziałam u niego jeszcze dwie godziny. Potem powoli wróciłam do domu. Przemyślałam to. Odpoczęłam od rodziców. Jestem pełnoletnia więc może wynajmę sobie coś w Warszawie i znajdę jakąś pracę. Muszę w końcu zacząć normalnie żyć! Bez Zayna! Uświadom to sobie w końcu, że on nie jest dla ciebie. Nigdy nie będzie. Westchnęłam i weszłam do domu. Gdy tylko ściągnęłam buty usłyszałam dzwonek do drzwi. Jęknęłam. Kolejni goście? Otworzyłam. Zayn uważnie zmierzył mnie spojrzeniem. Bez żadnego słowa przecisnął się obok mnie i wszedł do środka. Zamknęłam drzwi i obróciłam się do niego przodem. Czułam, że nie będzie to przyjemna rozmowa. Napięcie między nami rosło, aż chłopak je przerwał.
- O co ci chodzi, co? - był zły. Był zły na mnie - Czemu jesteś taka dla Rebeci?
Zaśmiałam się gorzko. Teraz chce udawać, że to ja jestem tą złą? Proszę bardzo! Teraz się nią stanę!
- To twoja wina! - warknęłam.
- Moja?! - prychnął.
Coś we mnie pękała z każdą kolejną sekundą naszej rozmowy. Opanowałam się. Muszę być silna. Nie może wiedzieć co czuję.
- A może to nie ty mnie pocałowałeś?
- Więc chodzi ci o ten nic nie znaczący pocałunek?
Nic nie znaczący? Super. Tyle dla niego znaczę. Nic. Teraz coś we mnie pękło. Jednak nie pozwoliłam wypłynąć ani jednej łzie i ani jednemu słowu. Stałam tam i patrzyłam na niego.
- Odpowiesz?! - wrzasnął.
- Tak!
Jak dla mnie skończyliśmy rozmowę. Powiedziałam tyle ile chciałam. Nic więcej nie musiał wiedzieć. To moja sprawa. On jest teraz z księżną Rebecą więc niech z nią sobie będzie i zostawi mnie w spokoju. Na jaką cholerę tu przychodził? Nikt go nie prosił.
- Wyjdź. - warknęłam. Nie posłuchał - Wyjdź! - powtórzyłam i wypchnęłam go za drzwi.
Kilka łez spłynęło po moich policzkach. Wytarłam je. Dość! Nie będę więcej płakać przez faceta. Jego wizyta tylko potwierdziła moją decyzję. Wyjeżdżam. Pobiegłam na górę i złapałam walizkę. Wrzuciłam do niej wszystko co ze sobą miałam. Nie wiedziałam co tak naprawdę mam robić. Starałam się kierować rozumem i tłumić emocje, ale się nie dało. Gdy zniosłam bagaż na dół, skorzystałam z komputera Rose i zamówiłam bilet na lot do Polski o 20. Teraz najtrudniejsze - musiałam napisać do Harrego i Rose. Tylko co? Jak to zrobić? Zdecydowałam się na list. Wzięłam kartkę i długopis. Usiadłam na krześle i napisałam kilka słów. Zgniotłam papier i wyrzuciłam do kosza. Muszę napisać coś sensownego. Postanowiłam zrobić trzy wersje. Głupie, prawda? Ale każdemu z nich powinnam wyjaśnić co innego... I tak pewnie pokażą sobie te listy. Zaczęłam od ogólnego dla wszystkich:
Przykro mi pisać to, zamiast móc Wam wytłumaczyć. Niestety zdecydowałam się na powrót do Polski. Będę za Wam cholernie tęsknić. Pożegnajcie ode mnie chłopaków. Mam nadzieje, że trasa Wam się uda. Zabrałam wszystkie rzeczy. Mam nadzieję, że się na mnie nie gniewacie. Postaram się pisać i dzwonić.
Kocham Was
Amelia
Drugi "list" zaadresowała na wierzchu do Harrego. On pewnie domyśli się dlaczego to zrobiłam, a może nie. Jedno jest pewnie - chcę mu to napisać.
Wiem, że znów się rozstajemy, ale na pewno nie na długo. Wystarczy, że napiszesz, a ja na pewno przylecę Cię odwiedzić. Możesz być na mnie zły, ale postanowiłam, że żaden mężczyzna więcej mnie nie zrani. Doskonale wiesz o czym mówię. Kamil próbował mnie odwieść od tego pomysłu, ale postanowiłam wrócić i zacząć jeszcze raz. Czasami po prostu tak trzeba. Jeszcze wiele razy pewnie będę potrzebowała Ciebie i Rose więc proszę nie pozabijajcie się. Będę tęsknić. Nie rób MU wyrzutów. Nie chcę żeby wiedział. Wiem, że mogę na Ciebie liczyć.
