piątek, 10 kwietnia 2015

Rozdział 14

Kiedy się obudziłam było ciemno i byłam sama. Kamil pewnie dawno poszedł. Nie chciałam siedzieć sama, ale godziny odwiedzin dawno się już skończyły. Która jest teraz godzina? 4, no może 5. Chciałam się obrócić, lecz ból był zbyt duży i skutecznie mi to uniemożliwił. Westchnęłam i jęknęłam z bólu. Zaczęłam myśleć o całym tym zajściu. Żałowałam tego co powiedziałam. Jedno było w tej sytuacji pewne - Malik ostro się na mnie wkurzył. Nie chciałam tego, ale jednak tak wyszło. Cholerna sytuacja, cholerne życie... Wszystko się psuje. Mam już tego dość.

* * *

Tydzień później wyszłam ze szpitala. Lekarz kazał mi się oszczędzać, a najlepiej leżeć. Miałam jeszcze wrócić na kontrolę za kilka dni. Moja relacja z Zaynem się nie zmieniła. Kamil musiał za to tymczasowo wrócić do Polski. Do domu jechałam z Rose i Harrym. Widać, że zbliżyli się do siebie przez ten czas kiedy byłam w szpitalu. Zawsze przychodzili razem. Raz zażartowałam, że chyba mają synchronizowane życie i chyba zamieszkali razem. Na to Hazza tylko przegryzł wargę, a Rose zamiast się odgryźć zarumieniła się. Czyżbym o czymś nie wiedziała? W gruncie rzeczy to ich sprawa. Mam nadzieję, że będę miała czas, żeby porozmawiać z Harrym. Potrzebowałam tego teraz, a on tego nie dostrzegł. Nie mogłam go winić, przecież ma swoje życie. Westchnęłam. Po prostu chciałam się wygadać. Ale wracam do punktu wyjścia - do czasu kiedy nie mogłam z nikim porozmawiać o moich problemach. Auto zatrzymało się. Natychmiast wysiadłam. I zdążyłam dojść do drzwi. Wtedy Harry mnie złapał w talii.
- Co powiedział lekarz? - skarcił mnie wzrokiem.
Wywróciłam oczami. Doktor nie powinien był mówić tego Loczkowi. Teraz będzie mnie prześladował i kazał leżeć w łóżku. Jęknęłam w duchu. Gorzej być nie może. Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Odwróciłam się. Zayn stał oparty o framugę. Przyglądał mi się uważnie z obojętnym wyrazem twarz. Przez chwilę byłam zdezorientowana i nie wiedziałam co się dzieje, ale szybko doszłam do siebie. Musiałam ocenić sytuację. Wnioski: zawsze może być gorzej i oni chcą mnie zostawić z Malikiem. Za jakie grzechy? Co ja komu takiego zrobiłam? Mogę się po prostu rozpłakać i powiedzieć, że chcę do domu? Zachciało mi się samodzielnego życia, a nawet nie rozmawiam z rodzicami. Co zrobię? To po części ich wina. Może mnie kochają, a raczej na pewno mnie kochają, ale to jak to okazywali wcale mi się nie podobało. Przykład: nie wyjdziesz na imprezę, bo?, bo tak. Nie tylko o to chodzi. Nie podobało im się to, że byłam z Kamilem. Nie chcieli żebym wychodziła z domu po 21, nie pozwalali mi chodzić na basen w dwuczęściowym stroju. To ostatnie to trochę paranoja. Przynajmniej ja tak uważam. A no i jeszcze tata nie pozwalał mi się w ogóle spotykać z chłopakami, a jak słyszał o Kamilu to dostawał szału. Wolałam omijać ten nie bezpieczny temat.
- No to ty będziesz grzecznie leżała w łóżku, a Zayn posiedzi na dole. - powiedział Harry. 
- Żądam przyzwoitki. - odparłam.
Na twarzy Hazzy malowało się zdziwienie. Zbiłam go z tropu i nie wiedział co ma odpowiedzieć. Rose wybuchnęła śmiechem, a na twarzy Zayna pojawił się śliczny uśmiech. Cholera o czym ty myślisz? Że on ma śliczny uśmiech? Przecież się z nim pokłóciłaś! To co, że nie chciałaś. On prawdopodobnie mnie... nienawidzi to za mocne słowo. Może po prostu "nie lubi" będzie ok? Mniejsza o to. Skarciłam się w myślach przywołując się do porządku. 
- Oszalałaś? - spytał mnie Loczek.
Westchnęłam. Dlaczego on nie widzi tego, że go potrzebuję? Przez chwilę patrzyłam w jego zielone oczy. Widziałam w nich zainteresowanie. Spuściłam wzrok. Odsunęłam się od niego lekko, na tyle by jego ręka nie mogła mnie obejmować.
- Do zobaczenia. - szepnęłam w stronę jego i Rose, a potem powoli doczłapałam się do mojego pokoju.
Teraz było mi zwyczajnie przykro. Odsunęłam się od niego. Wiem, ale ja po postu się takk broniłam. Przed czym? Przed skrzywdzeniem. Nie chciałam, żeby ktokolwiek złamał moje serce. Wystarczy ten jeden jedyny raz, kiedy zrobił to Kamil. Wybaczyłam mu to, ale nie chciałam.... a może i chciałam z nim być? To takie skomplikowane. Wzięłam jakiś luźny T-shirt i dresy. Szybko się w nie przebrałam, starając się nie nadwerężać uszkodzonych mięśni. Usłyszałam głośne oklaski. Zayn pewnie ogląda mecz. Na pewno nie będę posłuszna. Nie mam zamiaru całego dnia przeleżeć w łóżku. Wszyscy oszaleli. Zeszłam powoli po schodach trzymając się kurczowo poręczy. Zajrzałam do salonu. Chłopak był całkowicie pochłonięty seansem. Poszłam do kuchni. Wyjęłam dużą miskę, mąkę, cukier, jajka i kilka innych rzeczy. Ostatnio rozmawiałam z Rose i obie miałyśmy ochotę na tort. Zastanawiałam się tylko co jej powiem jak przyjedzie. Może, że zamówiłam. W to powinna uwierzyć. Miałam mały problem, którego nie przewidziałam. Większość ciasta musiałam zmiksować. A co jest do tego potrzebne? Mikser. A co robi mikser oprócz tego, że miksuje? Hałas. Bingo. Jak włączę urządzenie to Zayn prawdopodobnie tu przyjdzie. Westchnęłam. Popatrzyłam na składniki w misce. Było mi szkoda tego wyrzucić. Musiałam zaryzykować i modlić się, że chłopak zasnął i ma mocny sen. Zaczęłam od najniższych obrotów. Stopniowo zwiększałam obroty. I po piętnastu minutach miałam już zmiksowaną, idealnie kremową masę. Przełożyłam ją do prostokątnej foremki i włożyłam do nagrzanego piekarnika. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Udało się i na szczęście Malik niczego nie zauważył. Odwróciłam się z zamiarem pójścia do łazienki. Niedane mi jednak było tam dojść, bo wpadłam na Zayna. Gdyby nie to, że mnie złapał w talii upadłabym na podłogę. Kiedy tylko odzyskałam równowagę natychmiast odsunęłam się od niego. Spojrzałam na jego twarz. Zmarszczył brwi uważnie lustrując mnie wzrokiem.
- Powinnaś leżeć w łóżku. - powiedział.
Nie chciałam pogarszać naszych relacji i sytuacji w której się znalazłam. Co by mu odpowiedzieć, żeby zabrzmiało to sensownie? Na pewno nie to, że się buntuje. Wcale nie miałam ochoty z nim rozmawiać. Bałam się po części tej rozmowy, a po części po prostu jej nie chciałam.
- Miałam ochotę na coś słodkiego. - odparłam patrząc w podłogę.
Poczułam jak jego ciepła ręka delikatnie unosi mój podbródek. Brunet spojrzał w moje oczy. Stał zdecydowanie za blisko. Pod wpływem jego spojrzenia poczułam dreszcz na całym ciele i skurcz w żołądku. Odruchowo cofnęłam się odpychając jego rękę. Nie chciałam by był tak blisko mnie. To nie był dobry pomysł. Chciałam go minąć. Złapał moją rękę. Niechętnie odwróciłam się do niego wiedząc, że nie puści mnie bez wyjaśnień. Usiadłam na krześle. Stanął na przeciwko mnie. Nie patrzyłam na niego. Lustrowałam kafelki na podłodze w kuchni. Zapanowała idealna cisza. Nie odezwałam się. On również tego nie zrobił. Czułam rosnące napięcie między nami.
- Nadal gniewasz się o ten pocałunek? - spytał.
