piątek, 17 kwietnia 2015

Rozdział 16

- Wstawaj. - usłyszałam cichy szept.
Mruknęłam niezadowolona. Nie chciałam już wstawać. Było mi zbyt dobrze. Dawno tak dobrze nie spałam. Chciałam w końcu móc chodź chwilę odpocząć. Jak widać, nie jest mi dane.
- No już. Bo zwalę cie z łóżka.
Dopiero teraz dotarło do mnie kto wypowiada te słowa. Zdziwiłam się, byłam zaskoczona, czy może nie ogarniałam czemu? Chyba wszystko na raz. Nieważne.
- Nie rusza mnie ta groźba. - mruknęłam.
Obróciłam się w drugą stronę mocniej zakopując w pościeli. Usłyszałam cichy śmiech. Ręka chłopaka wylądowała na mojej tali. Poczułam jego ciepły oddech na mojej szyi, który lekko mnie łaskotał. Moje serce mimowolnie przyśpieszyło.
- A co powiesz na...
Nie słuchałam dalej tylko wstałam. Odwróciłam się przodem do leżącego na pościeli Mulata.
- Tak myślałem. - mruknął z cudownym uśmiechem.
Posłałam mu wrogie spojrzenie spod przymrużonych powiek. Ziewnęłam i szybko poszłam do łazienki. Ogarnęłam się, związałam włosy w wysoką kitkę i ubrałam w to co zwykle. Dziś były to siwe rurki i beżowy sweterek. Zeszłam na dół. Byłam wyjątkowo zadowolona. W kuchni siedział Kamil. Uśmiechnęłam się do niego i cmoknęłam go w policzek.
- Hej. - mruknął.
- Hej. - odparłam i wzięłam jogurt do picia - Jak się czujesz?
- Nie najgorzej. Mam nadzieję, że więcej nie spotkam tego idioty i ty też go nie spotkasz.
Mało co nie wyplułam jogurtu widząc Zayna w drzwiach. Udało mi się z ogromnym trudem ukryć uśmiech. Usiadłam na przeciwko Kamila.
- O kim rozmawiamy? - spytał Zayn uważnie obserwując Kamila.
- O idiocie. - odparłam nim brunet coś wypalił.
Wczoraj rozmawiałam z Kamilem przed jego bójką z Zaynem i obiecał, że zostaniemy przyjaciółmi bez względu na wszystko. Cieszyłam się z tego. Więc może jednak idiota nie będzie mu aż tak przeszkadzał.
- Tym co wczoraj leżał półnagi przed Amelią? - spytał Zayn również zaglądając do lodówki.
Wiedziałam o tym, że się zarumieniłam. Kamil uważnie zlustrował mnie wzrokiem. Zaprzeczyłam ruchem głowy.
- Więc teraz drogie dzieci nie pozabijajcie się. - mruknęłam - A ja lecę zorganizować nam coś na popołudnie.
Złapałam klucze od auta i torebkę. Pocałowałam Kamila w policzek na pożegnanie.
- A ja? - spytał Malik.
- Ty się nie liczysz. - mruknął z szerokim uśmiechem Kamil.
Wywróciłam oczami. Gorzej niż dzieci.
- Na razie. - mruknęłam po czym wyszłam z domu.
Szybko wsiadłam do auta i odpaliłam je. Może wszystko się teraz ułoży? Moje relacje z Zaynem się poprawiły. Przynajmniej nie jest na mnie zły. No i Kamil też obiecał mi poprawę. Westchnęłam. Może teraz będzie lepiej. Miałam taką nadzieję. Jednak moje postanowienie trzymać się z dala od Malika nadal obowiązywało. Wczoraj miałam chwilę słabości - przyznaję, ale to więcej się nie powtórzy. Wysiadłam przed domem chłopaków. Na podjeździe stało auto, więc miałam nadzieję, że są w domu. Zadzwoniłam do drzwi. Z ogromnym uśmiechem otworzył mi Louis. Przytuliłam go. Odwzajemnił mój gest i wpuścił mnie do środka. Stanęłam jak wryta. Po podłodze walał się popcorn i nie byłam pewna ale chyba czyjaś bielizna zalana miodem.
- Nie przyjmuj się. Posprzątamy. - powiedział.
Ja myślę. Było to dość... dziwne. Przeszliśmy do kuchni. Tam panował za to idealny porządek. Wszystko było na swoim miejscu. Usiadłam na jednym z krzeseł. Mój rozmówca zrobił to samo.
- Co powiesz na wspaniały wieczór ze mną? - spytałam z uśmiechem.
- Zapraszasz mnie na randkę? - spytał zabawnie poruszając brwiami.
Zaśmiałam się. Faktycznie mógł to tak odebrać, ale na jego nieszczęście nie o to mi chodzi.
- Myślałam raczej o tym, żebyśmy wszyscy posiedzieli razem. - mruknęłam, a on teatralnie westchnął.
- Wiem, że wolisz innego. - odparł, a ja ponownie zaśmiałam się - Jasne. Jakoś ci pomóc?
Uśmiechnęłam się. Czekałam, aż zada to pytanie.
- Dla ciebie jest misja specjalna. - odparłam - Musisz dzisiaj zebrać wszystkich pod moim domem.
- Łatwizna.
- Ok. To do zobaczenia o 8. Tylko powiedz Niallowi i Liamowi żeby wzięli gitary.
Pożegnałam się z nim i znów wsiadłam do auta. Ruszyłam prosto do supermarketu. Przecież musimy się czymś pożywić. Miałam już piękny plan. Niedaleko naszego domu jest polana. Można tam zrobić ognisko. Jest dość spora i otoczona drzewami więc nikt nie będzie nam przeszkadzał i będziemy mogli się powygłupiać. Gdy byłam na miejscu napisałam jeszcze do Tommo, żeby wzięli stroje kąpielowe. Ciekawe co on o tym sądził. Pewnie się zastanawia co kombinuję. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Weszłam do sklepu i z koszykiem przemierzałam poszczególne półki. Pomyślałam, że impreza to impreza więc załadowałam dwie skrzynki piwa. A potem poszło już gładko. Jakieś gotowe jedzenie do podgrzania, no i oczywiście pomyślałam też o Niallu. Wzięłam pianki i trochę słodyczy. Kiedy podeszłam do kasy, ekspedientka dziwnie na mnie spojrzała. Może przeraziła ją ilość alkoholu, którą kupuję. Nie ważne. Zapakowałam wszystko do auta i wróciłam do domu. Było koło 14. Mam jeszcze trochę czasu. Gdy weszłam od razu przywitałam się głośnym "jestem!" Od razu obok mnie pojawił się Harry.
- Amelia co ty zrobiłaś Louisowi? - spytał.
- Nic. - odparłam marszcząc brwi.
Ściągnęłam buty i kurtkę, a następnie skierowałam się do kuchni.
- Do dlaczego napisał do mnie... - szukał czegoś w telefonie - Masz być u Amelii o 8, chyba ona mnie kocha.
Zaśmiałam się. Totalny idiota. No cóż. Poprawiał mi humor. W zasadzie to nie zdążyłam dobrze ich poznać. Najlepiej znałam Harrego, a za raz po nim (niestety) był Zayn.
- Zaprosiłam go na randkę. - odparłam. Mina Harrego była bezcenna. Jego broda dotykała ziemi, a oczy wyrażały niezrozumienie - Ale spokojnie. Wszyscy jesteście na nią zaproszeni. Nawet Rose.
Wlałam sobie do szklanki soku pomarańczowego i napiłam się. Harry potrzebował chwili żeby moje słowa do niego dotarły po czym podszedł do mnie i się przytulił. Potrzebowałam tego od dawna. Wtuliłam się w jego ramiona szukając schronienia. Brunet pogłaskał mnie po włosach. Uśmiechnęłam się lekko.
- Co wymyśliłaś? - spytał.
- Niespodzianka. - odparłam i cmoknęłam go w policzek.
Gdy chciałam przejść w drzwiach pojawił się Mulat. Spuściłam wzrok i chciałam przejść obok, ale mnie zatrzymał. Spojrzałam na niego.
- W porządku? - spytał.
Wiedziałam o co pyta. To nie było taki tam sobie pytanko o samopoczucie. Pytał o to czy między nami wszystko w porządku. Sama w sumie nie wiedziałam. Ale co mi szkodzi trochę naciągnąć prawdę.
- Tak. - odparłam i lekko uśmiechnęłam się - A i nie zapomnijcie strojów. - dodałam.
Do 20 w zasadzie nie miałam co robić. Postanowiłam zająć się sprzątaniem. Przebrałam się 3/4 dresowe spodnie i jakąś koszulkę na ramiączkach. Włączyłam jakąś składankę na youtube i zaczęłam od łazienki. Laptopa postawiłam na pralce i podśpiewując cicho ścierałam kurze i umyłam ubikację. Dostałam sms więc ściągnęłam rękawiczki i odblokowałam telefon.

Od: Kamila
Hej, spotkamy się później?

Odpowiedź:
Chyba nie. Mam już zajęty wieczór.

Nie odpisał. Mam nadzieję tylko, że się nie obraził. Zbyt mało czasu poświęciłam ostatnio nieistotnym problemom. Czas zacząć cieszyć się tym co jest, a nie smucić się tym co było. Jaka głęboka myśl przewodnia. Zaśmiałam się w duchu. Odłożyłam urządzenie i chciałam założyć rękawiczkę, ale nie było jej na pralce gdzie leżała gdy ją tam odłożyłam. Rozejrzałam się po podłodze, ale mój wzrok w końcu padł na drzwi gdzie stał Malik w samych spodniach.

W ręce trzymał moją rękawiczkę.
- Oddaj. - rozkazałam wyciągając dłoń.
Na jego ustach pojawił się ogromny uśmiech, który spowodował, że w moim brzuchu zadziało się coś dziwnego. Nie zwróciłam na to większej uwagi. Bardziej skupiałam się na tym, żeby nie patrzeć na wyrzeźbiony tors szatyna.
- Coś za coś. - mruknął.
Prychnęłam. Nie miałam ochoty ani zamiaru z nim w coś grać. Odwróciłam się tyłem i sięgnęłam do szafki wyciągając kolejną rękawiczkę. Poczułam jego ręce na mojej talii.
- Co wymyśliłaś na wieczór? - szepnął prosto do mojego ucha.
Przegryzłam wargę. Czy to w ogóle możliwe żebym trzymała się z dala od niego? Jak na razie nie ja nad tym panuję tylko on. Ugh... Nienawidziłam takich sytuacji.
- Dowiesz się w swoim czasie. - powiedziałam.
- Ale pamiętaj; - mruknął - Co się odwlecze to nie uciecze.
Przegryzł płatek mojego ucha po czym odłożył rękawiczkę na pralkę i wyszedł. Wypuściłam głośno powietrze. Czułam jak moje serce dudni w piersi. Próbowałam się uspokoić i po chwili się udało. Jakim cudem on tak na mnie działał? Nie byłam zadowolona z takiego obrotu spraw. No nic. Muszę jakoś przez to przebrnąć. Dokończyłam sprzątanie i usiadłam w swoim pokoju. Wzięłam do ręki pamiętnik. Spisałam wszystkie moje przemyślenia, wszystko co się wydarzyło i wszystko czym się martwiłam. Od razu mi ulżyło. Jednym z niewielu pocieszeń było to, że gdy Harry lub ktoś inny kto nie powinien znaleźć mojego pamiętnika ( a szczególnie ZAYN) nie odczyta go, bo jest po polsku. Mogłam się tylko obawiać Rose, ale ona nie grzebie w moich rzeczach. Po chwili przyjaciółka wparowała do mojego pokoju. Wywołałam wilka z lasu. Stanęła przede mną w rozczochranych włosach i nadętą miną.
- Co mam ubrać? Dziś na wieczór? - spytała mnie wręcz oskarżycielsko - No co?! Przecież tam będzie Harry więc muszę wyglądać dobrze. Powiedz mi co mam ubrać. - to ostatnie powiedziała błagalnym tonem.
Zaśmiałam się. Czyli między nią, a Hazzą coś było. Musiało być skoro tak reagowała. Podeszłam do niej i mocno ją przytuliłam. Cieszyłam się że wraca dawna Rose, która lubiła się denerwować, śmiać i żartować. A może ona wcale nie odeszła? Może to ja się oddaliłam? Nie ważne. Ważne, że znów jest blisko.
- Możesz założyć strój kąpielowy, a na to jakieś spodnie i koszulkę. - jej mina wyrażała niezadowolenie. Powstrzymałam śmiech - Podpowiem ci. Zabierz środek przeciw kleszczom i komarom.
Uśmiechnęła się do mnie szeroko po czym pomaszerowała do siebie. W sumie też mogłabym wybrać sobie ciuchy. Otworzyłam szafę. Ominęłam wieszaki z sukienkami. Ona się nie nadawały na wyjście do lasu. Uśmiechnęłam się. Postanowiłam, że zostanę przy moich siwych rurkach i założę koszulę w kratkę wiązaną pod biustem, a pod spód jakiś podkoszulek. Najlepiej czarny. I gdy przyszła pora szybko przebrałam się nie zapominając o stroju. Zeszłam na dół. Wszyscy już siedzieli w salonie i gdy tylko mnie ujrzeli ucichli. Uśmiechnęłam się.
- Więc teraz wszyscy idą ze mną do auta i idziemy tam gdzie trzeba. - powiedziałam nie chcą im jeszcze zdradzać gdzie idziemy.
Otworzyłam mercedesa. Kiedy chłopcy zobaczyli co znajduje się w bagażniku zagwizdali. Torbę ze słodyczami wręczyłam Niallowi, a reszta wzięła obie skrzynki na dwóch. Ja i Rose zabrałyśmy resztę jedzenia i dwie butelki coli. Szłam na samym początku dość szybko co jakiś czas spoglądając za siebie czy wszyscy nadążają. Po 15 minutach marszu znaleźliśmy się na miejscu. Na środku polany był okrąg wyłożony kamieniami, a na około poukładane ławki zrobione z przewalonych pni. Kilka metrów dalej, idąc ścieżką między drzewami można było dojść do rzeki. Zostawiliśmy wszystko i chłopcy poszli po drewno na ognisko. Ja i Rose rozłożyłyśmy na ziemi kilka koców. Stwierdziłyśmy, że lepiej będzie się siedziało na trawie opierając o konary niż siedząc na drzewie. Gitary Nialla i Liama leżały obok oparte o "ławkę". Wzięłam jedną do ręki.
- Zagrasz coś? - spytała Rose.
Uśmiechnęłam się. Kiedyś grałam. Nauczyłam się na obozie konnym. Kto by pomyślał, ale akurat nasz opiekun zamienił się z naszym instruktorem. Okazało się, że nasz "instruktor" tak naprawdę jest opiekunem obozu muzycznego i uczył nas trochę w wolnym czasie, którego mieliśmy dość sporo. I tak nauczyłam się grać. Przeciągnęłam palcami po strunach.
- Kup mi taką. - powiedziałam do przyjaciółki, a ona roześmiała się.
- Najpierw musisz mi coś zagrać.
Wypuściłam głośno powietrze z płuc. Tylko co? Przez chwilę się zastanawiałam. Usiadłam na konarze i oparłam instrument na kolanach. Ułożyłam lewą rękę odpowiednio na progach i przeciągnęłam palcami prawej dłoni po strunach. Pierwsze dźwięki Little Things odbiły się echem od drzew. Kolejne również. Przestałam gdy chłopcy zbliżali się do nas.
- Wierzę ci. Masz tę gitarę. - mruknęła zachwycona Rose, a ja uśmiechnęłam się.
- Kto tak ładnie grał? - spytał Louis, a my obie z Rose wskazałyśmy siebie na wzajem.
- Zakładam, że Amelia. - powiedział Harry, a ja uśmiechnęłam się wiedząc, że brunetka tak tego nie zostawi.
- Wątpisz w moje umiejętności? - spytała unosząc brew i krzyżując ręce na klatce piersiowej.

- Oczywiście, że nie. - odparł z uśmiechem mój przyjaciel i cmoknął ją w usta.
Słodcy byli. Odwróciłam się i mało co nie wpadłam na Zayna. Uśmiechnął się do mnie szeroko. Nie odwzajemniłam tego gestu. Chciałam trzymać się z daleka. Uparcie to sobie powtarzałam w głowie. Tylko czy to coś daje? Ominęłam go i stanęłam na drodze do wody. Odwróciłam się do wszystkich i krzyknęłam:
- Ten kto ostatni w wodzie nie pije alkoholu!
Szybko pobiegłam i rozebrałam się nad brzegiem. Przegonił mnie Louis który wskoczył w ubraniach. Na szczęście byłam druga. Patrzyłam na to jak się ścigają. Nie mogłam wraz z Louisem powstrzymać śmiechu. Wszyscy zahamowali prawie wpadając i wszyscy zaczęli ściągać z siebie ubrania. Nikt niestety nie był ostatni ponieważ Harry i Niall wskoczyli razem. Położyłam się na plecach i dryfowałam po wodzie. Zadzwonił mój telefon. Leżał na brzegu w kieszeni moich spodni. Płynęłam do brzegu. Stał tam szatyn z moją komórką w ręce.
- Czy ja dobrze widzę? - spojrzał na mnie - Dzwoni do ciebie Mama?
Zabrałam mu urządzenie i odrzuciłam połączenie po czym rzuciłam telefon na ubrania. Szatyn uważnie mi się przyjrzał. Nie przejęłam się tym póki nie przypomniałam sobie, że jestem w stroju kąpielowym. Zarumieniłam się lekko, a na twarzy chłopaka pojawił się ogromny uśmiech. Z powrotem wskoczyłam do wody. Wpadłam na Louisa, który tylko się do mnie uśmiechnął i zaczął ciągnąć za nogę.
- POMOCY! - krzyknęłam na co wszyscy zaczęli się śmiać.
Nikt mi nie pomoże? Halo?! Przecież jestem damą w opałach! Żadnych dżentelmenów? Eh... Te dzisiejsze czasy. Złapałam Louisa za szyję.
- Mogę cię utopić? - spytałam.
- Jeśli spełnisz moją ostatnią prośbę. - odparł z uśmiechem.
Teatralnie westchnęłam.
- Jaką?
- Pocałuj mnie.
- Idiota.
Położyłam rękę na jego głowie i wepchnęłam go pod powierzchnię wody. Wynurzył się i roześmiał głośno. Płynęliśmy razem w stronę reszty. Na brzegu szybko wciągnęłam na siebie suche ubrania i popędziłam do palącego się już ogniska. Usiadłam tak, że po lewej stronie miałam dobry widok na Rose i Hazzę. Uśmiechnęłam się widząc ich. Może chociaż ona będzie szczęśliwa? Obok mnie usiadł Nialler i Louis. Blondyn z ogromnym uśmiechem podał mi piankę, a Lou wytrzepał włosy niczym pies ochlapując nas.
- Tomlinson, nie żyjesz! - warknęłam i zaczęłam go gonić.
Po dwóch rundach nie miałam już siły i spoczęłam obok Nialla. Blondyn ze śmiechem podał mi kolejną słodycz, którą od razy zjadłam. Po chwili Tommo usiadł ostrożnie obok i mruknął:
- Nie gniewaj się. - zrobił minkę zbitego psiaka.
Nie gniewałam się już na niego. Przytuliłam go co odwzajemnił. Z uśmiechami jedliśmy przekąski rozmawiając i śmiejąc się. Powoli zaczęło robić się ciemno, ale nie przejmowaliśmy się tym. Mieliśmy sporo drewna na opał więc nie mieliśmy czym się martwić. Do domu przecież jest blisko.
- Dobra, cicho! - uciszył nas Louis - Wyzwanie: kto wypije kubek - mięliśmy plastikowe - coli z czterema piankami bez użycia rąk?
Do tego zgłosiliśmy się wszyscy oprócz Liama, który chciał się z nas pośmiać i mierzyć czas. Zayn rzucił mi wyzywające spojrzenie na co odpowiedziałam tylko uśmiechem w stylu "i tak przegrasz". Zaśmiał się. Po chwili przed każdym z nas stał kubek z ustaloną porcją. Wyzwanie było o tyle ciężkie, że kubek stał na ziemi przed nami. Liam podniósł rękę do góry i zaczął odliczać:
- Gotowi? Start!
Ujęłam brzeg zębami i próbowałam jakoś to zrobić, ale wszystko mnie oblało. Przegrałam i do tego się lepiłam. Super. Zaśmiałam się widząc zmagania innych. Niall położył się, chwytając wcześniej zębami kubek i obrócił w lewo, a większość zawartości wpadła do jego ust. No tylko trochę znalazło się na jego koszulce i całej twarzy. Blondyn wybuchnął śmiechem. Liam nie zaliczył tego. Louis był w tym cały. Nawet miał dwie pianki na włosach. Nie byłam świadkiem tego jak to zrobił. Szkoda. Miałabym niezły ubaw. Malik też siedział cały w napoju. Zaśmiałam się widząc na jego ramieniu piankę. Podążył za moim spojrzeniem po czym zjadł słodycz i uśmiechnął się do mnie. Odwróciłam wzrok. Harry i Rose za to wymyślili jak to zrobić. Loczek wziął kubek Rose, a ona jego i wzajemnie sobie pomogli.
- Oszustwo! - krzyknął Louis.
- Nie. - odparłam - Przecież nie dotykają własnymi rękami.
Zamyślił się po czym jęknął niezadowolony. Ze śmiechem wstałam i podążyłam do rzeki, żeby się umyć. Wskoczyłam w ciuchach. Chwilę popływałam i wyszłam gdy reszta poszła w moje ślady. Siedziałam przy ognisku próbując osuszyć ubranie. Niewiele to dało. Zaczęło się robić zimno. Wiatr sprawił, że moje ciało zadrżało. Wyciągnęłam ręce w kierunku płomyków. Wzięłam sobie jedno piwo. Zazwyczaj nie piłam. Zdarzało mi się od czasu do czasu. Owinęłam się kocem i oparłam o pień. Po chwili wszyscy wrócili, ale byli mądrzejsi i mieli suche ubrania (oprócz miejsc w których się oblali). Teraz obok mnie siedział Zayn. Super. Znów naruszam moje zasady. A sumie to on je narusza. Jeden, subtelny problem jest taki, że on o nich nie wie. Może to i lepiej? Przez najbliższy czas na pewno się nie dowie. Znów zawiał wiatr. Szczelniej owinęłam się okryciem i rozpuściłam wilgotne włosy.
- Gramy w butelkę? - spytał Louis.
- Ja nie gram. - powiedziałam od razu.
Zawsze gdy angażowałam się w takie gry kończyło się to źle. Tym razem nie dam się namówić chodź by nie wiem co. Rose spojrzała na mnie, po czym uśmiechnęła się. Wiedziała dlaczego. Kiedyś jak graliśmy ktoś był tak mądry, że kazał mi pocałować jakąś dziewczynę. Oczywiście ona pod wpływem alkoholu się zgodziła, a ja nie. I wyszło na to, że i tak do tego pocałunku prawie doszło, bo się odwróciłam i cmoknęła mnie w policzek. Ale i tak, nasze zdjęcie przez jakiś czas robiło furorę w naszej szkole. Upokarzająca sytuacja. Rose chyba też o tym pomyślała, bo się zaśmiała. Wystawiłam jej język, na co zaśmiał się Harry. Posłałam przyjaciółce groźne spojrzenie na wypadek gdyby chciała coś opowiedzieć Hazzie. Nie musiał o tym wiedzieć.
- No dawaj! - powiedział Lou.
- Nie ma mowy. Ja się nie bawię w takie rzeczy. - odparłam twardo.
Malik się ze mnie zaśmiał.
- Co cię tak śmieszy? - spytałam patrząc na niego.
- Nic. Po po prostu jesteś słodka jak się złościsz. - mruknął nawijając sobie pasmo moich włosów na palec.
Spuściłam głowę. Czułam jak palą mnie poliki. Cholera! Przestań się w końcu przejmować tym co on mówi! Gdyby to było takie proste z chęcią bym skorzystała. Zrobiło mi się zimno. Skuliłam się mocniej, podciągając kolana do klatki piersiowej. Poczułam ciepłe ramie, które mnie objęło. Wiedziałam do kogo należy. Wstałam zrzucając koc. Wszyscy przy butelce dobrze się bawili. Mijając ich uśmiechnęłam się lekko. Przeszłam przez drzewa i usiadłam nad brzegiem rzeki.
W czarnej tafli odbijał się księżyc. Drzewa wyglądały jak ciemne postacie. Część nieba przesłaniały granatowe chmura, zaś tam gdzie ich nie było mogłam dostrzec gwiazdy. Cały krajobraz był po prostu piękny. Nie mogłam przestać się tym zachwycać. Poczułam zapach leśnych kwiatów. Spojrzałam na prawo.Na moich oczach rozłożył się piękny kwiat. Oniemiałam z zachwytu. Nigdy wcześniej nie widziałam takich roślin. Poczułam ciepło na ramionach, które przywołało mnie do realnego świata. Spojrzałam w górę. Zayn okrył mnie swoją bluzą. Usiadł obok mnie. Nie patrzyłam na niego tylko na wodę.

- Dlaczego mnie unikasz? - spytał.
Unikam? Nie. Raczej staram się unikać, a ty wszystko psujesz. Spojrzałam na niego. Uważnie mi się przyglądał. Co miałam mu odpowiedzieć? Raczej nie prawdę. Na to nie było mnie stać. Po raz kolejny udowadniałam sobie jak słaba jestem.
- Nie unikam. - odparłam cicho i odwróciłam głowę.
Teraz patrzyłam w ziemię. Co chciałam mu udowodnić? A przede wszystkim co chciałam udowodnić sobie? To nie było ważne. W ogóle to po co on ze mną rozmawia? Przecież... No co? Ugh... Brak wytłumaczenia.
- Przecież widzę. - mruknął - Nie jestem ślepy. Nie możesz mi powiedzieć o co chodzi? Może wtedy zaczniemy jakoś... normalnie się ze sobą porozumiewać.
Westchnęłam. Gdyby to było takie łatwe. Poczułam dłoń Zayna na moim podbródku. Moje serce mimowolnie przyśpieszyło. Już po chwili musiałam zmierzyć się ze spojrzeniem jego czekoladowych oczu. Przeszedł mnie dreszcz. Nie uciekłam. Wiedziałam, że cieszy się z tego.
- Pogódźmy się w końcu. - mruknął.
Poczułam jego oddech na mojej twarzy. Jeszcze przez chwilę patrzył mi w oczy, a potem jego usta musnęły moje.
Widząc, że nie uciekam pocałował mnie. Czułam mrowienie w miejscu gdzie nasze usta się spotkały. Jego dłoń delikatnie ujęła moją twarz. Jeszcze przez chwilę czułam jego dotyk i ciepło. Lecz po chwili chłopak odsunął się i uśmiechnął. Odwzajemniłam jego gest. Czyli zawieszamy broń przeciwko Zaynowi Malikowi.










































~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej!
Oto jest kolejny (ciut dłuższy) ;)
Jak wam się podoba wkładanie gifów (zdjęć) w tekst
Przed ostatnim nie mogłam się powstrzymać, chodź wcale nie powinno go tu być ;)
A i za chwilę wstawię ankietę ze względu na dużą liczbę wyświetleń i małą ilość komentarz
Proszę żeby każdy kto wchodzi na bloga zagłosował
To tylko chwila, a ja będę wiedziała na czym stoję ;)
Tak więc do następnego
Czekam na wasze POZYTYWNE komentarze ;P
PS: Magiczna wybacz, ale TA sytuacja musiała się tam znaleźć ;)

2 komentarze:

  1. Dobrze, już dobrze. Ten komentarz będzie jak najbardziej POZYTYWNY, nie pozostawiłaś mi innego wyboru :)
    To może zacznę od strony graficznej. Gify w tekscie to dobry pomysł, ale pamiętaj: co za dużo to nie zdrowo. Moim skromnym zdaniem zdjęcie Zayna bez koszulki mogłaś sobie darowac :P (i tak wszyscy wiedzą, że to PHOTOSHOP).
    Pamiętaj, że moja wcześniejsza krytyka, była tylko i wyłącznie dla twojego dobra. No i co... jak zawsze miałam rację. Ten rozdział jest fantastyczny. Zawarłaś w nim wszystgo czego chciałam i nawet jedne bardzo mądre słowa Zayna :D.
    Podoba mi się też zachowanie Ameli, wreszcie zrobiła się jakaś taka bardziej ludzka i kontaktywna. Cieszę się, że w końcu nie tylko miłośc i miłośc, ale też coś więcej...
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj Melka nie umie unikać Zayna ;D

    OdpowiedzUsuń