Kocham Cię i już tęsknię
Amelia
Do środka włożyłam jedyne zdjęcie jakie sobie razem zrobiliśmy. Miałam nadzieje, że będzie je miał przy sobie. Teraz najtrudniejsze zadanie. List do Rose. Westchnęłam. Co konkretnie jej napisać? Może trochę wyjaśnień. Ale tylko trochę...
Dużo przed Tobą ostatnio ukryłam. Ale i tak wiem, że większości się domyślałaś. Jeśli chcesz wiedzieć coś więcej spytaj Harrego. Na pewno Ci powie. Z góry mówię, że to nie przez Kamila. On nie ma z tym nic wspólnego. Wiem, że miałyśmy razem tu mieszkać, ale... Ale muszę zacząć jeszcze raz. Tak będzie lepiej i dla mnie i dla Ciebie.
Kocham Cię, uważaj na siebie
Amelia
Wzięłam walizkę i wyszłam z domu. Zamknęłam za sobą drzwi, a klucz schowałam pod wycieraczką. Popędziłam na lotnisko i przeszłam odprawę. Po godzinie mogłam wsiąść do samolotu. Lot mi się dłużył. Nie mogłam zasnąć. Gdy tylko przymykałam powieki widziałam Zayna i furię w jego ślicznych oczach. Czy on kiedyś zniknie z mojej głowy?
*Harry*
Wróciliśmy do Rose kilka dni później. Postanowiliśmy zrobić małą imprezę z chłopakami. Oczywiście bez Rebeci. Nie chciałem denerwować Amelii. Miałem ochotę posiedzieć z nimi póki jeszcze możemy. Już za dwa dni wylatujemy w trasę. Weszliśmy do mieszkania.
- Amelia?! Wróciliśmy! - krzyknęła Rose.
Nikt się nie odezwał. Dom wydawał się być całkowicie pusty. Nie słyszałem nawet żadnego skrzypnięcia podłogi, czy drzwi u góry. Oby wszystko było ok. Wszedłem do kuchni. Od razu zwróciłem uwagę na kartki pozostawione na stole. Jedna była rozłożona, a dwie były złożone z ozdobnie napisanym imieniem moim i Rose. Co ona wymyśliła? Wziąłem "list" zaadresowany do mnie. Wyleciało coś gdy go rozłożyłem. Z ziemi podniosłem nasze wspólne zdjęcie - moje i Meli. Wiedziałem już, że to pożegnalny list. Przeczytałem jego treść. Nie musiała przez niego wyjeżdżać. Nie rozumiałem jej do końca. Przecież ja i Rose... My się nie liczymy? Nawet się nie pożegnała... Poczułem uścisk w żołądku i nagle miałem ochotę po prostu płakać. Jedna z ważniejszych, o ile nie najważniejszych osób w moim życiu odeszła od tak. Po chwili zauważyłem, że Rose czyta swoją wersję pożegnania od Amelii. Brunetka mocno się do mnie przytuliła. Odwzajemniłem jej gest. Po chwili do kuchni wszedł uśmiechnięty Lou. Spojrzał na nas po czym zmarszczył brwi. Podałem mu ostatnią kartkę ze stołu. Przeczytał ją uważnie po czym dołączył do nas i mocno się przytulił. Szkoda, że zrobiła to w taki sposób. No nic. Tak wybrała. Postanowiliśmy odrzucić to na bok. Chciała zniknąć z naszego życia... A może tylko my tak to odebraliśmy? Wiedziałem, że jej na mnie zależało, ale jednak mnie zastawiła. Miałem ochotę do niej zadzwonić i ją skrzyczeć za takie zachowanie, jak młodszą siostrę, którą dla mnie była. Usiedliśmy w salonie i staraliśmy się dobrze bawić. I po pewnym czasie zabawa się rozkręciła. Jak wszyscy normalni ludzie zrobiliśmy dziś grilla. Siedzieliśmy na zielonej trawie w ogrodzie i zajadaliśmy się pysznościami przygotowanymi przez blondyna. Miał talent. Uśmiechnąłem się i przytuliłem Rose. Dziewczyna odwzajemniła mój gest. Bardzo długo z chłopakami siedzieliśmy i śmialiśmy się. Żartowaliśmy z różnych rzeczy. Jednak nikt nie poruszył tematu Amelii, wiedząc, że jedno słowo zniszczy wszystkim humor.
*Amelia*
Otworzyłam drzwi do domu. Było późno, ale w kuchni nadal paliło się światło. Rodzice siedzieli przy stole, rozmawiając o czymś.
- Hej. - przywitałam się cicho.
Mama natychmiast mnie przytuliła. Tata też to zrobił. Chodź wiedziałam, że ulżyło im na mój widok nie okazali tego specjalnie. Po chwili znów byli tacy jak zawsze. Nieco szorstcy. Zrobili się tacy po odejściu mojego brata - Jamesa. Kiedy zginął w wypadku wszyscy się od siebie odsunęliśmy. Cierpieliśmy w milczeniu. To było u nas rodzinne. Usiadłam obok nich i trochę opowiadałam o tym co działo się w Londynie. Nic specjalnego im nie zdradziłam. Potem nie biorąc prysznicu udałam się spać. Byłam zbyt zmęczona.
Obudziłam się zapłakana. Śniłam o tym, że Harry mnie znienawidził za to co zrobiłam. Za to, że wyjechałam. Nie chciałam zepsuć naszej przyjaźni. Od razu odnalazłam telefon i mimo 6 nad ranem (u nich była 5) wybrałam jego numer. Jeden sygnał... Strasznie się denerwowałam kiedy mijały kolejne, a on nie odbierał. W końcu włączyła się poczta głosowa. Odłożyłam telefon i położyłam głowę na poduszkę. Biłam się z myślami. Chciałam uciec od NIEGO, a nie od Harrego. Mam nadzieję, że on o tym wie. Kilka łez zleciało po mojej twarzy. Po chwili usłyszałam cichy dzwonek, oznaczający przychodzące połączenie. Odebrałam.
- Przepraszam, że cię obudziłam. - szepnęłam.
- Nie przepraszaj. - odparł - Płakałaś?
- Po prostu... Harry nie miej mi tego za złe. Ja po prostu... - głos mi się załamał.
- Hej... Wszystko jest okey. Przemyślałem to sobie przez noc. Zastanawiam się czy nie zrobiłbym tego samego na twoim miejscu...
Nie mam pojęcia jak długo rozmawialiśmy, ale kiedy słyszałam jego głos, czułam jak by był obok, jak bym mogła go przytulić... W końcu musiałam już wstawać. Pożegnałam się z nim. Muszę zapamiętać ten dzień. To ostatni dzień kiedy płakałam! Muszę coś w końcu zacząć robić! Ile można użalać się na sobą? No właśnie! Poszłam do łazienki i wzięłam szybki prysznic. Ubrałam się w siwe rurki i niebieski podkoszulek na ramiączkach. Do tego zwykłe trampki. Wracam do siebie. Do mojego stylu. Zeszłam na dół. Rodzice jeszcze spali. Zjadłam płatki z mlekiem na śniadanie. Postanowiłam coś zmienić. Poszłam do fryzjera. Dziewczyna była bardzo miła. Była w moim wieku. Znała się na tym co robiła i był widać, że lubi swoją pracę.Pomogła mi dobrać fryzurę do kształtu mojej twarzy. Byłam z tego zadowolona. Z ogromnym uśmiechem wróciłam do domu.
- Hej! - krzyknęłam od progu słysząc jak mama krząta się w kuchni.
- Cześć. - powiedziała rodzicielka - Coś ty zrobiła z włosami?! - wrzasnęła gdy tylko mnie zobaczyła.
Zaśmiałam się. Jej mina była bezcenna.
- Podoba ci się? - okręciłam się wokół własnej osi.
Mama z niezadowoleniem pokręciła głową. Wywróciłam oczami. Cokolwiek nie zrobię jest źle. Ale na szczęście nie udzielił mi się jej paskudny nastrój i dalej byłam zadowolona.
- Wiesz jak to niszczy włosy? - spytała, chodź nie oczekiwała odpowiedzi.
- Ty za to ciągle je farbujesz. - odparłam.
- Jak będziesz w moim wieku też będziesz, ale kiedy ja byłam w twoim...
Ni się zaczęło. Mama zaczęła opowiadać co robiła, co można było i co wypadało, a czego kategorycznie nie można było i nie wypadało. Miałam tego dość. I tak nie słuchałam. W mojej głowie pojawił się obraz Zayna. Skąd on się tam wziął? Starałam się nad tym nie rozmyślać. Co zrobić by go tam nie było?
- Mamo, zrobię dziś obiad. - nieumyślnie przerwałam jej wywód.
Zdziwiona zgodziła się i poszła posprzątać. Postawiłam na schabowe. Uniwersalnie. Na szczęście posiłek zajął mi wiele czasu, bo nie mieliśmy w domu ziemniaków. Musiałam iść po nie do sklepu. Najbliższy był zamknięty więc musiałam udać się do oddalonego o około kilometr marketu. Krótki spacer z słuchawkami w uszach dobrze mi zrobił. Oprócz ziemniaków kupiłam sobie batona. Kiedy już zapłaciłam i wyszłam przed sklep zadzwonił mój telefon. Była to Rosmary.
- Hej Rose. - przywitałam się.
- Cześć Amelia. - odparła radośnie - Czemu nękasz mojego chłopaka z samego rana?
Zaśmiałyśmy się obie.
- Miałam zły sen, który się go tyczył. - odparłam zgodnie z prawdą.
- Ej, już za tobą tęsknie. - pożaliła się.
- Ja też. - na moich ustach pojawił się delikatny uśmiech - Ale przecież nie długo się spotkamy.
- Wybierasz się do Londynu?
- Raczej nie... Myślałam, że może ty przyjedziesz do Warszawy.
- Teraz Harry mnie nie puści. Wiesz, za chwilę wyjeżdżają.
- Rozumiem. Muszę kończyć.
- Jasne. Trzymaj się.
- Pa. - włożyłam telefon do kieszeni.
Wypuściłam głośno powietrze z ust. Wcale nie musiałam kończyć. Poczułam smutek. Bo nie mogłam się z nimi pożegnać przed trasą. Bo, są daleko, a za chwilę będą jeszcze dalej. Bo chciałam zobaczyć te śliczne, czekoladowe oczy... O, matko! Dziewczyno zapędziłaś się! Zganiłam się w myślach. Przyśpieszyłam kroku koncentrując się na słowach piosenki. Po chwili byłam już w kuchni i kończyłam obiad. Zjedliśmy wspólnie - tata dzisiaj miał wolne. Kiedy wszystko zmyłam, usiadłam na przeciwko nich.
- Chcemy ci coś powiedzieć. - zaczęła mama.
Uśmiechnęła się do ojca, a ten złapał ją za rękę. Dawno nie widziałam ich tak szczęśliwych. Patrzyli sobie w oczy z szerokimi uśmiechami. Można było kroić nożem to szczęście, które ich otaczało. Uśmiechnęłam się. Ciekawe o co chodziło? Skoro są tak zadowoleni musi to być dobra nowina.
- Pierwsza rzecz to: będziesz miała rodzeństwo. - powiedziałam tata, a ja szeroko uśmiechnęłam się.
Zawsze chciałam mieć młodszego brata lub siostrę. Co nie zmienia faktu, że mój starszy brat był wspaniały.
- A druga: - powiedziała mama - Znaleźliśmy idealnego zięcia.
Co proszę? Nie przesłyszałam się? Zięcia? Biorąc pod uwagę, że to moi rodzice i mają tylko jedno dziecko i w dodatku córkę (mnie!) to wychodzi na to, że znaleźli mi męża. Co?
- Co proszę? - wyrwało mi się.
Zmarszczyłam brwi nie rozumiejąc ich. Nie doszła do mnie ta informacja. Mąż: nie znaleziono! Mama nerwowo uśmiechnęła się. Tata uważnie przyjrzał się mojej twarzy.
- Poznasz go dziś na kolacji.
Zwariowali?! Nie jestem dzieckiem żeby wybierali mi przyjaciół! Tylko w tym wypadku chodzi o partnera na całe życie! Jakim cudem wpadli na tak głupi pomysł?!
- Oszaleliście?! - uniosłam się i wstałam od stołu.
- Nie możesz denerwować mamy! - warknął ojciec również wstając.
Jak mam nie denerwować mamy, skoro sama jestem zdenerwowana?! Dobra. Skup się i zdobądź się na spokojny ton głosu. Z nimi lepiej się nie kłócić. Oby moje młodsze rodzeństwo miało lepsze życie niż ja.
- To tylko kolacja, spotkanie. - powiedział tata próbując mnie uspokoić.
- Tylko jedno spotkanie. - wycedziłam przez zaciśnięte zęby i poszłam do swojego pokoju.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej!
Jak podoba wam się najdłuższy na świecie rozdział?
Przyznam, że jestem z niego całkiem zadowolona ;)
A teraz chciałam go zadedykować... (cisza pełna napięcia)
MAGICZNEJ!
Tak, a decyzja moja taka ponieważ:
komentuje ona każdy rozdział (no prawie) i wpiera mnie w pisaniu tego bloga
cenie sobie jej zdanie
(nawet krytykę) bo wtedy wiem co robię dobrze a co źle ;)
Mam nadzieje, że wam się podobało ;)
Piszcie swoje opinie w komentarzach i dołączajcie do obserwatorów ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz