- Cześć. - powiedziała z uśmiechem - Pycha. Daj trochę.
Zabrała mi patelnię, a ja nie mogłam wytrzymać ze śmiechu. W swojej piżamie - podkoszulku na ramiączkach i krótkich spodenkach z patelnią w ręce i rozczochranymi włosami wyglądała przekomicznie.
- Za chwilę oberwiesz tą łyżką. - podniosła w górę drewniany sztuciec.
Nie odzywałam się już. To mogło się dla mnie skończyć niebezpiecznie. Po zjedzeniu posiłku umyłam talerz.
- To co? Pozwiedzamy? - zaproponowałam.
Brunetka ziewnęła zasłaniając ręką usta.
- Może. Wolałabym iść na imprezę wieczorem.
No jasne. Przyjechałyśmy do nowego miasta i nie miałyśmy nic innego do roboty niż łażenie po klubach wieczorem. Oszalała ta dziewczyna. Ale trzeba przyznać że zawsze tak robiła. No cóż. Chyba muszę to jakoś przeżyć. Po chwili przyszła ubrana w top i szorty z wysokim stanem. Wyjrzałam przez okno.
- Będziesz musiała się przebrać. - powiedziałam z lekkim uśmiechem.
- Bo? - spytała wytrzeszczając na mnie ze złości oczy.
- Pada.
Spojrzała przez okno i przysięgam, że przez chwilę zrobiła się czerwona ze złości. Próbowałam opanować śmiech, ale nie wiem czy potrafiłam. To było nieco ciężkie.
- Ty wiedźmo! Na pewno odprawiłaś specjalnie jakiś taniec deszczu! - zdenerwowana pognała na górę.
Ja prawie tarzałam się po podłodze ze śmiechu. Zawsze tak było, ale... Dawno nie śmiałam się tak dużo, ani nie byłam tak radosna. To dziwne jak wszystko może zmienić jedna podróż. Uśmiechnęłam się lekko. Postanowiłam wyjść. Ubrałam na siebie buty, a na ramiona zarzuciłam czarną bluzę.
- Gdzie idziesz? - spytała przyjaciółka.
- Zatańczymy w deszczu? - spytałam.
Zaśmiała się i również się ubrała. Wypadłyśmy z domu biegiem. Po krótkiej chwili byłyśmy już całe mokre. Złapałyśmy się za ręce i kręciłyśmy w kółko, a następnie podskakując kierowałyśmy się do miasta. Ludzie, którzy jechali autami, lub ci którzy chowali się pod parasolami dziwnie na nas patrzyli. Na cóż. Po prostu jesteśmy takie crazy. Ze śmiechem wpadłyśmy do fontanny w parku. Nie mogłam się podnieść w tej wodzie. Kiedy Rose wstała, podała mi rękę, a ja pociągnęłam ją z powrotem. Szybko się stamtąd wygramoliłam i usiadłam na marmurowym brzegu. Po chwili obok mnie siedziała Rose. Jej rozpuszczone włosy przylepiły jej się do twarzy.
- Błe. - mruknęła wyciągając włosa z buzi a ja zaczęłam się z niej śmiać - Ze mnie się śmiejesz? - spytała z poważną miną.
Nie zdążyłam odpowiedzieć bo wepchnęła mnie do wody, ale pociągnęłam ją za sobą. Po chwili stałyśmy na przeciwko siebie i chlapałyśmy się wodą.
- Patrzcie jakie wariatki! - usłyszałyśmy głośny komentarz kierowany w naszą stronę.
Obie wybuchnęłyśmy głośnym śmiechem. Kiedy pięć postaci zaczęło się zbliżać w naszą stronę złapałyśmy się za ręce i uciekałyśmy w przeciwnym kierunku.
- Przecież nie zrobimy wam krzywdy! - krzyknął, któryś ponownie.
- Nie ufam ci! - odkrzyknęła Rose.
- Ale znam twoją śliczną przyjaciółkę! - krzyknął inny.
Spojrzałyśmy na siebie zdziwione.
- Znasz ich? - spytała.
- Nie. - odparłam.
- Wyparła się ciebie! - krzyknęła brunetka i ruszyłyśmy w stronę domu. Było koło 16. Rose zabrała się za obiad, a ja poszłam się przebrać (ona już to zrobiła). Włożyłam jakiś dres i osuszyłam włosy ręcznikiem. Po chwili wróciłam do kuchni i pomogłam przyjaciółce. Na dworze nadal padało więc postawiłyśmy na film. Dziś również nie obyło się bez kłótni. W końcu znów zdecydowałyśmy się na film z Deep'em - Alicja w krainie czarów (film). Oczywiście obie musiałyśmy komentować wszystko w trakcie seansu. Do 20 zalegałyśmy przed telewizorem z programem muzycznym.
- Idziemy na imprezę? - spytała przyjaciółka. Spojrzałam na nią, a ona zrobiła słodką minkę - Proszę, proszę.
- No, ok. - odparłam, a ona z wielkim uśmiechem pobiegła na górę.
Też postanowiłam się w coś ubrać. Stwierdziłam, że czarna sukienka do kolan, z lekkim dekoltem będzie w sam raz. Do tego wzięłam czarne buty na obcasie. Zostawiłam rozpuszczone włosy i pociągnęłam rzęsy tuszem i zrobiłam czarną kreskę. Rose postarała się bardziej. Ubrała opiętą czerwono-czarną sukienkę bez ramiączek, sporo nad kolano, bardzo wysokie, czerwone buty i zrobiła mocny makijaż. Włosy zostawiła tak jak ja. Ale wyglądała nieziemsko.
- Ślicznie wyglądasz. - posłała mi oczko.
- Nie tak wyzywająco jak ty. - mruknęłam z uśmiechem.
- Może poznam mojego księcia z bajki? - rozmarzyła się.
Obie zaśmiałyśmy się wsiadając do auta. Po chwili byłyśmy pod jakimś klubem. Pierwsze co to poszłyśmy do baru zamówić sobie po drinku. Usiadłyśmy na jednej z wolnych skórzanych kanap. Było już dużo ludzi. Widać było, że lokal cieszy się popularnością. Widocznie dobrze trafiłyśmy. Upiłam łyk słodkiego napoju.
- Idziesz zatańczyć? - spytała z uśmiechem Rose.
- Z tobą zawsze. - odparłam.
Przez chwilę tańczyłyśmy razem, a potem nas obie porwali jacyś chłopacy. Nie wiedziałam gdzie przyjaciółka była, ale dawno tak dobrze się nie bawiłam. Trafiłam na jakiegoś, który naprawdę dobrze tańczył i to z nim spędziłam prawie całą imprezę. Poszłam ochłonąć. Usiadłam na kanapie. Po chwili obok mnie usiadła Rose. Uśmiechnęła się do mnie.
- Jak się bawisz? - spytała przekrzykując głośną muzykę.
- Nigdy nie było lepiej. - odparłam.
Moje spojrzenie powędrowało na balkon na przeciwko. Tak zwana strefa VIP. Zatrzymałam wzrok na pięciu chłopakach. Trzech siedziało do nas tyłem na kanapie, a dwóch bokiem na fotelach. Szatyn siedzący bokiem spojrzał na mnie. Nasze oczy na chwilę się spotkały. Przez kilka sekund przyglądał mi się, a potem szturchnął kolegę z kanapy. Chłopak w lokach również na mnie spojrzał. Miałam złe przeczucia, bo obaj wstali.
- Spadam. Uważaj na siebie. - powiedziałam do przyjaciółki.
Nie zdążyła nic powiedzieć, bo skierowałam się do wyjścia. Zabrałam moją kurtkę i kiedy opuściłam pomieszczenie poczułam się pewniej. Z kieszeni kurtki wyciągnęłam paczkę papierosów i odpaliłam jednego. Rose nie lubiła gdy paliłam, ale po prostu lubiłam to robić i nic nie mogłam na to poradzić.
Zapomniałam. Przyjaciółka zamówiła sobie kolejnego drinka, a ja mogłam prowadzić, bo wypiłam łyk bezalkoholowego. Musiałam wrócić, po kluczyki. Były w jej kurtce. Zgasiłam papierosa i ponownie weszłam do klubu. Muzyka na początku nieco mnie ogłuszyła. Doszłam do sofy, na której siedziałyśmy i wyciągnęłam klucze z kieszeni kurtki Rose. Szybko skierowałam się w stronę wyjścia. Wpadłam na kogoś. Dzięki temu, że mnie złapał nie upadłam.
- Dzięki. - powiedziałam.
Dopiero teraz zauważyłam kto to. To ten szatyn, który mi się przyglądał. Uśmiechnął się do mnie.
- Szukamy cię, wiesz? - mruknął pociągającym głosem - Poczekaj tu.
Zniknął na chwilę. Ta jasne, ja poczekam. Frajer. Szybko wyszłam i wsiadłam do auta. Udało mi się bez przeszkód odjechać. Po piętnastu minutach znalazłam się w domu. Otworzyłam drzwi i zapaliłam światło. Sytuacja z klubu wydała mi się dziwna, bo czemu oni mięliby mnie szukać? W jakim celu? To mnie najbardziej zastanawiało. Zrzuciłam buty i kurtkę na korytarzu i poszłam pod prysznic. Odprężyłam się nieco czując gorącą wodę na mojej skórze. Po długim prysznicu ubrałam na siebie piżamę. Było koło pierwszej. Cudownie. Znowu się nie wyśpię. Poszłam do mojego pokoju. Bałam się o Rose. Nie znałam tych chłopaków. Martwiłam się. A jak coś jej zrobią? Nie wybaczę sobie tego. Po chwili jednak usłyszałam jak klucz przekręca się w drzwiach. Na dole szeptały dwie osoby. Odetchnęłam. Jedną z nich była moja przyjaciółka. Zgasiłam światło i postanowiłam udawać, że śpię. Odwróciłam się tyłem do drzwi. Usłyszałam odgłos naciskanej klamki.
- Śpi. - szepnęła przyjaciółka - Musieliście ją tak wystraszyć?
- To nie był mój pomysł. - odparł jej chyba szatyn, na którego się natknęłam.
Rose zamknęła drzwi. Jednak ja nadal nie mogłam spać. Zapaliłam lampkę nocną i wyciągnęłam pamiętnik. Jak zawsze to że pisałam to co czuję trochę mi pomagało. Kiedy odłożyłam zeszyt i położyłam głowę na poduszce natychmiast zasnęłam.
Obudziłam się dość wcześnie jak na porę, o której zasnęłam. Była 9 rano. Byłam pewna, że Rose jeszcze śpi. Postanowiłam - jak zawsze z rana - napić się kawy. Ubrałam się w dresowe, siwe szorty i czarny top. Włosy tylko rozczesałam. Zeszłam na dół. Ziewnęłam i zakryłam usta dłonią. Szybko zaparzyłam kawę i nalałam do kubka. Zastanawiałam się kim są ci chłopacy. Wydawało mi się, że ich znam, ale... skąd? Czy to możliwe, że kiedyś ich spotkałam? Ugh... Nienawidzę się tak nad czymś zastanawiać. Jednak czasem mi się zdarza. Postanowiłam iść na spacer. W końcu chyba mogę. Wyszłam zamykając drzwi. Skierowałam się w stronę parku. Było tam bardzo mało ludzi. To dziwne. Może wszyscy są w pracy. My mamy teraz wakacje. Ale co po nich? Pójdziemy do szkoły? Niby skończyłyśmy ją rok szybciej... Ściągałyśmy. Uśmiech pojawił się na mojej twarzy. Usiadłam na fontannie i zburzyłam ręką nietkniętą taflę wody.
- Jesteś beznadziejna! Ile jeszcze mam ci to powtarzać! - krzyczał mimo, że z moich oczu sączyły się już łzy.
- Jestem tak samo beznadziejna jak ty! - warknęłam patrząc na niego.
Podszedł do mnie, a w jego oczach widziałam furię.
- Odszczekaj to! - krzyknął mi prosto w twarz, a ja spojrzałam w podłogę.
Poczułam pieczenie w policzku. Uderzył mnie tak, że głowa przechyliła mi się w drugą stronę. Złapał mocno mój nadgarstek nadal oczekując odpowiedzi. Nie zamierzałam mu jej udzielić. Skoro codziennie mówił mi jaka jestem beznadziejna, niech też pozna prawdę o sobie. Poczułam jak popycha mnie na ziemię. Moje ciało zderzyło się z betonem w ciemnej uliczce. Unieruchomił mnie.
- Ok. No to zobaczymy kto jest beznadziejny. - warknął.
Wyjął scyzoryk i rozciął mój lewy nadgarstek. Wyglądało to tak jakbym się cięła. Krzyczałam z bólu kiedy robił to po raz kolejny lecz nie reagował.
Wzdrygnęłam się kiedy usłyszałam dzwonek mojego telefonu. Wyjęłam go z kieszeni, ścierając łzę z policzka. Odebrałam.
- Tak Rose? - spytałam cicho.
- Gdzie jesteś? Wstałam, a na dole tylko kawa, bez śniadanie.
Zaśmiałam się.
- Za chwilę wrócę. Poszłam na spacer. - odparłam.
- Nie myśl o nim. Jest przeszłością.
- Wiem, że masz rację, ale... - przerwałam.
- Ale co?
- Nic. Już wracam. - rozłączyłam się i schowałam telefon.
Nigdy nie powiem jej jak bardzo było mi go szkoda gdy odeszłam. Wiedziałam, że uzależnił się od narkotyków i chciałam mu pomóc, ale nie potrafiłam. Odeszłam. Tyle razy mu to mówiła. Nigdy nie wierzył. W końcu się odważyłam. Nigdy więcej nikomu nie zaufam. Kochałam go. I wiem, że gdzieś głęboko też coś do mnie czuł. Jednak kiedy zaczął mnie bić i ta jedna akcja z nożem... To przekreśliło wszystko. Moje zaufanie jest w strzępach i wiem, że nikt go nigdy nie poskłada. Kiedy podniosłam wzrok dostrzegłam tego samego chłopaka w lokach, który był w barze. Przyglądał mi się cały czas. Uśmiechnął się kiedy spostrzegł, że go obserwuję. Odwróciłam się tylko i odeszłam. Nawet nie wiedziałam kim był, a wydawał się tak bardzo znajomy.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Wiem, że z opóźnieniem
wiem, że trochę krótki, ale
musiałam wam dodać
Teraz będą ca raz rzadziej, bo ferie się kończą i trzeba iść do szkoły
ale jakoś damy radę
co sądzicie o rozdziale i przemyśleniach Amelii?
ktoś da radę jej pomóc?
(Ciebie nie pytam Rumunku ;) )