Nie podnosząc głowy mruknęłam ciche:
- Nie.
- Więc o co? - słyszałam, że się denerwuje.
Nie odparłam i nie spojrzałam na niego. Nie chciałam mu mówić, a raczej przyznać się do tego jak głupio postąpiłam w szpitalu mówiąc mu to wszystko. Jak bardzo chciałabym to cofnąć. Jak bardzo chciałabym, żebyśmy zaczęli od początku jako znajomi. Wiem, że to nie realne. Wiem. że on może tego nie chcieć. Nie chcę próbować. Dlaczego? Bałam się odrzucenia z jego strony. To był chyba jedyny powód, a przynajmniej ten najważniejszy.
- Jak chcesz. - warknął i odszedł.
Przez chwilę patrzyłam na drzwi, za którymi zniknął. Znów wszystko zepsułam. Ja po prostu nie potrafię otwarcie rozmawiać o tym co mnie gnębi. Nie umiem tego opowiedzieć. Ze zwierzeniami raczej u mnie ciężko. Wolę to napisać w pamiętniku lub 200 000 razy przeanalizować w głowie, niż powiedzieć to komuś. Nawet najbliższej osobie. Wiem, że takim zachowaniem raniłam - tak jak teraz Zayna lecz on nie pozostawał mi dłużny. Po moich polikach powoli zaczęły spływać łzy. Otarłam je wierzchem dłoni. Wzięłam kartkę i długopis. Postanowiłam napisać liścik do Rose. W połowie zaszyfrowany żeby chociaż ona była po mojej stronie. Być może nie będzie. Westchnęłam próbując nie dać po sobie poznać, że płaczę i że jest mi naprawdę ciężko. Szybko nakreśliłam na kartce:
Wyjmij ciasto o 20 i udekoruj jak chcesz. To podkład do tortu. Chcę posiedzieć z muzyką więc raczej pójdę spać.
Dla każdego normalnego człowieka ostatnie zdanie wydałoby się głupotą. Lecz oznaczało ono, że chcę posiedzieć sama i nie chcę gości. Żadnych. Przynajmniej nie dziś. Powoli weszłam po schodach, a gdy tylko znalazłam się w moim pokoju zamknęłam drzwi na klucz. Zostawiłam go przekręcony w poprzek by Rose nie przyszło do głowy otworzyć drzwi zapasowym. Przez pewien czas zastanawiałam się jakiej potrzebuję piosenki żeby poczuć się lepiej. Wybrałam Eminema. Jakieś 10 piosenek, które miały lecieć w kółko. Odtworzyłam je dość cicho. Położyłam się na łóżku i okryłam kocem. Pomimo pulsującego bólu, skuliłam się i próbowałam (bezskutecznie) zasnąć. Za każdym razem gdy zamykałam powieki widziałam zawiedzioną i smutną minę Zayna. Och, do cholery czemu nie chcesz dać mi spokoju? Ja naprawdę chciałam wszystko naprawić - tylko nie potrafiłam. Wzięłam telefon i weszłam w kontakty. Przez chwilę wahałam się czy wybrać numer Kamila, ale w końcu odłożyłam komórkę na stolik nocny. Nie powinnam mu przeszkadzać. Pewnie ma ważniejsze rzeczy na głowie. Wpatrywałam się w sufit tak długo, aż powieki zaczęły mi ciążyć...
Mocne pukanie w drzwi wyrwało mnie z błogiego stanu niewiedzy. Przetarłam oczy. W pokoju panował półmrok więc nie od razu zorientowałam się gdzie jestem. Kolejna seria uderzeń w drzwi. Zapaliłam lampkę nocną.
- Amelia wszystko w porządku? - to był... Zayn?
Ale czemu on? Co on w ogóle robił pod moimi drzwiami? Przyszedł sprawdzić czy ze mną ok? Nie. Totalnie zmiażdżył moją nadzieję, którą wcześniej zniszczyłam, ale to szczegół. Podniosłam się i usiadłam na łóżku. Przetarłam oczy i wstałam łapiąc się łóżka.
- Tak. - miałam lekką chrypę.
- Otworzysz? - spytał z napięciem w głosie.
Co gorsze? Zakapuje Harremu. że nie leżałam w łóżku czy rozmowa z nim? Z jednej strony rozmowa z nim mnie przerażała. Patrząc na to co już osiągnęłam chyba gorzej być nie może. Chodź przekonałam się, że może. To było bez sensu. Ale perspektywa tego, że miałabym rozmawiać z Harrym na temat mojego oszczędzania się przerażała mnie bardziej. Powoli otworzyłam drzwi. Usiadłam na miękkim materacu i objęłam się ramionami. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że wychodząc spod ciepłego koca zrobiło mi się zimno. Zayn uważnie zlustrował moją osobę i usiadł obok na tyle daleko bym czuła się komfortowo. Nie patrzyłam na niego. Odwróciłam się do niego przodem, opierając się o poduszki i kładąc nogi na łóżku.
- Słuchaj... Może zbyt się uniosłem. Nie chciałem. - mruknął pocierając dłonią kark.
To był u niego chyba odruch nerwowy. Nie wiedziałam do końca, ale robił to dość często. To zdążyłam zauważyć. Znów na mnie spojrzał. Tym razem ja również na niego spoglądałam. Widząc moją niezgrabnie skuloną postać okrył mnie lekko kocem po czym wrócił na swoje miejsce. Podziękowałam mu. Westchnęłam. Ja również powinnam przyznać się do błędów.
- Ja też chciałam cię przeprosić. - odparłam - To... Ja nie chciałam... - przerwał mi dzwonek telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz - Muszę odebrać. - odparłam i nacisnęłam zieloną słuchawkę - Hej.
- Hej. - mruknął Kamil - Jak się czujesz?
- Nie jest źle. Powiedziałabym, że nawet dobrze.
- Cieszę się. Mam nadzieję, że niedługo się zobaczymy.
- Ja też. Brakuje mi ciebie.
- Ja też tęsknię. Muszę kończyć. Zadzwonię jeszcze. Pa.
- Pa.
Podniosłam wzrok lecz miejsce na łóżku było puste. Nawet nie zauważyłam jak Malik po raz kolejny mnie zostawił. Nawet nie zdążyłam mu wyjaśnić. Za kogo on mnie musi uważać w tym momencie? Za pewne za nieczułą jędzę. Nie byłam taka. Tylko nie wiedziałam czy nie próbowałam wtedy przekonać bardziej siebie. Po moich policzkach znów spłynęło milion łez. Zamknęłam drzwi na klucz. Położyłam się i schowałam twarz w poduszkę. Cicho szlochałam starając się być jak najciszej. Nie chciałam wtedy z nikim rozmawiać. Chciałam zostać sama - tak jak było mi pisane. Nie umiałam opowiadać o tym co czuję, to wszystko niszczyło. Nie zdążyłam nawet wyjaśnić brunetowi, że ja żałuję mojego zachowania. To była beznadziejna sytuacja. Do niczego się już nie nadaje. Jestem beznadziejna. Niestety taka była przykra prawda.
Nie mam pojęcia jak długo tam siedziałam. Jednak nawet kiedy nie miałam już łez, żeby płakać bolały i piekły mnie oczy. Usłyszałam ciche pukanie do drzwi.
- Mela otwórz. - to była Rose.
Z bólem i trudem wyciągnęłam rękę i pogłośniłam muzykę by nie słyszeć wołań przyjaciółki. Nawet jeśli by tu weszła, zaczęła by zadawać pytania. A ja wstydzę się przyznać do mojego beznadziejnego zachowania. Dobrze, że jestem chociaż gotowa wyznać to sobie. Wzięłam mój pamiętnik i zaczęłam pisać. Prawie każde słowo było zamazane przez łzy. Nie przejmowałam się tym. Nawet nie zauważyłam kiedy znów zaczęły płynąć. Byłam już zmęczona, ale nie chciałam iść spać. Bałam się, że gdy tylko zamknę oczy zobaczę JEGO, który będzie znów miał ten smutny i zawiedziony wyraz twarzy...










































~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jest kolejny!
Co myślicie o Amelii gdy tak się zachowuje?
Myślicie, że robi dobrze, a może źle?
A co myślicie o zachowaniu Zayna?
Mam nadzieję, że ktoś odpowie na te pytania, bo ciekawi mnie wasze zdanie ;)
Nadal nie mogę przestać zachwycać się szablonem ;)
Jest cudooooooooooooooowny ;)
Więc do zobaczenia, komentujcie; piszcie co myślicie ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz